Tom Ford Noir pour femme EDT 

Perfumy z tych, w których czuć klasę i pieniądze. Czuć bogatość kompozycji i kunszt perfumiarza. Otwierają się przyprawowo. Mocno wyczuwalny jest imbir, który jest trochę gorzki. Początek zapachu jest zdecydowanie mocny. Potem zapach wysładza się i tworzy słodko - waniliową chmurkę wokół. Jest to bardzo przyjemny zapach. Mężczyźni z mojego otoczenia komplementowali go. Ma w sobie pewną tajemniczość, głębię. Flakon idealnie pasuje do zapachu. Tajemniczy, sexowny, uwodzicielski. Raczej na okazje wieczorowe, randki, sexowna kolacja przy świecach. Mnie intryguje. Świetnie się w nim czuję. Projekcja na początku ogromna, w miarę wysładzania się zapachu staje się bardziej bliskoskórny. Trwałość świetna jak na Toma Forda przystało.

Bardzo przyjemne w odbiorze i wyjątkowo noszalne jak na Toma Forda. Z początku lekko ostre (dzięki imbirowi) ale szybko łagodnieją. Po nazwie NOIR spodziewałam się ostrego pazura a zastałam miłą, puchatą kotkę, która może zadrapać ale tylko dlatego, że ugniata pazurkami miękki koc. Otula, czuć jakość użytych składników. Dla pań uwielbiających wanilię pozycja do przetestowania! ZALETY: - Piękny flakon w kolorze czerni i złota. Bardzo spójny z całą linią Toma Forda. - Zapach z początku nieco ostry, słodki, "lepki", gęsty, apetyczny. Mocno ekspansywny, otulający. Na pierwszym planie wyłania się apetyczny deser (kulfi), wanilia i drzewo sandałowe. - Łatwy w odbiorze. - Trwałość i projekcja na bardzo dobrym poziomie. - Cena. - Dostępność. WADY: - O dziwo żadnych nie widzę. No może trochę zbyt popularny zapach - gdybym już tak bardzo chciała się czegoś uczepić.

Ciężko mi ostatnio napisać o jakimś słodkim zapachu, że jest piękny i wyjątkowy, jako, że większość corocznych premier jest po prostu infantylna, cukierkowa, przesłodzona... Nie tak dawno trafiłam na te perfumy w TK Maxxie i od razu je porwałam do koszyka. Po kolorze butelki i spisie nut domyślałam się jaki rodzaj zapachu to będzie. Nie spodziewałam się jednak, że będzie aż tak dobry. Rozpoczęcie jest dla mnie zapachem karmelizowanej śliwki lub wiśnie. Nie ma ich w składzie, ale przypomina mi ono to z Decadence Marca Jacobsa; jest równie lepkie. Tutaj jednak ta nuta ucieka bardzo szybko pozostawiając na skórze słodką wanilię. Jest też mój ukochany jaśmin, a w tle również róża. Perfumy te, przez to jak mocno otulają będą idealne na jesienne chłody; do klasycznych płaszczów i pończoch, do koronek... Zupełni inny i zdecydowanie wytworny. Odbiega od tego co popularne i lansowane. Wanilia jest prawdziwa, a nie rodem z choinki w samochodzie. A kulfi? Nie mam pojęcia jak smakuje, ale od teraz bardzo chę je zjeść... Dopełnieniem całości jest piękny flakon; klasyczne połączenie dwóch idealnie uzupełniających się kolorów i prostota formy. Czy można chcieć czegoś więcej?... Polecam! Trwałość równie piękna.

Chyba jedyny zapach z kategorii słodko-jadalnych, z którym kiedykolwiek się polubiłam. Polubiłam, to mało powiedziane! Najbardziej podoba mi się otwarcie - przywodzi na myśl taką czekoladkę z wiśniowym likierem. W składzie nie ma ani czekolady ani wiśni, ale to to słodko-alkoholowo-lekko kwaskowate połączenie tworzy takie skojarzenie. Później słodycz dominuje, a na końcu jest już bardziej wytrawnie i orientalnie. Zapach, pomimo dużej mocy nie wydaje się męczący, a wręcz chce się więcej. Zdecydowanie na zimę, na lato zbyt ciepły i otulający. Czuję go cały dzień, ale po godzinie trochę tęsknie za tym likierowym otwarciem. To nie są może perfumy szalenie oryginalne, ale myślę, że zasługują na więcej rozgłosu. Są po prostu idealnie wyważone i jak na Toma Forda, który słynie z bardziej niszowych aromatów, wyjątkowo łatwe i jednoznacznie przyjemne w odbiorze.

Ambra podana na słodko, w stylu Annick Goutal -Ambre Fetiche. Jednak, gdy tam wyczuwało się mięsiste ambrowe ciasteczko, tak tu jest bardziej szlachetna czekoladka podana z likierem. Czuć taką likierową - alkoholową nutkę. Ma w sobie również coś zwierzęcego, skórzanego, przez co jest intrygujący, mimo swej pozornej prostoty. Momentami czuję też echa Avignion i Black Cashmere, czyżby podobne przyprawy? Myślę, że to doskonały otulacz na sezon jesienno-zimowy i zarazem odpowiedni zapach na wieczór w tej porze roku. Cóż za zmysłowy zapach!

Perfumy te używałam przez ponad 2 tygodnie ale choć mi się bardzo podobały to jednak ich nie kupię. Niewątpliwie są to słodkie, ciepłe, bardzo kobiecie, seksowne i zmysłowe perfumy przy czym można je używać na co dzień. Są bardzo uniwersalne. Tak jak zaznaczyłam są one słodkie, ciepłe, dzięki czekoladzie, takiej dobrej jakości, może trochę jest tam też i tej deserowej. Słodycz tego zapachu potęguje też róża, jaśmin jak i ylang-ylang. Z kolei delikatnie niwelującymi słodycz tego zapachu są nuty: gorzkiej pomarańczy i kwiatu, mandarynki i imbiru. Dodatkowo orientalne nuty dodają głębi zapachowi. Przez cały czas czuć w nim wanilię jak i ciepłą ambrę, bursztyn i sandał. Dodatkowo w Noir Pour Femme czuć owocowy, gorzki, wytrawny alkohol, który przełamuje słodycz zapachu. Niewątpliwie są to ciekawe, ładne perfumy, bardzo kobiecie, ukryte w ślicznym flakoniku jednakże mi się znudziły po 2tyg i już do nich nie wrócę. Zapach na skórze jest trwały zatem ogólnie polecam je wypróbować.