Przyznaję bez bicia - zakup Ghosta to od początku do końca absolutne szaleństwo z mojej strony.
Przyjechałam do UK niecały miesiąc wcześniej, akurat dla odprężenia przeglądałam stronę Bootsa jednocześnie w pamięci obliczając ile wyciągnę funtów z moich pierwszych tygodniówek. Nagle.. Bach! Jakbym dostała w twarz. Déjà vu.
Zdjęcie fioletowego Ghosta wyskoczyło nie wiadomo skąd, a mnie stanęło serce. W jednej chwili cofnęłam się w czasie - otóż kilka lat wcześniej właśnie tutaj, na Wizażu, przepadłam. Zobaczyłam ten księżycowy, mroczny flakonik, przeczytałam dwie czy trzy recenzje (wtedy więcej nie było) i zapragnęłam go mieć. DOSŁOWNIE: na mózg mi się rzuciło - oglądałam zdjęcia w necie, czytałam opisy, wzdychałam do niedostępnego w Polsce flakonika co drugi wieczór. Chyba z rok polowałam na allegro, ale Ghosty na tamtą chwilę osiągały zawrotne (jak dla studentki) kwoty. W końcu odpuściłam. Zapomniałam.
Wracając do meritum: poczułam się jakbym dostała w twarz. MÓJ GHOST. Na stronie Bootsa. Tak blisko! W przecenie na 17 funtów. Tyle lat, a teraz nagle jest i dzieli nas jedno kliknięcie. Oszalałam.
To mój pierwszy tak drogi zapach. Pierwszy kupiony absolutnie w ciemno. I powiem tak - nie żałuję, mimo że nie pasujemy do siebie.
Zapach jest dziwny. Mocny, ale w jakiś sposób delikatny. Wydaje się irytująco męski, a w następnej sekundzie do głosu dochodzi wiercąca w nosie słodycz. Nie umiem go opisać, raz wydaje mi się owocowy, raz kwiatowy, a raz drzewny. A czasem to wszystko na raz :D
Ciężki, ale nie przytłacza. Nie jest orientalny, ale ma w sobie typową dla orientalnych zapachów "siłę" i esencjonalność. Jest i ta morela, i brzoskwinia, oba owoce raczej wytrawne, skąpane w mocnym piżmie i odrobinie żywicy. A później nagle zapach zmienia zdanie i uderza w twarz mocnym, słodkim akcentem, który na mojej skórze kończy się wanilią. Absolutnie przewrotne połączenie nut.
Nie umiem opisać tego zapachu. Z jednej strony ma w sobie zmysłową i kobiecą słodycz, charakterystyczną orientalną i trochę żartobliwą zawiesistość, z drugiej - ciężkie, wyraziste piżmo z nutą drzewną przywodzące na myśl męskie perfumy. Chciałabym poczuć Ghosta na męskiej skórze, według mnie byłby to strzał w dziesiątkę.
Właśnie siedzę i testuję zapach na nadgarstku. Nie wiem, jest zupełnie nie mój, a jednak nie umiem go oddać. Chciałam kilka razy podarować mamie, ale.. co powącham koreczek, to zatracam się w tym zapachu. Wiem doskonale jaki jest, a i tak zawsze mnie zaskakuje, a przecież prawie nie ma czym? Kilka nut na krzyż, a jednak dziwię się przy każdym niuchnięciu.
Ten zapach jest zupełnie inny niż wszystkie znane mi perfumy. Ma w sobie coś intrygującego, tajemniczego, niebanalnego. Nie sposób go nie rozpoznać na kimś. Problem polega na tym, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie kobiety, do której by pasował czy chociaż okazji lub pory dnia.
Na pewno jest wyrazisty i zmysłowy, zawiesisty, ale nie tak mroczny jak mógłby wskazywać flakon. Ciężki w typowo męski, piżmowy sposób i jednocześnie słodki i lekki przez wanilię. Spokojnie można by traktować go jako unisex.
Flakon piękny, ciężki, zwraca uwagę.
Gdybym kiedykolwiek wypsikała mój flakonik, to oświadczam - z premedytacją kupię ponownie, mimo że absolutnie ten zapach do mnie nie pasuje. Kupię, bo jest hipnotyzujący, chcę go mieć na swojej toaletce i już. Jak mówiłam - szaleństwo od początku do końca ;)
Używam tego produktu od: kilka miesięcy
Ilość zużytych opakowań: 50ml