Dzięki uprzejmości przyjaciółki z Manchesteru właśnie stałam się szczęśliwą posiadaczką trzeciego opakowania tego produktu. Po zużyciu dwóch poprzednich jestem zachwycona, wcześniej używałam cleansera z Liz Earle, ale moim zdaniem mimo że produkt jest świetny ma bardzo zawyżoną cenę, ten zaś jest duuużo tańszy, a właściwościami absolutnie LE nie ustępuje – wow! Ale do rzeczy:
- konsystencja: gęsty krem, świetnie się aplikuje na twarz, nie spływa, masaż skóry przy jego użyciu jest mega przyjemny, czuję się jak przy zabiegach w spa, mmm... :)
- zapach: przyjemny, nienachalny, coś między delikatnym aptecznym a “dzieciowym”; nie powala, ale jest na plus
- opakowanie: walory estetyczne - proste, ale eleganckie, świetnie prezentuje się na łazienkowej półce, niby drobizag, ale wiadomo – my kobiety zwracamy uwagę na takie detale ;) walory użytkowe – SUPER! Pompka typu vacuum (tak to sie nazywa?? chodzi mi o taką, która zbiera produkt od dna aż do samego końca); widzimy doskonale ile produktu zostało oraz nie marnuje się ani ml!
- ściereczka: do opakowania dołączona jest szmatka muślinowa, sparawadza się bdb, super ściera, dobrze się pierze
- wydajność: przy codziennym stosowaniu produkt wystarczał mi na ok. 5-6 miesięcy, nie miałam chyba jeszcze tak wydajnego preparatu do oczyszczania
- i najważniejsze – właściwości: ten produkt jest MEGA! Mega delikatny, mega skutecznie usuwa makijaż twarzy (używam codziennie bazy, podkładu i pudru plus oczywiście róż i bronzer, oczy zmywam wcześniej płynem micelarnym, ale no7 doskonale usuwa ewentualne resztki); twarz po zmyciu makijażu daje uczucie super czystości i świeżosci, przy tym w ogóle nie jest ściągnięta, a mam cerę bardzo suchą i inne produkty do oczyszczania z użyciem wody w ogóle nie wchodzą w grę, powodują na mojej twarzy efekt papieru ściernego – widzę same suche skórki :( tylko no7 i LE dają radę, czasem mam nawet wrażenie, że mogłabym obejść się bez kremu, ale nie będę ryzykować ;)
PORÓWNANIE DO LIZ EARLE:
- opakowanie: LE tubka – no7 pompka
- relacja cena-pojemność: LE ok. 26£/200ml (dostępne są też mniejsze wersje, ale wtedy wychodzi jeszcze drożej), no7 ok. 10£/200ml
- użytkowanie: oba produkty sprawdzają się doskonale, świetnie oczyszczają, świetnie delikatnie złuszczają martwy naskórek, no7 jest zdecydowanie bardziej wydajny, LE ma fajniejszą szmatkę (ale tylko jeśli chodzi o wygląd, działanie jest takie samo)
- obietnice producenta: oba produkty spełniają obietnice w 100%
- dostępność w Polsce: tu niestety z obydwoma jest problem, LE można jeszcze często dostać na allegro, no7 chyba tylko na Wyspach
- ocena ogólna: LE 8/10 – produkt jest świetny, ale z tą ceną przesadzili; no7 bezapelacyjnie 10/10 :)
PODSUMOWANIE:
Dla mnie ten kosmetyk to KWC, moja skóra nie odczuwa żadnej różnicy między tym preparatem a odpowiednikiem z Liz Earle, mój portfel natomiast odczuwa kolosalną, zwłaszcza że LE starczało mi na 3-4 miesiące, a no7 na 5-6. Jedyny problem to dostępność, ale zawsze można uśmiechnąć się do znajomych z Wysp, przesyłka do Polski kosztuje chyba 4£ więc nie ma tragedii. SERDECZNIE POLECAM!