Zaznaczę, że z tego co wiem, ten kremik występuje w dwóch wersjach: Bright Fit (rozświetlający) i Cotton Fit (matujący). Ja kupiłam próbkę Bright Fit, mimo cery mieszanej i pozostałości do lubowania się w macie (bałam się, że matujący da nieładny, sztuczny efekt). I myślę, że dlatego nie dam 5 gwiazdek.
Zacznijmy od początku - kremik testowałam na podstawie próbki. Wydawała się niewielka, ale starczyła na 4 użycia. OGROMNY plus za wydajność. Wystarczyła naprawdę odrobina, żeby pokryć całą twarz. U mnie sprawdzała się tylko jedna warstwa. Wyśmienicie.
Bardzo podobał mi się zapach. Taki kremowy. Podobnie jak konsystencja - nie była rzadka, tylko właśnie kremowa. Paluchami (tak zazwyczaj nakładam wszystko na japę) rozsmarowywało się idealnie, jak już napisałam - odrobinka i szybkie ruchy, a cała twarz była w bebiku.
Kolor - testowałam W13, drugi z kolei. Wydawał się lekko za jasny przy nakładaniu, ale jak już wmasowałam w twarz, to idealnie się stapiał.
Super sprawą jest bogata gama kolorystyczna, z podziałem na zimne i ciepłe podtony. Kolor nie wpadał w róż, z czego jestem ogromnie zadowolona, nie wpadał w żółć mocno - dla mnie trochę szkoda, ale i tak dawał bardzo naturalny i przyjemny efekt.
Bardzo mi się podobało, że wyrównywał koloryt cery, ukrywał zaczerwienienia, ale widać było piegi! Jestem posiadaczką paru piegów na krzyż, z których jestem ogromnie dumna i boli mnie fakt, że zazwyczaj nie widać ich pod podkładem. Tutaj - dało się je przyuważyć a jednocześnie poliki były ładne i nieburaczane <3
Zaraz po nałożeniu lekko właził w załamanie górnej powieki. Jak przyklepałam palcem, to po paru minutach zbierał się znowu, musiałam przyklepać jeszcze raz i było ładnie. Zmarszczek nie podkreślał. Pory też wyjątkowo nie mogły się pochwalić obecnością na mojej twarzy - raczej nie było ich widać. Poza trzema, które są tak wielkie, że widać je z Księżyca.
Na mojej twarzy utrzymywał się cały dzień. Naprawdę cudny, nie miałabym się do czego przyczepić i nie wiem, czy nie zostałby moim KWC, gdyby nie jedno ale:
Przy nałożeniu niewielkiej ilości na poliki otrzymywałam efekt ładnego rozświetlenia, takiego delikatnego. Jak nałożyłam za dużo [a naprawdę - różnica między "wystarczy" a "za dużo" była trudna do zauważenia] - twarz mi się trochę nieestetycznie, w moim mniemaniu błyszczała. Niemniej - dało się to znieść.
Niestety - przy mojej mieszanej cerze i obecnych letnich upałach - po paru godzinach sebum na polikach, nosie i czole (czole szczególnie) świeciło się jak bilbord nocą. Jest w tym trochę mojej winy, bo mogłam zdecydować się na Cotton Fit, wtedy może byłoby lepiej. Tak niestety - nie zdecyduję się ponownie na tę wersję, bo efekt nabłyszczenia po paru godzinach jest okropny. Jak przetestuję Cotton Fit, to może zmienię ocenę. Jednak Bright Fit - moim zdaniem dobre dla osób z normalną i suchą cerą. Dla mieszanej i tłustej nie nada się na dłuższą metę, mimo obiecujących efektów zaraz po nałożeniu.
EDIT: Testowałam też Cotton Fit w tym samym odcieniu i niestety moje przypuszczenia się sprawdziły - daje brzydki matowy efekt szpachli jak każdy tani podkład matujący. Nawet nie umywa się do wersji Bright.
Ilość zużytych opakowań: jedna próbka - 4 użycia