Ten jeden z najlepszych tuszy do rzęs, jakich kiedykolwiek używałam, otrzymałam w ramach nagrody towarzyszącej wyróżnieniu mnie tytułem Recenzentki Miesiąca Maja 2022, za co raz jeszcze serdecznie dziękuję.
Od razu zaintrygował mnie sam jego wygląd.
Opakowania popularnych drogeryjnych kosmetyków do makijażu niejednokrotnie wręcz prześcigają się w przykuwającej wzrok "biżu"-fallicznej estetyce, tymczasem buteleczka opiniowanego tuszu jest aż do przesady zwyczajna. We mnie – osobie z natury przekornej, taka prostota formy natychmiast kojarzy się z doskonałą jakością, na którą nie trzeba zwracać uwagi krzykliwym opakowaniem, gdyż jej klasa i luksus bronią się same.
Tak właśnie jest w przypadku tuszu Rimmel "Kind & Free" – jak wspomniałam, jak na moje standardy doskonałego, choć uprzedzam, że moje standardy odległe są nie tylko od pokracznych opakowań, ale i od przesadzonego, zlepionego makijażu oczu.
Tusz czyni dokładnie to, co obiecuje – podkreśla rzęsy i czyni to w sposób cudownie naturalny oraz trwały.
Poręczna, prosta, nieudziwniona szczoteczka jednym ruchem starannie rozdziela rzęsy, docierając nawet do tych najkrótszych w kącikach oczu, i każdą z nich pokrywa cienką, ultragładką warstewką, zauważalnie je wydłużając, i trwale unosząc.
Tak wytuszowane rzęsy wyglądają naturalnie, a "otwierają oko", optycznie odmładzając spojrzenie i sprawiając, że wygląda na wypoczęte i zalotne – w granicach elegancji.
Nałożony tusz przez cały czas wygląda świeżo i wspaniale – aż do łatwego zmycia, do czego wystarcza nawet sama woda z mydłem lub żelem do twarzy - nie krusząc się, nie osypując, ani nie plamiąc powiek, niezależnie od warunków – upału, deszczu lub łez, na które ten kosmetyk jest z kolei bardzo odporny.
Dodatkowy ogromny plus – dwie wersje kolorystyczne – nie tylko głęboka czerń (taka jak mojego tuszu, która akurat mi pasuje), ale i głęboki brąz przełamany czernią.
Jeszcze większe plusy za wegański, odżywczy, pielęgnacyjny skład z masłem shea i biotyną oraz przyjazność dla zarówno nawet wrażliwych oczu, jak i – zwierząt, w zakresie procesu produkcyjnego. Super.
Cena – średnia półka – blisko 50 zł, ale to tusz marki drogeryjnej często obejmowanej akcjami promocyjnymi, więc można kupić go taniej, a niezależnie od tego w mojej ocenie reprezentuje poziom jakości słynnych kosztownych i bardzo dobrych tuszy Lancome, i tak kosztując czterokrotnie mniej.
Bardzo go polecam.
Zalety:
- efekt – naturalny choć wyraźny - trwałe podkreślenie rzęs;
- skład – odżywczy, pielęgnacyjny - masło shea, biotyna;
- odpowiedni dla wrażliwych oczu;
- wydłuża rzęsy;
- utrzymuje podkręcenie – zawsze tuszuję rzęsy po użyciu zalotki;
- trwałość – wiele godzin – aż do zmycia;
- nie obciąża rzęs;
- starannie rozdziela rzęsy;
- dokładnie pokrywa każdą z rzęs - nawet najkrótsze w samych kącikach oczu;
- nadaje aż lśniącą gładkość rzęsom;
- kolory - głębokie czerń oraz bardzo ciemny brąz przełamany czernią (lepszy od czerni dla Blondynek – plus!);
- wygodna szczoteczka;
- wegański, przyjazny zwierzętom;
- opakowanie – aż nietypowo zwyczajne, schludne – prosty błękitny cylinderek z równie prostą białą czcionką - ale mi ta niezmanierowana prostota podoba się bardzo;
- cena – średnio przystępna – "średnia półka" – blisko 50 zł, ale tusz jest doskonały, a i tak dużo tańszy od słynnych kosmetyków innych marek ze słynnym, kosztownym logo
Wady:
- zapach – rafineryjnie chemiczny – niemal mazut
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie