Nars Velvet Matte Skin Tint SPF 30 Krem koloryzujący

Pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, była konsystencja kremu. Jest lekka i przyjemna w aplikacji, co sprawia, że łatwo rozprowadza się na skórze. Po nałożeniu, produkt daje półmatowe wykończenie, które wygląda naturalnie i subtelnie. Dodatkowy plus to ochrona SPF 30, co jest bardzo ważne dla codziennej pielęgnacji skóry, zwłaszcza w słoneczne dni. Niestety, jeśli chodzi o krycie, krem koloryzujący Nars nieco mnie rozczarował. Krycie jest bardzo delikatne, co może być niewystarczające dla osób z większymi niedoskonałościami czy zaczerwienieniami. Produkt raczej wyrównuje koloryt skóry, ale nie maskuje wszystkich mankamentów, co sprawia, że nadaje się głównie dla osób o skórze w dobrym stanie. Trwałość kremu również pozostawia trochę do życzenia. Po kilku godzinach zauważyłam, że zaczyna się ścierać, zwłaszcza w strefie T, co wymagało poprawek w ciągu dnia. Dla osób z tłustą skórą może to być problematyczne, ponieważ matowe wykończenie szybko przestaje być zauważalne. Kolejnym aspektem jest cena. Produkt jest dość drogi, co sprawia, że oczekiwania co do jego działania są wyższe. Niestety, w moim odczuciu, krem koloryzujący Nars nie oferuje wystarczająco dużo w stosunku do swojej ceny.

Podkład poleciła mi sprzedawca w sephorze jako dobry zamiennik „na codzień” dla Doubel Weara i niestety, ale jest to dramat. Dla mojej tłustej cery podkład niestety, ale jest kompletnym nieporozumieniem. Nie trzyma się na twarzy, a do niektórych partii jak nos w ogóle nie chciał się „przykleić”. Po godzinie zaczął praktycznie schodzić po lekkim dotknięciu (a oczywiście był odpowiednio przypudrowany). Krycie jest bardzo lekkie jak w kremie BB.

Jestem posiadaczką bardzo bladej cery mieszanej z tłustą strefą T. Posiadam podkład w kolorze Light 0, który jest odrobinę za ciemny jednak po dodaniu odrobiny mixera z nyxa jest idealnie. Podkład jest bardzo komfortowy w noszeniu, nie przesusza ani nie zapycha skóry. Przez pierwsze 4 godziny od aplikacji, buzia wygląda nieskazitelnie, posiada lekkie naturalne glow. Po prostu wygląda drogo :D Kolor jest dosyć neutralny. Nosi się idealnie przez 7-8 godzin bez używania bazy, jednak po tym czasie zaczyna odrobinę ważyć się na mojej brodzie (tylko i wyłącznie w tym miejscu, chociaż ostatnio mam z tym problem przy wszystkich podkładach). Jest świetny do donoszenia solo jak i do mieszania, double wear + ten nars to połączenie idealne! Świetny podkład dla osób nielubiących mocnego krycia, bardzo dobry na co dzień. Nie wiem czy kupie ponownie ze względu na jego słabą dostępność oraz zbyt dużą ilość podkładów w moich zasobach. Warto też wspomnieć, że wyjątkowo dobrze wyglądał na mojej buzi podczas kuracji Izotekiem i chyba najmniej ze wszystkich moich podkładów podkreślał suche skórki.

Pokazała mi go konsultantka w Sephora. Byłam zaskoczona lekką konsystencją i świetnym wyglądem. Nie podkreślił porów, zakrył zaczerwienienia. Delikatny efekt dobry na lato. Dodatkowo można nim budować krycie w razie potrzeby. Wydajny niesamowicie.

Przy okazji zakupów otrzymałam małą próbkę tego produktu, wiec o opakowaniu się nie wypowiem, ale o reszcie już jak najbardziej mogę ;) Zapach jest bardzo mocny - alkoholowo-kwiatowo-pudrowy, mieszanka wybuchowa. Czuć go podczas rozsmarowania i jeszcze chwilę później, aż do wchłonięcia. Mam w odcieniu Alaska Light 2- bardzo ładny, jasny z żółtymi podtonami. W trakcie wysychania lekko się utlenia, dzięki czemu idealnie dopasował się do mojej karnacji. Jest lekko oleisty, tłusty. Rozsmarowuje się niezwykle przyjemnie, nie ma problemu, gładko sunie po twarzy. Trzeba to robić jednak bardzo dokładnie, gdyż gdy wyschnie to zostawia na twarzy pełno takiego jakby pudru, w sensie on wygląda jakby się nie miało podkładu, a sam puder i gdzieś może być go za dużo, a gdzie indziej za mało (to zapewne miał być ten efekt matu...). Pozostawia skórę wyglądająca bardziej jak po użyciu podkładu niż kremu BB, choć krycie posiada średnie. Mam cerę mieszaną w kierunku suchej i totalnie mi się nie sprawdził. Nieprzypudrowany zaczynał się świecić już po 1 godzinie, przypudrowany po około 2-3... Nie zdziwiłabym się, gdyby świecił tylko w strefie T, ale pod koniec dnia, nawet moje policzki z suchymi plackami wyglądają jak żarówka... Gdy tak działa, zaczyna się "przesuwać" na twarzy tworząc efekt salamandry - gdzieś jest widoczny w dużej ilosci, gdzie indziej w małej lub wgl. Twarz w przybliżeniu staje się po prostu w ciapki. Do tego podkreśla wszystkie suche skórki, niedoskonałości, pory czy zmarszczki wpadając w nie. Nie radzę się też śmiać gdy się go nałoży, nawet od uśmiechu się zbiera w załamaniach.... Żeby tego było mało, ściera się przy płatkach nosa i na brodzie, już po kilku godzinach nie ma kompletnie nic. Na plus zdecydowanie wydajność, moja próbka w tubce miała jedynie 2ml, a wystarczyła mi na 5dni użytkowania + swatch. No cóż, przetestowałam, oceniłam i na tym kończę moją przygodę z tym produktem...

Dostałam miniaturkę do przetestowania przy okazji zakupów. Produkt jest wydajny, 7 ml wystarczyło mi na dwa tygodnie stosowania. Konsystencja kojarzy mi się z musem, jest przyjemna i bardzo ładnie się rozprowadza. Krycie ma znikome, można powiedzieć, że żadne, ale koloryt wyrównuje bardzo ładnie. Wykończenie jest matowe, ale bez efektu maski, trwałość jak na matowy produkt jest raczej niezadowalająca - po 4 godzinach nawet na mojej suchej skórze pojawia się świecenie, a na brodzie i nosie krem po prostu zniknął. Za taką cenę nie polecam.