Nie odnotowałam potrzeby częstszego farbowania siwulków. O dziwo się z tego nie cieszę (nadążacie jeszcze?). Łagodzi w porządku, zapach odpada
W nawiązaniu do tytułu tej recenzji - spokojnie, ja też już za sobą nie nadążam. Niedawno dość radykalnie ściełam włosy, bo uznałam, że czas na krótkie, teraz znowu marzą mi się długie, choć przy jesieni lekko zaczynają irytować już przy średniej długości. Szczególnie kiedy jest wietrznie i latają na wszystkie strony i co gorsza, przyklejają się do pomadki, a z pomadki lądują na okularach. Dodajmy do tego ich zadziwiającą objętość i grubość. Wiecie z czym się to wiąże, po prostu z obciążeniem skóry głowy i bólem jej samej. Wcierki stosuję cały czas, bo po pierwsze, lubię to uczucie masażu skóry, po drugie fajnie, gdyby zaczęły rosnąć szybciej (oj no co tam, że wiąże się to z częstszym przykrywaniem siwulków), a po trzecie odżywienie skóry głowy i załagodzenie zawsze na plus. Z tą wcierką mam pewien problem, mianowicie, nie wiem do końca jaką ostateczną ocenę jej dać. Zostawiam 3 gwiazdki, bo cztery to jednak ciut za dużo, powiedzmy, że wlatuje takie mocne 3,5 :) miałam lepsze po prostu. Dlatego tak to już zostawmy.
Opakowanie i wydajność
Butelka jest plastikowa, matowa, w kolorze ciemnej żółci, raczej od razu do wyhaczenia na półkach w drogeriach (po prostu się odznacza). Tak, muszę tutaj też zaznaczyć, że jest łatwo dostępna stacjonarnie, za co plus. Jak na Neboa przystało, plastik jest twardy, ale pod światło nawet widać, ile wcierki zostało do końca. Pojemność to aż 175 ml, raczej nietypowa, a na promocji zgarnęłam ją za 13 zł, także cenowo raczej jest tu bajkowo - warto dać jej szansę i głównie dlatego ja ją dałam. Opis produktu jest krótki, sposób użycia dostarczony, skład też, jest ok. Sam atomizer... no cóż, nie dla mnie. Kompletnie nie umiałam go wyczuć, podczas naciskania obracał mi się w każdą stronę, trochę nerwów mi zmarnował. Dlatego sięgnęłam po mojego klasyka - strzykawkę.
Używam jej z 2 miesiące jak nic, raczej co 2-3 dni. Nie jestem sumienna w jej wcieraniu, bo też nie codziennie myję głowę. A jednak masaż wzmaga u mnie przetłuszczanie. Wydajność oceniam dobrze. Zostało mi jej z pół butelki, przy nakładaniu 2 ml (pojemność strzykawki) co 2-3 dni można policzyć, że raczej prędko jej nie zużyję. A szkoda, bo już zgarniałabym kolejne produkty tego typu do testów. Szczególnie, że z tą Neboą nie jest jakoś spektakularnie.
Za atomizer gwiazdka w dół.
Konsystencja i zapach
Sam płyn jest lekko biały, konsystencja to typowa woda. Nabiera się ją szybko, wyciska strzykawką tak samo. Zapach... no cóż, niby ziołowy, z dozą perfum (raczej męskie nuty - cytrusowe), bardziej idzie w stronę morskiego. Jedno jest pewne - jest mocny, trochę chemiczny, mi nie leży totalnie. Męczy mnie.
Działanie
Już na drugim miejscu w składzie, zaraz po wodzie, znajduje się ekstrakt z chrzanu, co może wskazywać na raczej mocne działanie pobudzające włosy do wzrostu. Mi najłatwiej ocenia się ten aspekt patrząc na siwe włosy, z którymi walczę od momentu, gdy przekroczyłam wiek 18-tu lat :> jestem na etapie zakrywania ich henną, bardzo dobrze im to robi generalnie. Czy z tą wcierką zauważyłam, żebym musiała włosy pokrywać tą rośliną częściej niż raz w miesiącu? Nie. Także pod kątem porostu oceniam ją słabo.
Następnie mamy kolejny ekstrakt z jeżówki wąskolistnej, argininę, kwas szikimowy, panthenol. Brzmi całkiem ciekawie i serio działa - tj. łagodzi skórę. Czasem niestety odczuwam lekkie swędzenie nie wiadomo jakiego pochodzenia, choć z łupieżem nie walczę (całe szczęście). Ta wcierka koi moją skórę i za to wlatuje plus.
Czy wcierka wzmaga przetłuszczanie? Ciężko mi stwierdzić, bo nie zdecydowałam się jej na użycie po umyciu, jedynie przed. Powiem krótko - walczę o każdą minutę świeżości, dlatego nie chcę jej sobie dodatkowo zabierać wcieraniem. Może kiedyś się na to odważę i dopiszę coś od siebie w tym aspekcie.
Dodam jeszcze na koniec, że nie walczę z nadmiernym wypadaniem włosów. Lecą raczej standardowo, poza tym jest ich taaak dużo, że też muszę to brać pod uwagę. Nie mogę stwierdzić, żeby wcierka spowodowała osłabienie cebulek.. Nie zrobiła mi krzywdy.
Ogólnie jeżeli ktoś lubi tego typu produkty, to polecam spróbować. Myślę, że całkiem fajnie sprawdzi się osobom z wrażliwą skórą głowy, bo nie posiada drażniącego alkoholu. Wcierka nie rozgrzewa głowy, u mnie nie powodowała wypadania włosów, ładnie łagodziła. Fascynującego porostu nie odnotowałam. Mimo wszystko nie zrażajcie się tą opinią, wiadomo, że co głowa, to inne odczucia :)
Zalety:
- butelka plastikowa, matowa, w jednym kolorze. Raczej półprzezroczysta, pod światło widać aktualne zużycie. Napisów nie ma jakoś dużo, nie są przytłaczające
- pojemność 175 ml (raczej niestandardowa), zarówno w cenie regularnej jak i na promocji opłacalny produkt
- bardzo wydajna wcierka
- ładnie łagodzi skórę głowy i koi. Nada się wrażliwcom
- nie odnotowałam przy niej wypadania włosów, dlatego mogę powiedzieć wprost - nie zrobiła mi krzywdy
- nie wypowiem się na temat przedłużenia świeżości włosów, bo używałam jej zawsze przed myciem (walczę o każdą minutę świeżości), jeśli się coś tu zmieni, to oczywiście to zaznaczę :>
Wady:
- atomizer kręcił mi się we wszystkie strony świata podczas użycia, totalnie niekomfortowy. Nabieram ją strzykawką
- zapach mocny, duszący, raczej z aromatami męsko-morskimi, z domieszką ziół. Nie mój klimat, męczy
- nie wzmocniła efektu porostu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie