Avon City Rush for Him EDT 

Godzina 16:00, 30 stopni w cieniu, rozgrzany beton, zakorkowane ulice. Po ośmiogodzinnym ślęczeniu przy biurku, wraca do domu zmęczony urzędnik. W dłoni ściska skórzany neseser, jego jasnoniebieska koszula (podobną nosił Al Bundy), którą rano pedantycznie wypieściło żelazko, jest teraz lekko zroszała od potu i przywalona ciężarem nazbyt długiej marynary. Słońce praży, jednak pan urzędnik nie ma zamiaru zrzucić z siebie przytłaczającej odzieży wierzchniej. Maszeruje szybkim krokiem, roztaczając wokół siebie rozmyty powiew przetrawionego sandałowca. Jeszcze o 7:30 biła od niego świeżo-pikantna łuna pieprznej elegancji, krzepko przytupującej ożywczym cytrusem. Zapach z prędkością światła przerodził się jednak w przezroczystą marę, która stała się blada jak lico albinosa. O godzinie 16 na skórze pana urzędnika nie pozostaje prawie żadne echo tego, czym skwapliwie schlapał się po porannej toalecie. Jego pachnidło po prostu zdechło... Czy były to perfumy City Rush? Bardzo prawdopodobne, bo ten zapach kończy egzystencję bardzo szybko...nawet nie wiadomo kiedy zamyka oko. City Rush jest okopany rutyną, nudny jak te same twarze, które codziennie mija po drodze pan urzędnik. Trudny do konkretnego opisania, jak osoba, która nie posiada żadnych znaków szczególnych. Bezbarwny jak sztywno uporządkowany i powtarzany od 30 lat rozkład dnia. Używam tego produktu od: 2 tygodnie Ilość zużytych opakowań: próbka 0,6ml