Szczerze mówiąc na ten olej trafiłam trochę niechcący, ale pokochałam i już ze mną zostanie. Wcześniej nie byłam przekonana do aplikowania olejów na twarz. Bałam się zapychania i nadmiernego obciążenia, długiego wchłaniania, bo tak to się u mnie zazwyczaj kończyło – więcej wad niż zalet. Natomiast ten produkt całkowicie mnie zaskoczył i zmienił moje podejście.
Zaczynając od opakowania – mamy tu zgrabną buteleczkę z ciemnego szkła, z minimalistyczną etykietą, typowo dla Ministerstwa Dobrego Mydła. Plus za to, że widać zużycie produktu, cenię tę właściwość opakowań. Kolejny plus/minus to pompka. Z jednej strony wygodne rozwiązanie z drugiej zdarzało się, że rozpryskiwała mi produkt dalej niż byłam na to przygotowana, więc musiałam uważać. No i też czasem gdzieś coś się potrafiło zlać po opakowaniu.
Nigdy wcześniej nie miałam w rękach oleju z nasion malin, więc przy pierwszym użyciu byłam zaskoczona jego właściwościami, bo miałam o tym jakieś inne wyobrażenie. Olej ma piękny złoty kolor i dosyć lekką formułę. Jest mocno płynny, szybko spływa po dłoni. Dziwnie pachnie, choć może to po prostu naturalny zapach oleju, mi się niezmiennie kojarzy po prostu z nasionami. Jest raczej delikatny, nieprzeszkadzający i szybko znika, w każdym razie oczywiście z zapachem malin nie ma nic wspólnego (logiczne, ale musiałam powąchać, żeby się przekonać).
Dzięki swojej mega przyjemnej, aksamitnej i lekkiej konsystencji olej świetnie rozprowadza się na skórze. Zauważyłam, że najlepiej sprawdza mi się zaaplikowany na skórę zwilżoną tonikiem. Mam cerę suchą i wrażliwą, i na niej olej szybko mi się wchłania. Oczywiście długość wchłaniania jest zależna od ilości, jaką nałożę. Jedna pompka u mnie wchłaniała się bardzo szybko. Taką ilość stosowałam na dzień – na to po wchłonięciu aplikowałam krem, a po chwili również makijaż. Pewnie dla niektórych olej pod makijaż będzie zbyt ciężki, ale dla mnie jest idealny. Ten olej plus krem (a kiedy widziałam taką potrzebę, to i odrobina serum) sprawia, że żadne przesuszenie nie jest mi straszne przez cały dzień. Nie uwidaczniają się żadne suche skórki, nie świecę się nadmiernie, z podkładem nic złego mi się nie dzieje, a wręcz wygląda ładniej (ale bardzo lubię jednak makijaż rozświetlający, a nie matowy). Trwałość uważam za niezmienioną.
Natomiast na noc lubię nakładać dwie pompki, na zwilżoną skórę, odczekać jakieś 10 minut do wchłonięcia i nałożyć bogatszy krem. Takie połączenie pięknie koi i regeneruje moją skórę. Rano buzia jest mięciutka, rozjaśniona, komfortowo nawilżona, zaczerwienienia na policzkach zniwelowane. Nic mnie nie ściąga, nie piecze. I są to efekty długotrwałe. Zauważyłam też, że z czasem coraz mniej niespodzianek pojawia się na mojej twarzy, a te, które już są szybko się wyciszają.
Podsumowując – absolutnie uwielbiam ten produkt. Sprawdza się idealnie przy mojej suchej i wrażliwej cerze. Nie widzę żadnych skutków ubocznych, a jedynie same zalety. To produkt, który na stałe zostanie w mojej kosmetyczce, a teraz serdecznie polecam osobom, które niechętnie patrzą na oleje w pielęgnacji.
Zalety:
- Lekka, przyjemna konsystencja – łatwo się rozprowadza na skórze
- Szybko się wchłania
- Nie obciąża skóry, nie zapycha
- Dla cery suchej nada się pod makijaż
- Zauważalne efekty – koi, rozjaśnia, nawilża, regeneruje (skóra miękka, rozpromieniona, komfortowa)
- Wspomaga walkę z niedoskonałościami
- Świetna jakość i przystępna cena
Wady:
- Pompka czasem zbyt mocno rozpryskuje produkt
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie