Nacomi 100% organiczny olej z dzikiej róży 

Szukając idealnego produktu do masażu twarzy natrafiłam na ROSE HIP OIL od Nacomi. Wybór padł na niego, ze względu na działanie przeciwzmarszczkowe oraz niską komodogenność. Z racji, tego, że ma lekkie zabarwienie, dodaję go do kremu. Taką mieszankę nakładam na twarz i dekolt co wieczór i wykonuje masaż gua sha. - Lekki - Nawilża - Wyrównuje koloryt - Szybko się wchłania - Bezwonny - Szklane opakowanie z pipetą - I co najważniejsze - nie zapycha porów Stosuję go też do olejowania włosów i efekty są świetne . Jedynym minusem jest właśnie to lekkie barwienie.

Olej ten ma intensywną, pomarańczową barwę. Brudzi wszystko dookoła i bardzo ciężko doprać rzeczy nim ubrudzone (poszewkę od poduszki, etc.). Do cery nie sprawdza się za dobrze. Jest dość ciężki i ciąży na twarzy. Za to z włosami radzi sobie nieźle, ale wieczne spanie na ręczniku jest dość uciążliwe, tym bardziej, że jest wiele olejów, które nabłyszczają włosy bez ich obciążania.

Nie polecam dla osób, które lubią jak kosmetyk od razu wsiąka. Niestety ten olejek się w ogóle nie wchłania. Problematyczny jest też jego kolor - intensywnie żółty. Pobrudził mi kilka koszulek, z białej nie do końca zeszło. Jeśli chodzi o działanie to też nie zauważyłam, żeby cokolwiek nawilżył czy pomógł z przebarwieniami. No i zdecydowanie nie nadaje się do cery trądzikowej, bo(przynajmniej mnie) zapycha. Jedyne zastosowanie jakie dla niego widzę to stosowanie pod oczy. Do tego się nadaje nawet nieźle, nie podrażnia i moja zmarszczka mimiczna nieco się rozprostowała. Jak dla mnie bubel. Na szczęście nie był drogi, bo dorwałam go na przecenie.

Olej ten kupiłam już jakiś czas temu w drogerii internetowej, płacąc za buteleczkę o pojemności 50ml, wykonaną z ciemnego szkła (to akurat walor, gdyż zaciemnienie chroni zawartość przed utratą cennych składników pod wpływem promieniowania słonecznego) około 20 złotych. Biorąc pod uwagę fakt, że otrzymujemy 100% olej z dzikiej róży, bez żadnych, zbędnych dodatków, cena jest w porządku. Minus to brak jakiegoś fajnego dozownika, choćby pipetki - niestety przy wylewaniu produktu na dłoń łatwo przesadzić z ilością, co niezbyt pozytywnie wpływa zarówno na wydajność, jak i niepotrzebnie marnuje olej. Co do właściwości stricte fizycznych: konsystencja jest płynna, ale typowo tłusta, czyli jak na olej przystało, zapach lekko chemiczny (dla mnie neutralny, gdyż na szczęście nie jest zbyt intensywny), zaś kolor mocno pomarańczowy. Niestety aplikując olej np. na twarz trzeba liczyć się z tym, iż zafundujemy sobie wybrudzoną poduszkę, gdyż specyfik nie jest w stanie wchłonąć się w skórę. Ja stosowałam go początkowo głównie na buźkę jako domknięcie pielęgnacji wieczornej, choć nie był to jakiś szczególnie długi okres użytkowania (niestety ta bardzo tłusta warstwa na twarzy i zabrudzenia pościeli działały na mnie drażniąco na dłuższą metę). Następnie pozostałą zawartość wykorzystałam do olejowania włosów (w tym przypadku ani tłustość, ani pomarańczowe zabrudzenia wokół bynajmniej mi nie przeszkadzały, gdyż czupryna schowana była pod czepcem). Przechodząc do efektów. Cera po stosowaniu oleju nabrała dodatkowej dawki nawilżenia, nie zauważyłam zaś wpływu na przebarwienia, ale to być może ze względu na zbyt krótki okres użytkowania (około 3 tygodni). Ważne, iż olej nie spowodował na mojej skłonnej do tegoż cerze żadnych niemiłych niespodzianek. Jeśli zaś chodzi o rezultaty na włosach, tutaj było naprawdę super! Pasma stały się miękkie, nabrały blasku, znacznie mniej się puszyły i wyglądały zdecydowanie zdrowiej. Reasumując: gdyby olej ten ze względu na swoją wchłanialność (a właściwie jej brak) i intensywną, pomarańczową barwę nie był tak uciążliwy w użytkowaniu, z pewnością sięgałabym po niego znacznie chętniej. A tak bardziej polecam go do olejowania włosów, aniżeli aplikacji na twarz. Jednak wciąż jest to specyfik godny rekomendacji, gdyż dobrze działa.

Jak głupio to nie zabrzmi - po tym oleju jest mi dobrze w twarz. Nie potrafię inaczej tego określić. Produkt jest genialny. Doskonale sprawdza się w przypadku zaczerwienień na twarzy, często moje policzki są podrażnione, a odkąd używam tego oleju problem zniknął. Po nalozeniu nadaje skórze lekki kolor, ale znika on całkowicie po umyciu twarzy. Jest to najbardziej kojący olej ze wszystkich, które obecnie używam, po nałożeniu automatycznie znika uczucie pieczenia, ściągnięcia czy świądu w niektórych partiach twarzy. Wyobraź sobie, że kładziesz twarz na najbardziej miękką i delikatną poduszkę jaką potrafisz, takie uczucie mam po nałożeniu tego oleju. Bardzo szybko redukuje zaczerwienienia i podraznienia np. Po peelingu. Nie zatyka porów, nie zauważyłam żeby przez swój dość intensywny kolor brudził pościel. Produkt poleciłam mojej mamie, która ma cerę naczynkową i widać wyraźną poprawę.

Wydawałoby by się, że czego jeszcze można chcieć od olejku z owoców róży? Tłoczony na zimno i bio. Ale to nie ta róża. To jest czysty olejek bez żadnych dodatków. To na plus. Ale jest robiony z dzikiej róży (Rosa canina) a nie z róży piżmowej (Rosa moscheta). To właśnie róża piżmowa jest stosowana w dobrych olejkach do skóry. Ma inny skład niż róża dzika. To wyjaśnia dlaczego ten olek jest tak kolorowy - pomarańczowy (dość mocno - bardziej niż inne olejki z róźy). Pachnie całkiem przyjemnie. Nie można doszukiwać się w nim zapachu kwiatów róży, bo to nie jest olejek z kwiatów. Nie mam pewności, czy do jego pozyskiwania używane są całe owoce, czy tylko pestki, bo producent tego nie precyzuje. Na swoją pojemność bardzo tani. Ale te droższe olejki są zazwyczaj robione z róży piżmowej. Do twarzy, do włosów, do ciała. Niestety mocno barwi skórę, więc na dzień raczej nie. Na noc - na tonik/esencję i pod krem. Ale uwaga - może barwić pościel. Zdecydowanie nie jest to taki olejek jakiego szukam, bo róża róży nierówna.

To nie jest mój pierwszy olejek różany do pielęgnacji twarzy. Ten jednak nie zdobędzie miejsca na podium w tej kategorii. Pomijając już nawet to niezbyt wygodne aplikowanie, gdyż nie ma załączonego kroplomierza ( w aptece było takie zakręcane ), ten olejek zamiast usuwać przebarwienia, nie robił praktycznie nic. Zużyłam resztkę tego wynalazku do włosów, bo nie chciałam wyrzucić, tu lepiej się sprawdził, ale nie jest on do tego i dlatego więcej go nie kupię. Kolejny bubel od Nacomi.

Mam skórę suchą i walczę z przebarwieniami a podobno ten olejek ma w cudowny sposób je rozjaśnić. Kupiłam go na promocji w Hebe za 18 zł. Olejek ma pojemność 50 ml więc biorąc to pod uwagę to zakup się opłaca. Zamknięty jest w ciemnej butelce aby chronić przed promieniami słonecznymi jego składniki aktywne .Niestety nie ma ani kroplomierza ani pipety. Otwór dozujący jest duży i kilka razy , przyzwyczajona do dozowania kroplami przechyliłam butelkę i mi się olejek wylał na stół .W końcu przełożyłem kroplomierz z innego olejku aby nie marnować więcej produktu. Kolor jest intensywnie pomarańczowy, barwi skórę i poszewkę poduszki. Najlepiej mieszać kilka kropli z kremem wtedy efekt jest subtelniejszy. Zapach nie jest różany, raczej kwaskowaty ale nie odrzucający. Stosowałam na twarz ale jest mocno tłusty i słabo się wchłania. Nie zauważyłam rozjaśnienia przebarwień raczej nadaje lekki kolor skórze ale nie o to mi chodziło.Zawiera dużo witaminy C która powinna działać na plamki na skórze a tu jakoś słabo wyszło. Większą część zużyłam na włosy bo kończyła się data ważności a nie lubię wyrzucać kosmetyków Obawiałam się że moje blond pasma może zabarwić ale dobrze się wypłukuje. Włosy są gładsze, łatwo się rozczesują i lepiej wyglądają. Nie mam zbyt dobrych wspomnień jeśli o niego chodzi.Nie jest zły ale oczekiwałam czegoś więcej.

Olejek z Nacomi jest bardzo przyjemny w używaniu. Na początku używałam go jak maseczki - grubą warstwę nakładałam na jakiś czas na twarz, a później ścierałam. Jednak od jakiegoś czasu dodaję 2-3 kropelki do kremu na noc i w takiej roli sprawdza mi się świetnie! Trzeba jednak uważać na jego kolor - jest mocno żółty i ten odcień zostaje na skórze do wchłonięcia się/zmycia, więc może barwić np. poduszkę i z tego powodu nie bardzo nadaje się na dzień.

Jeden z lepszych olejków r dzikiej róży dostępny stacjonarnie. Kupuje zawsze na promocji i używam do twarzy z dodatkiem żelu hialuronowego oraz do maseczek glinkowych. Dobry skład , polska marka, dobra cena, łatwo dostepny stacjonarnie. Świetnie działa na naczynka, ładnie wyrównuje koloryt skóry.

Oleju z dzikiej róży stosuje do olejowania włosów od 5 miesięcy. Znacznie zmniejszył się problem z puszeniem oraz przetłuszczaniem. Super oczyszcza oraz nawilża. Polecam każdemu kto boryka się z przesuszonymi i łamliwymi włosami :)

Kupiłam olej ze względu na właściwości wzmacniające naczynka oraz rozjaśnianie. Mam cerę mieszaną, ale z delikatnymi naczynkami i szukam produktów także na ten problem. Czytałam wcześniejsze opinie, jednak opinie to jedno a przetestowanie to drugie. Buteleczka z ciemnego szkła z nakrętką i brak jakiejkolwiek pipety czy czegokolwiek do dozowania jednak jest denerwująca. Pomarańczowy olejek trzeba wylać na dłoń i uważać by nie było zbyt dużo ponieważ można z ilością przesadzić. Podziwiam osoby, które są w stanie z takiej butelki dozować jedną kroplę - mi się to niestety nie udaje. Następnie trzeba jakoś produkt z ręki wykorzystać i tu pojawił się kolejny problem. Nie byłam w stanie wymieszać go z czymkolwiek. Początkowo wyglądało że na dłoni wymieszał się zarówno z kremem, kwasem hialuronowym bądź z żelem aloesowym, ale podczas aplikacji po prostu się mazał. Pozostawał na twarzy, tworzył nierówne plamy, oblepiał i się nie wchłaniał. Stosowałam olejek tylko na noc, ale i tak kładłam ręcznik na poduszkę, jak już miał się wytrzeć to wolałam aby nie był na poszewce. Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie będę się nim bawić i zaczęłam dodawać do maseczek z glinki. W tej roli sprawdził się lepiej chociaż nadal trzeba było uważać przy dozowaniu ponieważ maseczka mogła wyjść za tłusta. Na szczęście już się skończył. Właściwie to nie wiem jak ocenić produkt. Niby coś tam robi ale używanie bardzo denerwuje. + delikatne wyrównuje koloryt, + szklana, ciemna butelka, - w butelce brak pipety, czegokolwiek do dozowania, - nie wchłania się, - maże się po twarzy Zapachu i koloru nie oceniam, to produkt naturalny chociaż zdaję sobie sprawę, ze nie wszystkim będzie odpowiadał.

Olejek mam już jakiś czas. Stosowałam go tylko na noc, ponieważ barwił mi twarz na pomarańczowo, poza tym kiepsko się wchłaniał a naprawdę długo go wmasowywałam w twarz. Nie zdziałał u mnie cudów, a wręcz odwrotnie zapchał mi twarz. Po jakimś miesiącu regularnego używania leży gdzieś w szufladzie i raczej do niego nie wrócę. Być może nie jest odpowiedni dla mojej skóry

Stosowałam na noc ponieważ olejek ma kolor żółto-pomarańczowy przez co brudzi ubranie i poduszkę, nie nadaje się na dzień. W moim przypadku zapycha od pierwszego użycia, na twarzy pojawiło się z dnia na dzień dużo czerwonych wyprysków. Robiłam kilka podejść do tego produktu, ale za każdym razem efekt jest ten sam.

Uwielbiam organiczne oleje do twarzy. Ten niestety nie należy do moich faworytów. Największym rozczarowaniem była jego żółta, brudząca i niewchłaniająca się konsystencja. Nie nadaje się do stosowania na co dzień, właśnie ze względu na zabrudzenia, które pozostawia. Olej stosuję mieszając niewielką ilość z kremem lub glinką. Całkiem dobrze odżywia skórę ale są oleje, które robią to samo nie farbując przy tym naszej twarzy.

Od lat borykałam się z problemem popękanych naczynek. W pewnym momencie sytuacja była tak dramatyczna, że zaczęłam się wstydzić wychodzić z domu bez makijażu! Moja cera była moim największym kompleksem, który naprawdę zaczął utrudniać mi życie! Przyznam, że na początku nie chętnie podeszłam do używania oleju. Nie byłam przekonana, że olej jest w stanie mi pomóc. Myliłam się! Wystarczyły 2 miesiące, żeby moja skóra zmieniła się nie do poznania! Jestem pewna, że nie uwierzyłabym w jego działanie, gdybym nie przekonała się na własnej skórze, ale uwierzcie mi, warto!

Oleje to jeden z filarów mojej pielęgnacji. Używam ich do pielęgnacji twarzy, ciała, włosów, do picia i do ssania - wtajemniczeni będą wiedzieli, o co chodzi :-). Mam swoje ulubione, ale ciągle próbuję nowych. Do zakupu oleju z dzikiej róży Nacomi zachęciła mnie obietnica rozjaśnienia przebarwień i wyrównania kolorytu, o odmłodzeniu skóry nie wspominając. Znam oleje, które rzeczywiście mają takie działanie. Olej Nacomi niestety do nich nie należy. Olej ma bardzo intensywną żółto-pomarańczową barwę. Nie jest zbyt gęsty, trochę przecieka przez palce. Trzeba uważać z aplikacją, bo łatwo o niezły bałagan. Miałam butelkę z nakrętką, bez pipetki, więc doszedł też problem umiejętnego wydobywania go z opakowania. Zapach? Nie spodziewajcie się niczego związanego z zapachem róży. Najgorsze jest to, że ten olej nie wnika w skórę, tylko utrzymuje się na powierzchni! Rozsmarowując go po skórze miałam takie wrażenie, jakbym próbowała pomalować się żółto-pomarańczową oleistą farbką i mi to nie wychodziło - coś jakby malować plastik akwarelą. Ilekroć nie próbowałam, zawsze to samo - ruchome, niezastygające mazy na skórze. W połączeniu z kremem olej dawał złotą maź, która miała tę jedyną przewagę nad samym olejem, że dało się ją równomiernie rozprowadzić na skórze. Ze zrozumiałych względów (intensywny kolor) oleju używałam na noc. Miałam wrażenie, że w ogóle nie wchłaniał się w skórę, ale za to świetnie w pościel i piżamę. Zostawił po sobie wiele pamiątek w postaci intensywnych żółtych plam, które trzeba było potem potraktować odplamiaczem. Czy warto było się z nim męczyć? Absolutnie NIE! Pomimo regularnego i długiego stosowania (jest bardzo wydajny) nie zmniejszył intensywności moich przebarwień i nie wyrównał kolorytu. Żeby być zupełnie uczciwą, powiem tylko, że pozwalał utrzymać skórze właściwy poziom nawilżenia. Oprócz tego żadnych innych efektów. Naprawdę nie znam drugiego tak kłopotliwego kosmetyku, który dawałby tak małe korzyści. Najsłabszy olej, jakiego próbowałam.

Olejek tej marki jest slabszy w dzialaniu niz innych firm i niestety brudzi ubrania, posciel i wszystko dookola. Marnuje sie go sporo, bo nie ma dozownika (pipetki). Gorzej sie wchlania, zostawia tlusta powloke na skorze przez dlugi czas.