Alverde Nothing But Volume Mascara Pogrubiający tusz do rzęs

Jest to moja druga maskara z Alverde i tak samo jak pierwsza daje mega naturalny efekt, taki makeup no makeup. Nie wiem czy wszystkie te naturalne maskary są tak mało widoczne, czy po prostu ją na takie trafiam. Według obietnic producenta tusz ma pogrubiać rzęsy a na tym najbardziej mi zależy. Szczoteczka jest dosyć duża i włochata, więc byłam pewna że efekt może być mocny. Jednak jak się okazało ona głównie tylko przyciemnia rzęsy i nawet nie wyglądają na umalowane. Maskara jest brązowa, o czym nie ma wzmianki na opakowaniu, więc takie trochę zdziwienie. Może dlatego też ten efekt jest mało widoczny. No nie wiem. W każdym razie ja uwielbiam maskary czarne, bardzo czarne. Tusz delikatnie rozdziela rzęsy, ale nie bardziej niż one są rozdzielone naturalnie. Według mnie ich nie pogrubia. Jedyne co to przyciemnia. Efekt jest taki, że rzęsy wyglądają po prostu jak po zrobieniu henny a nie umalowaniu. Ja lubię bardzo mocne rzęsy, więc tu taki meeh. No ale tusz trzyma się w porządku, nie osypuje się i nie kruszy. Zmywa się bez problemu. Można trochę wzmocnić jej efekt nakładając na bazę, ale i tak nie mamy takich rzęs jak po zwykłej maskarze. Podoba mi się w niej to, że nie jest bardzo mokra tylko taka w sam raz do używania i nie trzeba dawać jej czasu by trochę zgęstniała. Komu polecam? Jedynie osobom, którym zależy na niewidocznym efekcie. Mógłby to być pierwszy tusz dla nastolatki.

Tusz zapewnia idealne rozczesanie i wydłużenie rzęs. Jest brązowej barwy, która jednak na rzęsach nie jest widoczna. Bardzo łatwo się aplikuje, nie skleja, a co najważniejsze nie osypuje i sprawia, że rzęsy są naturalnie podkreślone. Jest to moje pierwsze opakowanie tego produktu, jednak na pewno nie ostatnie.