Piękna opalenizna gwarantowana.
Piankę kupiłam przypadkowo - akurat byłam w drogerii i natrafiłam na to cudo, w cenie 16,99 zł. Jako, że jestem łasa na wszystko, co ma za zadanie przyciemnić skórę, to wrzuciłam go do koszyka.
Z Kolastyny bardzo chwalę sobie mgiełkę samoopalającą, używałam również żelu i balsamu, ale to forma pianki jest tą, która odpowiada mi najbardziej (vide:pianka-mus z Lirene, mój mały hit!).
Dziś śmiało mogę powiedzieć, że mus z Lirene będzie musiał podzielić się miejscem na podium z recenzowanym, kolastynowym cudem :)
ZALETY:
+Opakowanie: butelka z ciemnego plastiku i świetną pompką, zabezpieczoną dodatkowo zatyczką - lekka, poręczna i estetyczna.
+Konsystencja: płyn, który dzięki pompce zamienia się w leciutką i puszystą piankę. Łatwo ją rozprowadzić, wchłania się szybko i nie zostawia lepkiej warstwy - choć wiadomo, lepiej odczekać te 5-10 minut i dopiero się ubrać, by uniknąć plam.
+Zapach: słodki, kakaowy, charakterystyczny dla 'słonecznej' serii Kolastyny. Niestety, po kilku godzinach przebija zapach DHA, ale taki urok samoopalaczy. Najlepiej aplikować produkt wieczorem i rano wziąć prysznic.
+Wydajność, mam tę piankę od miesiąca i została jej na pewno połowa (aplikacja 3 razy w tygodniu).
+Przystępna cena - 150 ml/17 zł.
DZIAŁANIE:
Samoopalacz aplikuję po peelingu i depilacji. Przy reaplikacji staram się wcześniej złuszczyć naskórek przy pomocy ostrej gąbki, tak by uniknąć plam i zacieków. Jednorazowa aplikacja daje efekt złocistej i przyciemnionej skóry - coś jak pierwsze, mocniejsze słońce wiosną. Podwójna aplikacja za jednym zamachem daje intensywną opaleniznę - i tu radziłabym uważać, bo nawet u mnie, posiadaczki dość ciemnej karnacji z natury, był to efekt naprawdę widoczny i mocny. Opalenizna nie jest pomarańczowa, tylko złoto-brązowa - naturalna i równomierna. Ja lubię podkreślać swoją karnację i używam samoopalaczy przez okrągły rok (nie opalam się ani w solarium, ani na plaży, nigdy), u mnie efekt jest naprawdę zachwycający.
Stosowałam go czasem na twarz - choć wiem, że jest on dedykowany tylko do ciała. I tu radziłabym jednak trzymać się tego zalecenia, a do twarzy używać specyfików przeznaczonych właśnie do tej części ciała - samoopalacz lubił zapchać, ponadto mimo omijania okolic oczu - podrażniał.
Nie mam mu tego za złe, mimo wszystko - jest wyraźnie, dużymi literami napisane, że do ciała, to ma być do ciała!
Produkt schodzi stopniowo, po prostu blednąc. Regularne złuszczanie i nawilżanie pozwala uniknąć ciapek, zacieków czy wycierania się produktu - ale to dotyczy wszystkich kosmetyków samoopalających. Warto dodać, że produkt nie wysusza, nie zapycha i nie podrażnia skóry.
Kolastyna daje efekt tropikalnej, intensywnej opalenizny bez smug i zacieków - słoneczna plaża w środku zimy i piękna, apetycznie opalona skóra? To możliwe z tą pianką - a do tego słodki, kakaowy zapach, zero smug i plam, długotrwały efekt i wysoka jakość w parze z niską ceną. Oficjalnie ogłaszam, że ta pianka staje się moją ulubioną, a Wam polecam ją przetestować - zwłaszcza jeśli unikacie słońca, a chcecie mimo to dodać sobie trochę koloru ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie