Cudowny kwiat pomarańczy vs. chemiczna pomarańcza
Przyznam, że tym zapachem Guerlain wbił mi ćwieka. Kocham go i nienawidzę. Jestem wściekła na Guerlain, bo Nerolia Bianca mogła na stałe zagościć w moim sercu i na mojej toaletce, ale chyba tak się nie stanie... Ale od początku.
Od jakiegoś czasu szukam idealnego zapachu kwiatu pomarańczy. Do niedawna takim niedoścignionym ideałem był Fleur d\'Oranger od Yves Rocher, który poza nieprzyzwoicie niską trwałością był ucieleśnieniem moich marzeń o perfekcyjnym kwiecie pomarańczy. Niestety, jak to już w życiu bywa, to, co idealne nie może trwać wiecznie i moje "yves-rocherowe" cudeńko wycofano ze sprzedaży. Od tamtej pory maniakalnie poszukuję kolejnego ideału i testuję wszystko, co w swoim składzie posiada kwiat pomarańczy.
Nie mogłam więc nie napalić się na nową Allegorię od Guerlain, zwłaszcza kiedy zobaczyłam jej zdjęcie reklamowe- tradycyjna buteleczka wszystkich Allegorii delikatnie zanurzona w wodzie pod tunelem pomarańczowych, kwitnących drzew. Z niecierpliwością czekałam na premierę zapachu w polskich perfumeriach i gdy tylko nadarzyła się okazja poleciałam ją przetestować.
Po pierwszym psiku omal nie zemdlałam z radości- właśnie tego szukałam, to TEN kwiat pomarańczy!! Po tym pierwszym psiku zaczęłam pod niebiosy wychwalać Thierry\\\'ego Wassera za to, że czas moich poszukiwań wreszcie dobiegł końca.
Kiedy pierwszy raz poczułam Nerolię Biancę na moim nadgarstku, w myślach przeniosałm się do śródziemnomorskiego gaju pomarańczowego, w którym dopiero co zakwitły pomarańczowe drzewka. Zapach ich kwiatów unosi się w parnym, gorącym, jednak jakże cudownym powietrzu, a ja leżę na trawie w samym centrum tego pachnącego raju i wdycham to powietrze całą sobą, zaciągam się nim niczym najlepszym narkotykiem.
Przyznaję, ten początek wprawił mnie w taką ekstazę, że byłam gotowa dokonać zakupu teraz, zaraz, już. Postanowiłam jednak dać się zapachowi rozwinąć, ponieważ na pewnym blogu przeczytałam, że niestety, ale tylko początek jest oszałamiający.
To, co zdarzyło się potem przeszło wszelkie moje wyobrażenia. Wyszłam z perfumerii w błogim nastroju, przkonana, że w końcu znalazłam to, czego tak uparcie szukałam. Niestety, po upływie niecałej godziny zaczęła do mnie dolatywać jakaś nieprzyjemna,chemiczna, słodko-dusząca woń. Z przerażeniem odkryłam, że to mój cudowny kwiat pomarańczy przeistacza się w prawdziwą bestię. Kwiat pomarańczy zniknął. Jego oszałamiająca woń stała się jedynie wspomnieniem, a na jego miejscu rozpanoszyła się okropna, męcząca, chemiczna, słodko-gorzka pomarańcza. Kompletnie mnie to załamało i do domu wracałam z podciętymi skrzydłami.
Całe szczęście chemiczna pomarańcza dość szybko znika i znowu zaczyna się robić dość przyjemnie. Ostatnia faza zapachu jest zielono-słodka. Coś jakby liście pomarańczowego drzewka przeplatały się z wonią dopiero dojrzewającej pomarańczy. Znowu powraca coś na wzór kwiatu pomarańczy, ale to już nie jest to. To już nie jest zapach, który mnie porwał i otumanił. Nerolia Bianca znowu staje się znośna, ale niestety tylko znośna. Wprawdze taki zapach mogłabym nosić, bo i czemu nie, jednak po początkowej, absolutnie cudownej fazie, baza tej Allegorii staje się dla mnie wyłącznie namiastką prawdziwego zapachu.
I tak sobie ta ostatnia, zwyczajnie przyjemna faza trwa przez kilka ładnych godzin. To, co trzeba przyznać tej Allegorii, to to, że jej trwałość jest chyba najlepsza z całej serii. Echa zapachu pobrzmiewały na mojej skórze po upływie 8 godzin od spryskania nadgarstka co, jak na EDT, jest zaskakująco dobrym wynikiem.
Podsumowując: daję 3 pełne gwiazdki za absolutnie powalający początek, całkiem przyjemną nutę bazy oraz bardzo dobrą trwałość. Dwie gwiazdki odejmuję za paskudą, męczącą chemiczną pomarańczę w nucie serca. Nie umiem powiedzieć jeszcze czy Nerolia Bianca zagości na mojej toaletce. Być może kiedyś przekonam się nawet do tej środkowej fazy, a tymczasem wznawiam poszukiwania ideału.
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: testy