Zgłosiłam i z cała pewnością oceniłam, ale recenzja zniknęła :confused: Pojęcia nie mam czemu - opisuje swoje odczucia dokładnie i używam długo...Teoretycznie na jakich podstawach się usuwa recenzje? Nie na temat, za mało szczegółów, za krótki czas, brak umotywowania oceny...
No dobrze, drugie podejście.
Jestem przy końcu drugiego opakowania, choć co jakiś czas zdradzam z innymi balsamami. Nie wiem, czy kupię ponownie, nie jestem przekonana, czy jest wart wywalania takiej kwoty. W sumie cena to dla mnie jego głowna wada. Balsam stopniowo opalający za 90 prawie złotych, kosmetyk polskiej firmy - to przesada i tu zdania na pewno nie zmienie. Dove niewiele mu ustepuje, a kosztuje znacznie mniej...
Poza ceną - sporo plusów. Ładna, kolorowa, miekka tuba, którą przy końcu bez problemu można rozciąć. Konsystencja niezbyt gęstego kremu, dobrze się rozprowadza. Wchłania szybko, ale nie za szybko, Dove jest tu lepszy. Dodatkowo jakiś czas zostaje lekko klejąca warstwa, której nie lubie. Nie jest to klejenia, jakie dają niektóre samoopalacze, ale jest. Nawilża, ale nie spektakularnie, nie jest to na pewno kosmetyk odżywczy.
Opala STOPNIOWO. To balsam stopniowo brazujacy, co zmniejsza jego wydajność, ale pozwala na budowanie opalenizny dzień po dniu. Po jednym razie efekt będzie słaby, aplikacje trzeba powtarzac. U mnie nie robi plam, schodzi stopniowo, zmywając się dość dyskretnie. Nie jest może bardzo ciemny albo bardzo trwały, ale jak dla mnie komfortowy w uzyciu, Mam inne samoopalacze, urywam je, jeśli chciałabym szybszego efektu. Z Eris spokojnie dałam rade w Egipcie, daje teraz. Nie jestem zupełnie blada, mam lekko złocista skóre w tony żółte, z tym balsamem jestem łądnie i naturalnie opalona. Podobnie zadowolony był mój mąż, mający jasniejsza karnacje w tony rozowe. Efekt miał tak po 3 dniach.
Oczywiście najprzyjemniejszy jest słodki, kokosowy zapach i brak nut samoopalacza, również po paru godzinach :)
Używam tego produktu od: paru miesięcy
Ilość zużytych opakowań: koncze 2