Od jakiegoś czasu obserwuję, że moja już bardzo dojrzała i mieszana skóra przestaje powoli tolerować wszelkie dotychczas używane przeze mnie mazidła pod postacią podkładów długotrwałych czy matujących. Nie wiem czy to też czasami nie jest tak, że przestałam ich używać i odzwyczaiłam się od widoku twarzy pokrytej podkładem czy faktycznie nadszedł już ten czas, że podkład a i owszem, ale tylko na jakieś wielkie wyjście, a na co dzień coś lżejszego. Jakby nie patrzeć, w pewnym momencie stanęłam przed dość trudną decyzją "co dalej?" Uznałam, że muszę szukać czegoś w segmencie kremów BB bądź CC z tym, że w przypadku tego ostatniego obawiałam się dość mocno ich cechy rozświetlającej. Mam mieszaną cerę, dość kapryśną. Latem kieruje się w stronę tłustą, natomiast zimą przesusza się okrutnie.
Po długim czasie drapania się po głowie, czytania opinii i zastanawiania się co by tu kupić, wybór padł na CC Chanel. Czy była to dobra decyzja? Hm, zależy czego się oczekuje od niego. Jest to krem korygujący, który wedle producenta ma w sobie 5 "supermocy", czyli ujednolicenie, nawilżenie, korektę, ochronę i blask.
Co do jego właściwości ujednolicających to zdecydowanie muszę przyznać, że mnie pozytywnie zaskoczył swoimi właściwościami kryjącymi. Już przy niewielkiej ilości produktu można przykryć nim delikatne przebarwienia czy niedoskonałości. Oczywiście nie ma tutaj mowy o tym, ze poradzi sobie z jakimiś super widocznymi niedoskonałościami czy plamami, bo nie. Mam tu bardziej na myśli niewielkie skórne problemy. Równie dobrze maskuje rozszerzone pory, co uważam za kolejny duży plus. Skóra faktycznie jest ujednolicona i wygładzona.
Ma również nawilżać dzięki zawartości kwasu hialuronowego. Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do "cudownych" składników kolorówki, ale przyznaję, że po aplikacji kremu skóra staje się elastyczna, sprężysta i miękka. Krem w żaden sposób nie wchodzi w żadne zmarszczki mimiczne, nie osiada na skórze tylko wtapia się w nią.
Co do jego właściwości korygujących, dzięki którym ponoć po miesiącu stosowania krem koryguje oznaki starzenia się skóry i jednocześnie poprawia wygląd jej powierzchni (redukuje drobne zmarszczki czy linie). Ze mną jest tak, że nie wierzę w żadne takie właściwości kosmetyków tego typu i nie takie mam oczekiwania wobec nich. Jedynie w co wierzę w przypadku redukcji oznak starzenia się skóry, to zabiegi z zakresu medycyny estetycznej i wedle mnie żaden krem taki czy inny nie wpłynie na redukcję takich niedoskonałości w sposób długotrwały. Owszem, doraźnie może coś zamaskować, optycznie wyrównać czy spłycić, ale po zmyciu z twarzy prawda ujrzy światło dzienne:) Niestety po kilku miesięcznym stosowaniu tegoż kremu oczywiście nie zauważyłam żadnego długotrwałego spłycenia linii czy zmarszczek.
Krem posiada filtr SPF 50. Nie mam wiedzy czy to dobry składnikowo filtr, ale jeśli cokolwiek chroni to chwała mu za to. Zaznaczam przy tym, że podczas aplikacji, pomimo wysokiego filtru nie bieli skóry ani nie stawia wielkiego oporu. Dość mocno zaskoczył mnie swoją trochę lejącą się konsystencją, ale dzięki temu łatwo rozkłada się na skórze. Nie pozostawia żadnych smug, z przyjemnością można dokładnie rozpracować go na twarzy.
Ponoć dzięki ekstraktowi ze śliwki kakadu, który jest bogaty w witaminę C, poprawia się naturalna zdolność skóry do odbijania światła, co nadaje jej promienny i długotrwale wypoczęty wygląd - tak twierdzi producent. Inaczej mówiąc, krem po aplikacji pozostawia skórę naturalnie i estetycznie błyszczącą. Muszę przyznać, że tej jego właściwości najbardziej się obawiałam. Mieszana skóra i dodatkowy nienaturalny błysk to nie jest coś za czym tęsknię. Jako że zdecydowałam się na niego w porze jesienno zimowej, czyli w czasie kiedy moja skóra kieruje się bardziej w stronę suchą, to muszę przyznać, że ów błysk dodaje uroku. Nie wiem jak będzie sprawował się porą o wyższych temperaturach niż kilkanaście stopni, kiedy moja skóra zmieni kierunek, ale dam znać za jakiś czas. Zobaczymy:)
Stosuję go codziennie, przypudrowuję pudrem sypanym, na to róż i w takiej formie wytrzymuje 5h-6h. Potem trzeba zerknąć do lustra i skorygować co nieco, ale tragedii nie ma. Myślę, że kluczem do jego dobrego wyglądu na skórze jest też aplikowana ilość. Tutaj w 100% sprawdza się powiedzenie, że im mniej tym lepiej. Fakt, że można go dokładać w miejsca, które tego potrzebują i nie tworzy w ten sposób maski, ale zauważyłam, że jednak przy mniejszej ilości skóra wygląda lepiej.
Podsumowując: decydując się na niego musimy pamiętać, by nie oczekiwać od niego cech typowego podkładu bo nim nie jest. Na 100% nie sprawdzi się podczas całonocnych wyjść czy innych imprez. To krem do stosowania w dzień i na co dzień. Docenią go bardziej skóry mocno dojrzałe oraz takie, które nie lubią właściwości "podkładowych". Dostępny w kilku odcieniach, zamknięty w tubie o poj. 30ml.
Edit 08.06.2019 : Niestety podczas temperatur w okolicach +25 C i więcej, nie sprawdził się. Jego treściwa konsystencja i wysoki filtr sprawiły, że skóra stała się nim bardziej oblepiona aniżeli pokryta. Oczywiście powrócę do niego, ale dopiero późną jesienią i zimą. Póki co testuję inne wynalazki:)
Zalety:
- wygląd na skórze
- doraźna korekta niewielkich niedoskonałości
Wady:
- póki co nie zauważyłam, ale zobaczmy jak sie będzie sprawdzał latem
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie