Bajeczny kosmetyk, a zużył się tak szybko – wręcz zniknął, rozpłynął się bez śladu – też jak w baśni
Znów opinia z gatunku „wszystko-jest-w-tytule”, i wypada mi jeszcze dodać, że horrendalnie drogi, oraz nieco leitmotiv rozwinąć.
Bajeczności kosmetyku naprawdę nie kwestionuję, bo jest pod każdym względem świetny.
Począwszy od ładnej, eleganckiej i wygodnej oprawki w formie funkcjonalnego pisaka z pędzelkiem, przez kolory (nie pamiętam numeru swojego, ale był to jasny, naturalny beż), lekkie rozprowadzanie się, naturalny efekt oraz trwałość na skórze, po świetne, wielogodzinne tuszowanie zarówno cieni pod oczami, jak i trądzikowych niedoskonałości, których korektor nie tylko nie zaogniał, a wręcz miałam wrażenie, że łagodził i przyspieszał gojenie.
Uczciwie przyznaję, że jedynie bardzo nieładne, większe krosty wymagały poprawki w ciągu dnia, ale za to ceniłam w korektorze naturalny efekt – ważny zwłaszcza na „dolinach łez” – rozjaśniający i optycznie odmładzający spojrzenie, bez betonowania delikatnej skóry.
Wszystko autentycznie super, i to w zasadzie jeden z najlepszych korektorów, jakich używałam, natomiast raczej do niego nie wrócę z uwagi na bardzo minimalną pojemność „pisaka” przy bardzo wysokiej cenie. Z tego co pamiętam, to zaledwie niecałe 2 ml kosztowało ponad 60 zł (!!!), i swój egzemplarz – jak to ja, Sknerus McKwacz – kupiłam dopiero w ramach jakiejś promocji lub wyprzedaży za połowę kwoty, uznając że z 30 zł za niezły korektor mogę wyskoczyć.
Wyskoczyłam, radowałam się stosowaniem kosmetyku ogromnie, i – owa euforia minęła równie nagle, jak się zaczęła. Korektor jako taki jest całkiem wydajny – leciutki i delikatny, więc pokrywa skórę cieniutką warstewką, a problem polega na pojemności pisaka. 2 ml… Bez kitu… Saszetki z próbkami niektórych kremów mają większą pojemność, a biorąc pod uwagę wysoką cenę – nawet te moje „zaledwie” 30 zł – to za 2 ml jak dla mnie kwota niemal zaporowa.
Boli mnie jeszcze kwestia zaśmiecania Matki-Ziemi zbyt często zużywanymi, pustymi „pisakami”. To niby tylko duperelek, ale jak się takich drobiażdżków za dużo w przyrodzie nagromadzi, to w końcu taki wieloryb, lub jakaś śliczna, tłuściutka foczka może się zadławić, a tak drastyczny obrót sprawy mnie przeraża.
Więc – osobiście nie, ale polecam korektor, jako bardzo dobry – Paniom, które mogą sobie bez problemu pozwolić na taki wydatek co kilka tygodni – odpornym na wizję dławiących się śmieciami rozkosznych foczek.
Zalety:
- uniwersalność – może być stosowany zarówno do cieni pod oczami, jak i do zmian trądzikowych,
- efekt – naturalny - skutecznie i trwale zamaskowane, rozjaśnione cienie pod oczami, oraz niedoskonałości - przy nawilżonej skórze (choć przy brzydszych krostach wymagał poprawek w ciągu dnia),
- nie zaognia trądzikowych krostek – miałam wrażenie, że wręcz przyspieszał ich gojenie się,
- wydajność – bardzo dobra – korektor pokrywa skórę cieniutką warstewką, ale problem polega na małej pojemności opakowania,
- konsystencja – wspaniała, dobrze stapiająca się ze skórą (choć z tego powodu korektor wymaga poprawek w ciągu dnia na większych krostach),
- opakowanie – piękny, bardzo elegancki, poręczny, obrotowy „pisak” z pędzelkiem – choć bardzo nie „eko”, i ten aspekt to wada, którą opisuję poniżej
Wady:
- trochę za słaby i zbyt krótkotrwały estetyczny efekt zamaskowania większych trądzikowych krost – wymaga wówczas poprawek w ciągu dnia, za to korektor ich nie zaogniał, a miałam wrażenie, że wręcz koił,
- cena – ok. 60-70 zł za tylko 2 ml korektora – szok! (za swój dałam w promocji 30 zł, czyli i tak dużo przy tej pojemności),
- korektor nie starcza na długo, i choć oprawka-pisak jest luksusowo wygodna, to po zaledwie kilku tygodniach się ją wyrzuca – osobiście nie toleruję aż takiego zaśmiecania przyrody – świadomie wolę i wybiorę korektor w skromniejszym, ale większym opakowaniu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie