Feel Free Green Leaves, Hemp Liposome Calming Serum Łagodzące serum do twarzy

Serum o żelowej konsystencji i delikatnym zapachu. Bałam się, że będzie się kleić - nic podobnego. Przyjemnie nakłada się, rozprowadza i błyskawicznie wchłania. Nie miałam wygórowanych oczekiwań, a tu takie zaskoczenie! Nawilżenie już od pierwszego użycia. Po około pięciu dniach było widać, że cera wygląda inaczej - zdrowo i promiennie. Niby wszystko fajnie, ale zabrakło tego czegoś, więc nie jest to mój ulubieniec.

Mam cerę suchą, więc nawilżenie jej to podstawa. Stosując serum rano i wieczorem widziałam, jak moja skóra wręcz wypija ten kosmetyk. Dobrze sprawdzał się do łagodzenia podrażnień i uspokajania cery w czasie wyprysków, które lubiły pojawiać się zaraz przed trudnymi dniami. Skóra po serum była gładka i nawilżona, spokojna i gotowa na przyjęcie kremu do twarzy. Konsystencja lekko żelowa, gęsta, łatwo się rozprowadza po twarzy. Jednak przyczepię się trochę do samej pipety, którą ciężko nabiera się kosmetyk, do tego samo serum jest mało wydajne. Ale zważając na działanie i wcale nie wysoką cenę, jestem w stanie to wybaczyć, aczkolwiek popracowałabym nad samą pipetą. W ogóle buteleczka jest szklana i bardzo mi się podoba.

Kupiłam to serum, ponieważ markę Feel Free darzę ogromną sympatią. Większość jej produktów jest naprawdę godna polecenia, a co najważniejsze - nie robią krzywdy mojej kapryśnej cerze. Serum łagodzące jest dobre, choć ma swoje minusy, a raczej jeden ogromny - opakowanie i sposób aplikacji. Samo serum jest lekkie, dobrze nawilża skórę, przyjemnie pachnie, nie zapycha, nie pozostawia tłustego filmu, ale wydobyć je z opakowania to jest mordęga! A szczególnie na końcówce, zostaje trochę produktu, którego nie da się wydobyć z tej buteleczki. Ugh!

Opakowanie produktu to szklany, podłużny słoiczek z drewnianą zakrętką i pipetą, która niestety nie działa zbyt dobrze - nie nabiera dobrze produktu i łatwo się zatyka. Szata graficzna minimalistyczna (z drobnymi liśćmi konopii) i przyjemna dla oka. Serum jest żelowe, przezroczyste o lekko żółtawym zabarwieniu z widocznymi zielonymi drobinkami, natomiast bardzo łatwo się rozprowadza, a kolor i drobinki nie są widoczne na twarzy. Zapach dość delikatny, ale nieco dziwny, roślinno-mączny. Odnośnie działania - serum dość dobrze nawilża i koi skórę. Nie powoduje zwiększonego wysypu, szybko się wchłania i dobrze zgrywa z innymi produktami pielęgnacyjnymi. Latem sprawdza się dobrze pod makijażem, ponieważ nie jest tłuste ani klejące. Dobre, lekkie serum, które moim zdaniem sprawdzi sią cerom tłustym bądź normalnym czy mieszanym. Dla skór suchych nawilżenie będzie moim zdaniem zdecydowanie za małe.

Założyłam to konto tylko po to, by ocenić ten produkt. Przed zakupem zaznajomiłam się z opiniami i postanowiłam spróbować - rzeczywiście produkt jest lekki, nie zapycha i wycisza skórę. Największym zaskoczeniem był moment, gdy zaczęły pojawiać mi się comiesięczne zmiany skórne, zastosowałam ten (i tylko ten, by sprawdzić działanie) kosmetyk i muszę przyznać, że byłam w szoku. Najczęściej z takimi zmianami trochę walczyłam a po użyciu tego serum zniknęły w ciągu 2 dni. Jak na taką cenę produkt sprawdza mi się naprawdę dobrze i czuję, że jeszcze do niego wrócę.

Produkt kupiłam na promocji w Hebe w zestawie z innymi produktami. Muszę przyznać że firma bardzo mnie zaskoczyła. Oczywiście pozytywnie. Serum bardzo dobrze się sprawdziło. Ma bardzo delikatny zapach, mało wyczuwalny. Bardzo dobry skład. Po nałożeniu skóra wygląda naprawdę promiennie i zdrowo. Skóra jest nawilżona i gładka w dotyku. Szybko się wchłania. Mam wrażenie że dość szybko się skończył. Wystarczył na około miesiąc. Minus za pipetkę, jest z nią coś nie tak bo widzę po opiniach, że nie tylko ja mam z nią problem. Produkt ciężko się wydostaje z buteleczki.

Jestem pod wrażeniem opakowań Feel Free - są śliczne! Co do produktów mam różne uczucia. Niektóre stosuję stale i kupuję kolejne opakowania, a co do niektórych mam mniejszy entuzjazm. Feel Free, Green Leaves, Hemp Liposome Calming Serum stosuję pod krem (a wcześniej tonik, esencję, czasami ampułkę). Jest przyjemne. Gęste, ale nie tłuste. Nie podrażania, nie ściąga skóry. Natomiast pipetka niezbyt sobie radzi z oddaniem liposomów. Nabiera żel razem z liposomami, a potem chętniej oddaje żel niż liposomy. Więc mam wrażenie, że te biedne liposomy wysychają gdzieś na ściankach pitetki. O dobroczynnych efektach działania serum nie wypowiadam się. Używam tak wiele kosmetyków pielęgnujących, że trudno mi przypisać efekt końcowy do któregokolwiek z nich. Nie mam też stuprocentowego przekonania, że serum jest koniecznością. Myślę, że wiele osób jest zadowolonych używając jednego, dobrego kremu. Ja używam bo lubię. Wieloetapowa pielęgnacja jest dla mnie relaksująca. W efekcie skórę mam dobrze nawilżoną i ogólnie (pomimo wieku) w dobrej formie. Czy polecam to serum? Tak. Czy można bez niego żyć ? Tak.

Mam cerę mieszaną, miejscowo tłustą. W okresie jesieni moja skóra niestety jest przesuszona, dlatego zaciekawiło mnie to serum ze względu również na to, iż lubię inne produkty z feel free. Aloes moja skóra uwielbia, konopie również, od razu więc gdy zobaczyłam tę serię w Hebe bez namysłu kupiłam serum i mgiełkę :)). Opakowanie - pojemniczek z ciężkiego szkła, z pipetką, zakrętka drewniana. Opakowanie ładne, ale pipetka ciężko chodzi, niełatwo jest wybrać produkt do końca. Konsystencja - żelowa, jak to aloes. Bez problemu się rozsmarowuje. Mam wrażenie, ze zamienia się z żelu w ciecz, szybko się wchłania. Zapach - bardzo delikatny, świeży. Działanie - dla mnie bardzo dobre. Świetnie nawilża, nie zapycha porów. Nie pozostawia tłustej, ani klejącej się warstwy. Po użyciu skóra jest ukojona i matowa. Ja nakładam serum na noc, na zwilżoną od toniku cerę i po wchłonięciu nakładam krem, rano moja skóra jest mięciutka, nawilżona, uspokojna i rozświetlona. Wydajność słaba, produkt jest dość gęsty i starcza na ok 2 msc Podsumowując: świetne nawilżające serum do tłustej i odwodnionej cery.

Po wyjeciu kosmetyku z pudełeczka możemy zobaczyć, że serum jest opakowane w bardzo elegancką fiolkę z mlecznego szkła zamkniętą drewnianą zakrętka ze szklaną pipetą. Jest to niewątpliwie ogromny plus, ponieważ takie opakowanie sprzyja higienie przy stosowaniu produktu. Samo serum (jak to serum) ma przyjemną, dość wodnistą konsystencję, są w nim zatopione mikroskopijne kuleczki z esencją z konopi. Po nałożeniu na twarz ma się wrażenie, że serum się trochę klei, ale ono znika po krótkim czasie. Serum wyraźnie wygładza skórę, wycisza ją, a na dodatek ją nawilża. Mimo to, że mam trądzikową cerę, to to serum nie zapchało mi porów, nie sprawiło, że się ona przetłuszczała - nie spodziewałam się tego i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Naprawdę bardzo polecam. Jedynym minusem jest zapach - landrynkowo słodki, mdlący, ale słyszałam, że to właśnie konopie w kosmetykach mają taki charakterystyczny zapach.

Jest to moje pierwsze serum bezolejowe i pokochałam je miłością absolutna. Moja cera jest wrażliwa i naczynkowa, która lubi często nakładane lekkie formuły. To serum idealnie mi się sprawdza. Opakowanie to poręczna szklana buteleczka, pipetka z elementami drewna. Pierwsze co to konsystencja tego serum, która lekko przypomina galaretkę. Jest gęste ale bardzo szybko się wchłania. Fanki słodkich lekkich zapachów będą napewno zadowolone. Co do działania.. Stosuje po oczyszczaniu codziennie rano pod krem. Przy nie nałożeniu kremu czuje delikatne uczucie ściągnięcia ale pod krem świetnie się sprawdza. Twarz jest wyraźnie gładsza, nawilżona. Stosuje często kiedy czuję, że w ciągu dnia moja skóra potrzebuje lekkiego orzeźwienia i odżywienia. Fajnie sprawdza się na twarz, która miała kontakt ze sloncem pozostawiając przyjemne uczucie chłodu. Trzeba tutaj przyznać, że jest to po prostu lekkie i przyjemne w stosowaniu serum, które nie daje spektakularnych efektów tylko jedynie podbija nasza codzienna pielęgnację. Jest jako dodatkowa dawka nawilżenia dla skóry. Jednak właśnie takiego produktu dla mojej suchej skóry potrzebowałam. Co do ceny... Regularna cena z Hebe w moim odczuciu jest zbyt wysoka. Jednak czasem zdarza się na promocji 50% więc wtedy napewno kupię ponownie. Idealne na lato jak twarz potrzebuje dodatkowego nawilżenia ale w lekkiej formie.

Mam cerę mieszaną, miejscowo tłustą, mającą okresy wyciszenia, ale często reagującą atakiem trądziku na stres, zaburzenia hormonalne czy też podrażnienia. W tym właśnie okresie "nawrotu" szukałam czegoś co z jednej strony by uspokoiło skórę, nawilżyło, pomogło się zagoić rozdrapanym pryszczom (ciężko mi się powstrzymać od wyciskania), bez jednoczesnego obciążenia, natłuszczenia czy zapychania. Aloes moja skóra uwielbia, konopie również, od razu więc gdy zobaczyłam tę serię w Hebe bez namysłu kupiłam serum i krem (potem również maskę i mgiełkę :)). Opakowanie - pojemniczek z ciężkiego szkła, z pipetką, zakrętka drewniana. Opakowanie ładne, ale pipetka ciężko chodzi, niełatwo jest wybrać produkt do końca. Konsystencja - żelowa, jak to aloes. Bez problemu się rozsmarowywuje. Zapach - bardzo delikatny, świeży. Działanie - dla mnie bardzo dobre. Świetnie nawilża, wycisza zaognione zmiany, pomaga się wyleczyć tym rozdrapanym. Nie rozpulchnia cery i zapycha porów. Nie pozostawia tłustej, ani klejącej się warstwy. Po użyciu skóra jest ukojona i matowa. Wydajność - używane 1-2 razy dziennie starczyło mi na miesiąc. Podsumowując: świetne serum do tłustej i odwodnionej cery. Idealne na upały. Opakowanie bym poprawiła.

Jest to zwyczajne lekkie, nawilżające serum. Nadaje się świetnie na dzień pod krem - nie powoduje rolowania się kremu, nie wpływa negatywnie na makijaż. Na noc jak dla mnie za słabe. Spodziewałam się efektu mocno kojącego, np. po peelingu, ale nie zauważyłam nic spektakularnego. Nawilża i tyle. Na wiosnę i lato dla niewymagającej cery jak najbardziej się sprawdzi.