Inglot Grzebyk do rzęs 

Uwielbiałam ten grzebyk (przerobiłam dwie sztuki) niestety po tym jak mi się popsuł doznałam niemiłego zaskoczenia, że grzebyk został wycofany z oferty Inglota. Wielka szkoda, bo to było bardzo przydatne akcesorium i inne tego typu dostępne na rynku niestety się do niego nie umywają.

Myślę, że taki grzebyk przyda się każdemu kto maluje rzęsy. Czasem trafi się tusz który strasznie skleja, a ten grzebyk ratuje każdą taką sytuację. Rozczesuje idealnie łapiąc każdą rzęsę. Jest skuteczny, ale przy tym bezpieczny. Mam go kilka lat i nigdy sobie go nie włożyłam w oko. Jest też składany więc zajmuje bardzo mało miejsca. Jest też wręcz niezniszczalny.

Mam go już kilka lat i jest niezastąpiony. Igiełki bardzo cienkie, precyzyjne więc można rozdzielić nawet dwie sklejone rzęsy, czy wyczesać grudki. Dość ostre, ale nie zdarzyło mi się zrobić nim krzywdy. Bardzo wygodne "opakowanie", chowamy część z igiełkami, dzięki czemu ani nie zrobimy sobie krzywdy, ani się nie brudzi. Jest również łatwy w czyszczeniu. Minusem, ale też nie jest fakt, że igiełki można wyjąć, nie są przymocowane. Minus dlatego, że kilka już zgubiłam, a plus ponieważ jak chce dokładnie wszystko wyczyścić to je po prostu wyjmuję, każdą z osobna czyszczę i wkładam z powrotem :) Czy kupię ponownie? Nie wiem czy kiedykolwiek będę musiała :D

Jest ostry i kilka razy ukułam się w oko, ale nie był to jakiś duży ból. Rozczesuje rzęsy i pomaga w sytuacjach z beznadziejnym tuszem. Nie robi cudów, ale poprawia to co zepsuł tusz do poziomu akceptowalnego. Wart swojej ceny. Widać, że grzebyk został dobrze wykonany.

Ten grzebyk gości w mojej kosmetyczce już od wielu lat. Cały czas wygląda dobrze. Jest precyzyjny, łatwy w czyszczeniu i bardzo łatwy w obsłudze. Przy nowym tuszu bardzo dobrze rozczesuje czyli spełnia swoje podstawowe zadanie. Cena w stosunku do jakości jest bardzo adekwatna.

niby taki zwykłe "urządzonko" , taki tam grzebyk a robotę robi! Swietnie rozczesuje rzęsy, dokładnie bez ciągnięcia. Idealne rozwiazanie przy testowaniu nowego tuszu i ratowaniu swojego makijażu oka :D

Używam go przy codziennym makijażu i nie mogę się z nim rozstać. Daje efekt wachlarza rzęs. Pięknie rozczesuje rzęsy, robi to bardzo dokładnie i sięga w miejsca, z którymi nie poradzi sobie szczoteczka od tuszu. Zbiera grudki, ściąga nadmiar tuszu i rozdziela sklejone rzęsy, dzięki czemu nie wyglądają ciężko i tandetnie. Radzę go używać zanim jeszcze tusz wyschnie, bo można wyrwać sobie rzęsę. Poza tym jest naprawdę bezpieczny i łatwy w użyciu, igiełki nie są zbyt ostre. Jest bardzo praktyczny: składa się w taki sposób, że nie nadziejemy na niego palca w kosmetyczce, jest łatwy w czyszczeniu i leciutki. Służy mi już jakieś 2 lata i nie wyobrażam sobie makijażu bez niego. Szczerze polecam! Stanowczo wart swojej ceny :)

Tuszu do rzes uzywam codziennie, wiadomo jak to z nimi bywa, czasem nakladaja sie dobrze, czasem sa w nimi problemy. I to do akcji wkracza on! Moj wybawca! Grzebyczek do rzes wykonany ze stali niezdzewnej, skladany. Rozdziela kazda sklejona rzese, nawet wtedy kiedy tusz zdazy wyschnac. Jak wiadomo zwykla szczoteczka nie radzi sobie z juz zasdchnietym tuszem, bo jest zwyczajnie zbyt miekka. On robi to rewelacyjnie. Grzebyk sklada sie, dzieki czemu niewygnimy igielek, nie zlamiemy. Nie rdzewieje, bo jest wykonany ze stali nierdzewnej. Jest latwy w czyszczeniu, wystarczy umyc ja w cieplej wodzie, lub przemyc wacikiem z plynem do demakijazu. Uzywam od kilku lat i jest nie do zdarcia!

Zakochałam się w tym produkcie i nie wyobrażam sobie malowania rzęs bez niego. Grzebyk rewelacyjnie rozdziela sklejone rzesy i usuwa z nich grudki. Przedtem do tej czynności używałam szczoteczki ze starej maskary ale nie dawalo to tak dobrego i szybkiego efektu jak ta szczoteczka. Grzebyk jest składany, poręczny i bardzo łatwy w czyszczeniu.

Mam go z swoich zbiorach kosmetycznych już jakieś dwa lata. Wiele razy sie zastanawiałam jak wyglądał mój makijaż oka bez tego grzebyczka ? Jeśli tylko mój tusz zaczyna strzelać focha nadchodzi pierwsza pomoc i reanimuje moje rzęsy. Potrafi rozdzielić i naprawić takie katastrofy, które normalnie powinny być zmyte. Oczywiście każde nałożenie tuszu potrafi pięknie "uformować" na oku i sprawić, że tusz wygląda tak ładnie, jak byśmy miały go na oku od urodzenia ;) Z tym produktem musimy nauczyć się operować, ponieważ grzebyczek jest metalowy, ale spokojnie można go ujarzmić :D Czyszczenie ? Żaden problem , przecieramy wacikiem z micelem lub żelem i znowu nówka. Cena może wydawać się wysoka, ale to produkt na lata.

Jako fanka tuszów do rzęs muszę mieć coś co mnie czasem poratuje kiedy jakiś się nie sprawdzi. Zakup tego grzebyka od jakiegoś czasu był zamierzony. Zdecydowałam się na ten konkretnie bo ma dobre opinie i mam zaufanie do marki Inglot. Sprawdza mi się bez zarzutu i bardzo mi się przydaje kiedy przesadzę z użyciem maskary, albo też kiedy na przykład mam tusz, który jest zbyt mokry. Wtedy przy pomocy tego grzebyka można to usunąć. Rozczesywanie rzęs po nałożeniu każdej warstwy sprawia, że możemy uzyskać bardziej spektakularny i widoczny efekt na rzęsach- osobiście bardzo to lubię. Grzebyk jest oczywiście bardzo praktyczny, składa się więc można swobodnie mieć go w kosmetyczce bez obawy, ze zajmie nam za dużo miejsca, albo że się zniszczy. Inwestycja na wiele lat, można go czyścić jest on metalowy. Bardzo przydatny gadżet dla tych osób, które lubią wyrazisty efekt uzyskany poprzez nałożenie większej warstwy tuszu, jak i dla tych, które lubią kiedy efekt jest bardzo naturalny i estetyczny- ten grzebyk nam w tym pomaga. Zapłaciłam za niego około 30 zł na stoisku Inglota, jednak zakładając, że jest trwały i wytrzymały to po prostu grosze, bo wiem, że będzie ze mną przez długie lata. Oczywiście też może nam się sprawdzić doskonale do rozczesania rzęsek przed nałożeniem maskary, lub nawet przed stylizacją brwi.

Każdemu zdarza się kupić tusz, który poskleja rzęsy albo robi grudki. Czasami przychodzi też taki dzień, że nasz tusz się kończy, i maluje nie tak jak dotychczas. Do tej pory używałam zwykłych szczoteczek takich od tuszu tylko kupowanych oddzielnie, ale kiepsko to działało. Kiedyś jeden z makijażystów pokazał mi ten grzebyczek i od razu polecił się zaopatrzyć w dwa. Jeden dla mnie i jeden do kufra. Tak też zrobiłam. Pomaga mi w sytuacjach kiedy rzęsy się skleiły albo zrobiły się nieestetyczne grudki i zamiast pięknie wydłużonych wyglądają jak wykąpane z smole. Wystarczy 1-2 ruchy i rzęsy wyglądają pięknie. Grzebyczek nie ściąga tuszu, czego się obawiałam, a tylko rozdziela rzęsy i likwiduje grudki. Jest bardzo precyzyjny. Duży plus daję także za wykonanie. Ząbki są metalowe i dobrze osadzone w plastikowej obudowie. Nie wypadają i są solidne. Łatwo jest je też wyczyścić czy odkazić. Produkt jest też składany, grzebyczek jest dobrze zabezpieczony, w czasie gdy go nie używamy.

Kupiłam pod wpływem recenzji na youtube chyba Red Lipstick Monster. Wcześniej nie wiedziałam, że takie urządzenia w ogóle istnieją. Rewelacja. Przy czyszczeniu rzeczywiście igły się wysuwają, jakby nie były przyklejone, może nie są. Nie wszystkie maskary potrzebują zastosowania takiego narzędzia, ale przy tych mocno pogrubiających pozwala uzyskać doskonałe rozdzielenie rzęs. Nie wiem jak mogłam go nie mieć, jest niezbędny.

Idealnie rozczesuje rzęsy, jest poręczny, łatwy do czyszczenia. Nic jeszcze tak nie pomogło mi w uzyskaniu idealnie rozczesanych rzęs jak to cudo ;) Jedyne zastrzeżenie jakie mogę do niego mieć to fakt, że przy niedelikatnym czyszczeniu będziemy gubić igły. W moim przypadku po grubo ponad roku używania zniknęły dwie. Jest to jednak wada, którą mogę mu wybaczyć, zwłaszcza że kosztuje ok. 20 zł i wydanie takiej kwoty raz na kilka lat nie stanowi znacznego uszczuplenia portfela.

Ten grzebyk to istne wybawienie, gdy rano mam mało czasu, a zależy mi na estetycznym i precyzyjnym makijażu oka. Wcześniej gimnastykowałam się z namoczonymi płynem micelarnym szpatułkami do uszu, co nie przynosiło zadowalających rezultatów. Potem zaliczyłam przelotny romans z grzebykiem plastikowym, ale za dużo było z nim zabawy, a i efekt nie ten. Z grymasem na twarzy wygmerałam z portfela całe 20zł na to osławione w blogosferze "cudeńko". Czy jestem zadowolona? Jak najbardziej. Malowanie rzęs stało się o wiele szybsze. Co prawda rozdzielenie mogłoby być bardziej precyzyjne, ale nie jest źle. Przy współpracy z odpowiednią maskarą spełnia moje oczekiwania. Warto zainwestować, by potem móc oszczędzić nieco czasu. A jak wiadomo, rano liczy się każda minuta ;)

Po tylu pochlebnych recenzjach skusiłam się na jego zakup. Całe szczęście niewiele kosztuje, bo według mnie to wyrzucone pieniądze. Wygląd jest bardzo obiecujący, wydawało mi się, że to będzie sposób na idealnie rozczesane rzęsy. Nic bardziej mylącego. Zamiast rozdzielać rzęsy zbija je w grupki, przez co wydaje się ich być o połowę mniej. Szczoteczka od tuszu rozdziela rzęsy zdecydowanie lepiej! Owszem ewentualnych grudek jest troszkę mniej, ale za to grzebyk notorycznie ściąga maskarę z końcówek rzęs, a po ich dodatkowym pomalowaniu przeważnie robią mi się owadzie nóżki. Jak dla mnie porażka, lepiej wydać te 2 dychy na zgrzewkę piwa...

Przede wszystkim kosztuje kilkanaście zł - a różnica w makijażu ogromna! Wszystkie mascary sklejały mi rzęsy, gdyż lubię teatralny efekt i nakładanie wielu warstw tuszu. Teraz na koniec przeczesuje rzęsy tym grzebykiem i wygląda wszystko pięknie... on jest genialny. No i można mieć nawet mascare za 10zł + ten grzebyk, a efekt i tak będzie fajny. Nie rozstaje się z nim :)

Cieszę się, że kupiłam ten grzebyk. Jest dokładniejszy niż zwykłe plastikowe grzebyki ze szczoteczką. Robi co powinien robić, czyli wystarczająco dobrze rozdziela rzęsy jeżeli trochę się skleją po użyciu maskary. Nie używam maskar, które masakrycznie sklejają rzęsy więc mi osobiście ten grzebyk wystarcza gdy wydarzy się wypadek. Polecam.