okazało się, że znam ten zapach od lat... ale o co te zachwyty?
Victoria ma niektóre mgiełki naprawdę wow,, ale to głównie te limitowane, a te w stałej kolekcji znane od lat są mdłe i mega średnie. Jednak o perfumach nigdy za wiele nie słyszałam, jedynie o tych Bombshell słyszałam masę pochlebiających opini, że są takie super i ogóle. Wiele Instagramerek i Youtuberek je chwaliło. Długo się do nich przymierzałam, bo nigdy nie było testera i w końcu skorzystałam z promocji i kupiłam je w ciemno. Zapłaciłam za nie 35 e/100 ml (normalnie kosztowały 50) i jak powąchałam je w domu to przeżyłam szok. Jakbym wiedziała jak pachną, to bym wolała dołożyć i kupić coś innego do mojej kolekcji xD
Ale do rzeczy. Ten zapach poznałam od razu. One pachną niemal identycznie jak znany mi od lat zapach Bi Es Pink Boudoir. Miał on w sobie taką charakterystyczną plastikową nutę, której nie da się zapomnieć. Od razu skojarzyłam, że jest to jakiś zapach fioletowy od Bi Es, ale trochę się naszukałam by znaleźć konkretnie który. Mamy tu niemal identyczne nuty. W końcu jak znalazłam Bi Es właśnie się insirował zapachem Bombshell...
Generalnie to ten zapach nie jest zły. Jednak jest bardzo nudny. Może nie super pospolity, ale pachnie po prostu tanio. Żeby nie było, że obrażam tańsze zapachy, bo są wśród nich też jakieś perełki, ale to coś pachnie jak taki zapach za 10 pln z marketu właśnie.
Czuć tutaj kwiaty i owoce, ale te owoce są takie mdłe, rozwodnione. Są tu białe kwiaty, czyli jaśmin i konwalia, które uwielbiam i które trzymają ten zapach na jakimś znośnym poziomie. Jednak pierwszy niuch, to taki mdły ananas, truskawka, marakuja i chyba żurawina. Są one takie jak kompot. Nie są soczyste I super słodkie. Ten zapach właśnie nie jest takim super słodziakiem na jaki jest stylizowany. Na pewno nie jest to namiętny i zmysłowy zapach jak zapewnia producent.
Jest tu coś takiego plastikowego i sa też nuty bardzo podobne do ich mgiełki ze stałej kolekcji albo tej niebieskiej albo fioletowej (nie pamiętam dokładnie, bo już ich nie mam).
Zapach delikatnie się rozwija, ale balansuje między dwoma akordami zapachowy na przemian, albo te mdłe owocki albo białe kwiaty. Nic więcej się tu nie dzieje.
Nie chciałabym żeby ta recenzja zabrzmiała tak, że tylko zjechałam ten zapach, bo nie jest on zły i jednak jest to tylko Victoria a nie Armanii czy jakokolwiek inna marka perfum, więc też nie można oczekiwać że będzie to jakiś majstersztyk perfumiarstwa.
Dla mnie ten zapach jest nudny i kompletnie nie wart uwagi. Tylko białe kwiaty go ratują. Może to być zapach taki na codzień, do sklepu czy na spacer. Na pewnie nie na randkę czy wieczór.
Na pewno niewątpliwym atutem jest trwałość, bo jest on intensywny i czuć go dobre 8/10 godzin za co naprawdę u mnie punktuje, bo bardzo cenię trwałe perfumy.
Butelka jest ładna. W różowe paski charakterytyczne dla VS. Może ta plastikowa zatyczka trochę psuje wizualnie wygląd butelki, ale poza tym jest ona ładna.
Dla mnie to zapach taki do używania, gdy szkoda mi innych perfum, droższych albo nie wiem czy się popsikać. Nie sądzę, że wykończę tą 100 ml flaszkę. Pewnie jak będę kiedyś w Polsce to oddam komuś znajomemu czy z rodziny.
Zgodzę się z opinią, która padła w którejś recenzji, że mógłby to być zapach dla 15 latki. Ja właśnie chyba mając 15 czy 16 lat i zakładając konto na Wizażu używałam tego odpowiednika z Bi Es i wtedy mi sie naprawdę podobał. Teraz mam 24 i uważam, że tyle jest pięknych perfum, że szkoda czasu na te.