Odżywkę Hydra Source znalazłam jeszcze w zeszłym roku w paczce recenzentki miesiąca, nabierała mocy urzędowej (czytaj: czekała w kolejce), ale w końcu doczekała się zużycia. Cienko u mnie z włosomaniactwem, ale na temat emolientów, protein i humektantów coś mi się jednak o uszy obiło i uznałam, że oto mam do czynienia z tym ostatnim wariantem. Każde włosy potrzebują nawilżenia, ale moje napuszone wysokopory przyjmowały to do wiadomości nie bez humorów.
Produkt Biolage znajduje się w tubie o ładnej, prostej szacie graficznej. Odżywka białego koloru ma przyjemny zapach, taki trochę kremowy, ale z nutką czegoś świeżego - obstawiam aloes. Gęstość idealna, nie trzeba się mocować z wyciskaniem zawartości, a jednocześnie nic nie spływa z włosów. Recenzowana odżywka jest klasykiem, jeśli chodzi o stosowanie, tzn. nakładamy na kilka minut i spłukujemy.
Zgodnie z tytułem recenzji kosmetyk robi dobre pierwsze wrażenie, ponieważ świetnie się rozprowadza, a podczas spłukiwania można się rozanielić z zachwytu. Dlaczego? Uwielbiam, gdy odżywka/maska już podczas spłukiwania daje efekt śliskich włosów. Jakby wszystko "wypiły", są gładkie jak tafla, zero poplątanych kosmyków. Biolage Hydra Source właśnie tak ma! Jak tu się nie zachwycić?
Włosy suszę rzadko, zwykle schną naturalnie i muszę przyznać, że po wyschnięciu zawsze wyglądały ładnie, błyszczące z podkreślonymi falami. OK, czyli faktycznie nawilżenia było im trzeba. I wszystko byłoby pięknie, gdyby rezultaty utrzymywały się dłużej niż kilka godzin. Po tym czasie puch na głowie nieuchronnie wracał, włosy potrafiły się dość mocno poplątać, ani śladu gładkości czy połysku. Odżywkę nakładałam mniej więcej od połowy długości, ponieważ przy nasadzie mam włosy przetłuszczające się, jednak reszta jest sucha, a co za tym idzie produkt wydaje się dobrze dopasowany do potrzeb.
Odżywka podczas nakładania i spłukiwania totalnie mnie oczarowała, wydawało się że to jest to, ale po wyschnięciu włosów czar pryskał - znów miałam napuszony stóg siana. Znaczy działa, ale chwilowo.
Czytałam, że osoby praktykujące metodę "omo" nie używają produktów nawilżających na sam koniec, ponieważ może się to skończyć właśnie spuszeniem. Mam wrażenie, że to mi się przytrafiło. Mokre włosy chłoną nawilżanie jak gąbka, dlatego są takie gładkie i śliskie - wierzę, że wyniosły z tego coś pożytecznego, ale koniec końców dobroczynny wpływ ulatniał się jak sen złoty.
Polecam, aby dostarczyć pasmom niezbędnej dawki wilgoci od czasu do czasu, ale wizualny efekt poprawy stanu włosów był w moim przypadku krótkotrwały. Cieszę się, że miałam okazję wypróbować odżywkę Hydra Source, ale gdybym miała ją sama kupić ponownie to zastanowiłabym się dwa razy, czy nie dokonać innego wyboru.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie