Olejek dostałam od siostry. Zamówiła go dla siebie z mocnym postanowieniem używania go, i dwa tygodnie później ścięła włosy na krótko. Bardzo krótko. Ponieważ nie miała już czego ratować, olejek powędrował do mnie. Moim świętym graalem wśród olejków do włosów jest Joico Restorative Oil, którego używam namiętnie od ponad roku czasu. Niedawno nabyłam nową buteleczkę, więc nie rozglądałam się za innym. No ale w tej sytuacji to grzech nie spróbować czegoś nowego.
Olejek jest zamknięty w niewielkiej, plastikowej buteleczce z odkręcanym wieczkiem. Pod zakrętką nie znajdziemy pompki a dziubek z małą dziurką, przez co dozowanie olejku to nic innego jak "spróbuj wylać na rękę akurat tyle ile potrzeba". Sam olejek ma przyjemną konsystencję. Dość wodnistą i o dziwo mało oleistą. Ma lekko złotawy kolor i zapach zbliżony do oliwki Johnson's baby.
Działanie:
Odkąd na powrót zaczęłam używać suszarki i szczotki do modelowania włosów, zaczęłam również przykładać większą wagę do zabezpieczenia ich końcówek. Tym bardziej, że są po dwukrotnym rozjaśnianiu i nie są z tego faktu zbytnio zadowolone. Ponad to moje włosy są nieco kapryśne. Lubią się puszyć i plątać. Olejek powinien stanowić remedium na wszystkie te problemy.
I ten tak też działa! Uwielbiam go stosować na mokre włosy, tuż przed ich rozczesaniem, suszeniem i układaniem. Nakładam go zawsze od ucha w dół. Dyscyplinuje wtedy włosy, wygładza je, uspokaja i przede wszystkim nawilża. To prawdziwa bomba nawadniająca dla włosów. Pomaga również je rozplątać i co najważniejsze, poprzez poślizg, który zapewnia łamliwość włosów schodzi do minimum. Po wysuszeniu i ułożeniu włosy są sypkie, błyszczące, lejące i takie pozostają. Na sucho wcieram jeszcze kroplę olejku Joico i włosy nie puszą się, nie sztywnieją i nie kapryszą aż do następnego mycia. Mogę je związać, zapleść, rozpuścić, nic na nich nie robi wrażenia. O dziwo nawet wilgoć (przeważnie wtedy zmieniałam się w pudla). Pamiętacie reklamę któregoś produktu Pantene Pro V? Jak kobieta rozpuszcza włosy i taką sprężystą kaskadą leją się na plecy? Dokładnie takie są włosy po olejku Revlon. Sprężyste. To słowo do nich najlepiej pasuje!
Jednak największym plusem w działaniu olejku jest to, że magicznie skleja rozdwojone końcówki. I to prawie wszystkie. I tutaj ma znaczną przewagę nad Joico, ponieważ przy nim niczego takiego nie zaobserwowałam. Po Revlonie włosy są nie wiem, jak to ująć, bardziej scalone? Zauważyłam też nieznaczną zmianę w ich strukturze. Nawet zaraz po umyciu są zdecydowanie bardziej gładsze i znacznie mniej porowate. Olejek też bardzo dobrze zabezpiecza włosy przed utratą wilgoci i redukuje elektryzowanie do zera. I co mnie najbardziej cieszy, to fakt, że Revlon (podobnie jak Joico) nie obciąża włosów. Wręcz przeciwnie, dodaje im lekkości i objętości.
Dziwne jest tylko to, że tak doskonale olejek działa tylko na mokre włosy. Na sucho po prostu je nabłyszcza i nic więcej. Z kolei Joico nałożony na mokre włosy też nie działa jakoś specjalnie cudownie. Zatem w moim przypadku najlepiej wypada kombinacja Revlon na mokre, a Joico na suche włosy.
Od jakiegoś czasu słyszę pytania, co też ja robię z włosami, bo są takie piękne i idealne. Ile zdrowia i nerwów kosztowała mnie walka z nimi przez te wszystkie lata, to ludzkie słowo nie opisze. A rozwiązanie było tak proste!
Nie bójcie się Panie olejków (nie olejów) do włosów. Nawet w sporej ilości. Jaki się okazuje, czynią cuda.
Pojemność olejku to 125ml. Zużywa się bardzo, bardzo powoli. Jednorazowo, nawet na bardzo długie włosy, wystarczy tylko kilka kropel, ale nawet gdybym wylała na głowę ćwierć butelki to uwierzcie mi, z nim nie da się przesadzić. Włosy go po prostu piją. I nigdy po nim nie są tłuste. Myślę, że jedno opakowanie będę miała co najmniej na dwa lata. Cena, z tego co widziałam w internetach jest bardzo przystępna. Biorąc pod uwagę jego działanie i wydajność, jest to stosunkowo niewielka kwota.
Gwiazdkę odejmuję za brak pompki. To jedyny minus tego produktu. Ciężko wylać odpowiednią porcję. Zwłaszcza, jeśli mam śliskie ręce i to dziadostwo uparcie wymyka mi się z rąk (swoją drogą dobrze, że buteleczka jest plastikowa). Poza tą drobną wadą, absolutnie nie ma do czego się przyczepić.
Ja i moje włosy pokochaliśmy ten olejek od pierwszego użycia. Polecamy go wypróbować. Zwłaszcza do suchych i zmaltretowanych włosów.
Składu się nie czepiam. Jeśli coś działa, a działa dobrze, to nie ma sensu kombinować.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie