Nie możemy się od siebie odczepić...
Nawet nie muszę zamykać oczu, żeby po jednym "niuchu" poczuć się na urlopie w Mielnie. Jest dość nietypowo jak na Mielno, bo jest ciepło, słonecznie, lekka bryza dostarcza moim nozdrzom zapach morza i mokrego piasku, prawie słyszę gwar bawiących się na plaży dzieci i przy odrobinie wyobraźni mógłbym poczuć woń oleju i smażonych w nim ryb. Ale wolę poprzestać na dzieciach. Czuję się jak na wspaniałym urlopie. W dodatku mega czysto i mega zrelaksowanym.
Owszem, testowałem Kenzo niedawno i przy słonecznej, letniej pogodzie i już wiem, jak wspaniale działa w ciepłe dni. Nie wiem, jak będzie jesienią i zimą, ale jedno wiem na pewno - Kenzo PH i Lanvin Homme Sport to dwa najukochańsze "luzackie" zapachy na lato. Zdziwiony jestem, że wiele kobiet odbiera Kenzo PH jako zapach z seksapilem. Seksowne zapachy odbieram jako te z lekką tajemnicą albo podwójnym dnem. Zazwyczaj z mocniejszą, typowo męską nutą kadzidlaną lub piżmową, a Kenzo jest jak otwarta na oścież stodoła, albo dotknięta nimfomanią, młodsza córka sołtysa. Nie ma nic do ukrycia. Daje całego siebie. W odróżnieniu od tej córki, za niemałą wprawdzie kwotę, ale z pewnością dobrze wydaną. Widocznie nie mam pojęcia, co "kręci" kobiety i niech tak zostanie :)
I znowu, z nieukrywanym chichotem muszę stwierdzić, że zapach sprzed ponad dwudziestu lat nokautuje znakomitą większość współczesnych, syntetycznych wynalazków z fikuśnymi nazwami (Very Irresistible Summer Coctail - Fresh Attitude for Men) i flakonami skrywającymi zwykłe, masowe, robione naprędce pustaki.
Nie twierdzę, że Kenzo to zapach dla każdego. Ma dość unikatowe otwarcie i zdecydowanie różni się od innych, banalnych dla mnie świeżaków. Ale kiedy po kilkunastu minutach po spryskaniu poczujecie to co ja, zakochacie się w jego niebanalności i poczujecie, jak ta ciecz w butelce potrafi rewelacyjnie poprawić samopoczucie. Nawet w gumofilcach, stojąc na pryźmie obornika, znajdziecie się boso, na mokrym, rozgrzanym piasku karaibskiej plaży... I Bogu dziękuję, że ten flakonik odszedł odrobinę w zapomnienie. Już wiem, że to miłość na całe życie. Późno zaczęliśmy, ale będziemy się konsumować do końca moich dni, bo na wszelki wypadek zrobiłem sobie stosowny zapasik... :)
Dziesięć gwiazdek ode mnie. Za zapach, za flakon, za trwałość i doznania duchowe. Niestety, zmieściło się tylko pięć.
Używam tego produktu od: 2 tygodni
Ilość zużytych opakowań: 0,2