Equilibra Aloe Stick Labbra Aloesowy sztyft do ust

Recenzowany balsam do ust otrzymałam w prezencie, jednak nie od razu go otworzyłam, ponieważ wciąż miałam do wykorzystania inne pomadki. Sięgnęłam po niego dopiero wtedy, gdy zauważyłam przesuszenie i zależało mi na szybkim ratunku. Kosmetyki z aloesem bardzo sobie cenię i składnik ten często pomagał mi wrócić do optymalnego stanu, jednak ten konkretny balsam zawiódł mnie niemal na całej linii. Kosmetyk zamknięto w opakowaniu w formie sztyftu o pojemności 5,5 grama i umieszczono w białym kartoniku z motywem zieleni i aloesu. Co ciekawej, z przedniej strony opakowania zniknęła informacja o obecności 20% aloesu (choć wciąż jest w treści na naklejce z tłumaczeniem na polski). Poza aloesem pielęgnację ust mają nam zapewnić witamina E i olejek jojoba. Sztyft nie jest idealnie dopasowany do etui, więc podczas aplikacji nie mamy stuprocentowej stabilności i sztyft się po prostu buja. Mimo aloesowego motywu przewodniego zapach według mnie bardziej skłania się w stronę miętowych pastylek. PAO wynosi 12 miesięcy. Jestem w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia w kwestii technicznej, o ile wynagrodzą mi to efekty. Tych niestety tu nie odczułam. Nie minęła godzina od nałożenia, a po balsamie nie było śladu. Czułam tylko suchość ust i dyskomfort. Później nakładałam również dużo obfitszą warstwę, ale skutek był taki sam. Balsam niedostatecznie nawilżał, nie zmiękczał, nie niwelował wysuszenia ust i nie koił bólu spowodowanego pęknięciami. W rezultacie stan ust nie tylko się nie poprawił, ale wręcz stale pogarszał. Równie dobrze mogłabym przetrzeć usta wodą i efekt byłby taki sam. Nie ma tu żadnego długotrwałego działania okluzyjnego ani regenerującego, co rozczarowuje w kontekście zapowiedzi producenta o "welonie ochronnym". Cena sztyftu, jak sprawdziłam, nie jest wysoka, jednak problem rozwiązałam drogą równie niedrogich kosmetyków, więc niewysoki koszt nie może tu tłumaczyć braku skuteczności. Próbowałam go zużyć na inne sposoby (np. w formie maseczki na usta), ale przy tej znikającej konsystencji to nie ma sensu, szkoda czasu. Balsam bardzo mnie zawiódł i choć zapach jest przyjemny, to nie jest w stanie zrekompensować mi braku deklarowanego działania. Ponieważ nie kupowałam go osobiście, nie przeglądałam wcześniej opinii na Wizażu, jednak teraz mogę potwierdzić, że krytyczne opinie poprzednich recenzentek są w pełni uzasadnione.

Opakowanie to plastikowy sztyft z którego podczas użytkowania moja zakrętka się po prostu zepsuła. Pomadka ma gęstą, ale wodnistą konsystencję. Jest przeźroczysta. Delikatnie pachnie aloesem z miętą. Mamy tu witaminę E, która chroni usta, olej jojoba nawilża i aloes, który koi i nawilża. Kosmetyk bardzo łatwo się nakłada, ale przez swoją wodną, a nawet delikatnie tłustą konsystencję dosyć szybko znika z ust. Dzięki temu nie zauważyłam nawilżenia, zmiękczenia czy ukojenia ust. Produkt jest naturalny, ale co z tego skoro działanie marne wręcz nijakie. Warstwa na ustach jakaś jest przez chwilę, ale żadnych korzyści dla suchych czy popękanych ust. Cena nie jest zła, ale wydajność również jest marna. Nie polecam.

Niestety, same minusy: - brak nawet znikomego działania; nie nawilża, nie odżywia, nie chroni przed złymi warunkami atmosferycznymi, nie koi podrażnień - wydajność balsamu jest żadna ( choć w tym przypadku to dobrze,bo predzej można się go pozbyć) - opakowanie ze słabego plastiku, całe popękało mimo,że nie miało ku temu sposobności - lekko żelowa konsystencja, która ślizga się po ustach przec co trudno nałożyć treściwszą ilość kosmetyku, "nie zostaje" on na wargach

Myślałam, że jeśli sztyft można dostać tylko w aptece, jest naturalny i zawiera aż 20% aloesu to musi być dobry, dlatego si, ę rozczarowałam. -leciutki miętowy zapach (jednak jakiś tai nieprzyjemny) - zbita konsystencja, która na ustach staje się wodnista - co najgorsze: zero poprawy kondycji ust, ani zmiękczone, ani nawilżone... Nie polecam. Użytkowanie staje się męczące po kilku dniach... ja swój wyrzucam do kosza. Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: połowa pierwszego

- bardzo niewydajny, starczył mi na 2 tygodnie - niestety nie zrobił z ustami kompletnie nic, a mam usta obecnie bardzo spierzchnięte i suche, bo leczę się izotretynoiną - konsystencja niezbyt gęsta, tak jakby lekko wodnista, przez co ciągle ją nakładam, bo mam wrażenie, że znika po paru minutach - cena 10 zł trochę dużo, jak na brak efektów:( - wgle wydaje mi się, że wręcz podkreśla suche skórki, mimo ciągłych peelingów ust - nie nawilża + bardzo estetyczne opakowanie Używam tego produktu od: 2 tygodni Ilość zużytych opakowań: 1 całe 5,5ml

Skusiłam sie pozornie dobrym składem, jednak pomadka okazala sie niewypałem. Nie wiem właściwie dlaczego, choć obstawiam ekstrakt z aloesu, poniewaz tego typu "wodne" skladniki to nie jest coś typowego dla pomadek i to jeszcze w tak duzej, jak 20% ilosci. Jedna z niewielu zalet tego produktu jest konsystencja, nie za mieka, nie za twarda, w sama raz na lato. Pozostawia warstwę na ustach na długo. Tylko co z tego, jesli ta warstwa tylko jest i nic nie robi. Plusem jest też brak smaku i prawie brak zapachu - tylko lekka, typowy tłuszczowa woń. W ciagu paru dni od rozpoczęcia używania, zrobily mi sie na ustach suche skórki, które az sie prosily by je pozrywać (zło). Powierzchnia warg w dotyku nie byla sucha i spierzchnięta jak bez żadnej ochrony, ale jednak skorki były, a także uczucie pieczenia i suchosci nawet przy grubej warstwie pomadki. To tak jakby powlekala ona tylko powierzchnie, ale nie wnikala nawet o mikrometr, pozostawiajac usta "odwodnione". Żałuje tych wydanych na nią 10 zł. Teraz kupiłam sprawdzoną i tansza pomadke Sylveco i w ciagu popołudnia i nocy pozbyłam sie skórek. Używam tego produktu od: 2 miesiace Ilość zużytych opakowań: jedno