Paco Rabanne Ultraviolet Woman EDP 

100 lat zabierałam się do przetestowania i kupna tych perfumek i dobrze. Zapewne w zeszłej dekadzie byłyby dla mnie za zimne, za męskie i niezrozumiałe a teraz cieszę się nimi kiedy nie mam ochoty przyciągać płci przeciwnej. Na mnie wybrzmiewają ziołowo i pieprznie na podobieństwo Voyage Hermesa i Essence Aromatique Bottegi, -słychać kolendrę i przyprawy we wszystkich, nuty bazy też są dla nich spójne ale ultraviolet mają bardziej kwiatowe i bardziej rozbudowane nuty serca i chyba dzięki temu są bardziej kobiece i potem cieplejsze w odbiorze. Trwałość na mnie mają lepszą od tamtych ale bez rewelacji. Fajnie jest je poużywać raz na jakiś czas, dla odmiany od słodziaków, killerów z preferencją na cieplejsze okresy. Buteleczka fajnie się kręci - synek lubi używać jako bączka.

Perfumy zakupiłam zupełnie w ciemno, wyłącznie na podstawie recenzji. Według mnie flakon tych perfum idealnie odzwierciedla charakter zapachu. Fiolet i metal, chłód i kwiatowa słodycz. Nie jestem w stanie wyodrębnić nut, natomiast pewne jest, że niczego podobnego nigdy nie wąchałam. Jest to taki trochę dziwak, ale w dość pozytywnym sensie. Jest na pewno słodkawo, ale to taka odkwiatowa słodycz, lekka i przyjemna. Nie rozwija się ona jednak do upojności, jest szybko tonowana jakimś chłodnym akordem. Na skórze odczuwam je jako lekko mdłe, natomiast na ubraniach rozwija się pięknie, kwiatowo, i nie przypomina zapachu z mojej skóry. Według mnie zapach można porównać z Contradiction Calvina Kleina. Mamy tu podobne połączenie - kwiatowa słodycz z chłodem/metalem. Obydwa zapachy na ubraniach są kwiatowe i obydwa na mojej skórze nieco mdłe. Nie mogę jednak powiedzieć że same w sobie są podobne, użyte zostały inne kwiaty i inny jest "sprawca" chłodu. Zapach jak dla mnie na ciepłe, wręcz gorące dni. W chłodzie nie czuć słodyczy, perfumy świdrują w nosie. Na uwagę zasługuje również flakon. Jest nietypowy, przyciąga wzrok, a to co mnie najbardziej zaskoczyło, to to, że między częścią metalową a szklaną jest pasek jakby gumy, która ściska się podczas psikania. Bardzo nietypowo. Aplikowana zostaje nieregularna chmura perfum, często jest to niestety "sik" - to na minus. Nie jestem w nich zakochana, zużyłam bez fajerwerków, jednak niejednokrotnie łapałam się na zachwycaniu się zapachem na swetrze z poprzedniego dnia - za każdym razem byłam zaskoczona że to Ultraviolet.

Dręczy mnie ostatnio jakiś melancholijny czas.. :D Czas wspomnień. Czasy studenckie, randki i imprezy do rana. Z tym właśnie kojarzy mi się ten zapach.. Ciepły, przyprawowo-fiołkowo-śliwkowy, niesamowicie otulający i rozgrzewający, taki do zjedzenia. Podobno przeszedł reformulację, ale ja nie czuję żadnych różnic,jest tak rewelacyjny jak kiedyś. Trwałość mega, od 7 godzin za mną chodzi i nie chce odejść (na szczęście :)),jest nie do zdarcia. Ostrożnie z kupowaniem ich w ciemno na prezent, nie każdy je udźwignie. To najtrwalsze perfumy jakie miałam. Trzeba ich jednak używać ostrożnie, gdyż ze względu na swą intensywność mogą zamęczyć, ale co tam! Ja je kocham!

Początkowe zauroczenie znacznie zmalało w miarę zużywania przeze mnie kolejnych mililitrów z próbki (może także z powodu pojawiającej się kwaśnej nuty). Bardzo przystępny, miękki i pudrowy zapach, zdecydowanie ciepły, z wyczuwalnym fiołkiem. Na początku wyczuwałam w nim również biszkoptowe przebłyski, ale Ultraviolet nigdy nie skręcał w stronę gourmandowca. Trwały i mocno wyczuwalny, ale nie zapierający tchu w piersiach. Powinny być 3,5 gwiazdki, ale w obecnej odsłonie Wizażu mogę dać tylko 3; dlaczego akurat tyle? Ultraviolet nie jest dla mnie zapachem uniwersalnym, nie jestem w stanie przypisać go do żadnej okazji, do której by pasował; nie jawi mi się także jako zapach szczególnie uwodzicielski i intymny - co nie znaczy, że nie może się podobać. Może w czasach premiery miał zdecydowanie inny wydźwięk, ale teraz kojarzy mi się jak powrót do szkolnych dyskotek z roku 2000 - przejście do nowego millenium już dawno za nami, Britney nie podbija już list przebojów i niewielu raczej chciałoby wrócić do Nokii 3310. Są zapachy, które trwają w historii znacznie dłużej, ale Ultraviole, mimo solidnego wykonania, kompletnie nie kojarzy mi się z klasykiem, który przetrwa taką próbę czasu. Choć spróbować warto.

Jeden z moich ulubionych perfum. Jest niesamowity, mistyczny, majestatyczny. W pierwszej kolejnosci zapach uderza bardzo nieuchwytna i ciezka do określenia rześką nutą po to, aby połączył sie z nią fiołek, dopełniajacy uczucia świeżości. Potem czuć w tym nutkę pikantnych i korzennych przypraw, zwieńczonych waniliową wonią. Jak dla mnie perfum-cudo. Do tego utrzymuje sie bardzo dlugo i na ubraniach czuc go nawet kilka dni.

Bardzo charakterystyczny zapach, dla mnie trochę metaliczny, kojarzy mi się z chłodem i elegancją. Wracam do niego od lat. Mam wrażenie, że dodaje / podkreśla pewność siebie. Mimo skłonności migrenowych, mnie nigdy nie drażnił, natomiast nie jest to zapach, który spodoba się wszystkim; myślę, że nie nadaje się na prezent " w ciemno".

w końcu zapach, który ani nie jest słodki, ani ostry, ani mdły, ani cytrynowy, jest charakterystyczny, świeży, bardzo przyjemny, pięknie się zmienia, wyczuwam w nim jagodę ? czy może borówkę? nie wiem, ale jest naprawdę fajny, na dzień do pracy czy na wieczór i chyba na kazda pore roku ! ja uwielbiam !!!

Zanim nabyłam ten zapach, był mi znany sprzed kilku lat. Wcześniej nie zdecydowałam się na kupno tych perfum, ale przy z okazji zakupu Ange ou demon postanowiłam, że zaszaleję i kupię również Ultraviolet. Dla mnie zapach jest gęsty, słodki, lepki, cielisty i intymny. Kojarzy mi się z seksem, bliskością i szczęściem, taką fizyczną euforią. Tak mogłaby pachnieć Fanny Hill... Do mnie ten zapach nie pasuje, chociaż nie twierdzę, że mi się nie podoba. W każdym razie dziwnie się czuję nosząc ten zapach wychodząc z domu... Ultraviolet trzyma się blisko ciała, nie jest specjalnie ogoniasty, no chyba, że ktoś się nim wypsika od stóp do głów...ale podejrzewam, że efekt zlania się tymi perfumami będzie mało przyjemny dla otoczenia. Używam tego produktu od: kilka tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie 80 ml

Historia sięga 8 lat wstecz, wywąchany na koleżance z pracy. Ogon majestatycznie wlokący się za nią, pomyślałam WOW, to jest to!. Ultraviolet Paco Rabane jest moim KWC, pierwszą oryginalną perfumą którą sama sobie kupuję już któryś raz z rzędu. Zapach zaczyna się jak dla mnie dość rześko, choć nie agresywnie, czuję w nim tę chwilę zaraz po burzy (ozon?), po chwili wyczuwam fiołek, taki dopiero co rozkwitnięty. Ale nie jest to czysto kwiatowy zapach, raczej jest to duet kwiat+przyprawy, ale te przyprawy nie są gorzkie, raczej są charakterne, ale nie męczące. Ja czuję gałkę muszkatołową, czuję ziele angielskie, może mniej jakiś owoc. Na samym końcu zostaje delikatna mgiełka wanilii, nie dusząca, fiołek czuję do samego końca oraz drzewo różane, wszystko lekko pikantne jakąś nutą nie do końca umiem ją nazwać...., trwałość 7-8 godzin, na ubraniach kilka dni. Polecam, dziwię się że tak mało znane. Używam tego produktu od: kilku lat Ilość zużytych opakowań: edp 50ml x 2 ,tester edp 80ml, kilkanaście próbek

Bardzo uczciwie stworzony zapach... Chodzi o to, że jest to wyraźny, efektowny, czysto fiłkowy z domieszką pięknych przypraw. Ultraviolet utrzymuje się na skórze przez co najmniej 6-8 godzin, a jego intensywność jest doskonała. Otoczenie docenia ten zapach i po jego użyiu dostawałam mnóstwo komplementów. Fantastyczny na wieczór!! Choć ja uważam, że noszenie go w ciągu dnia nie byłoby grzechem :) Używam tego produktu od: kilka odlewek Ilość zużytych opakowań: kilka odelwek

pierwszy jest G.Armani emporio she ten zajął drugie miejsce.Lubię pudrowo-jagodowe zapachy taki właśnie jest ultraviolet -nowoczesny,tajemniczy,pudrowy,ciepły. Na mnie niezwykle trwały! i stosunkowo tani!.Polecam! Używam tego produktu od: kilku lat Ilość zużytych opakowań: 5 po 80ml

Nie wiem co myśleć o tym zapachu. Z jednej strony nie jest to śmierdziel, ale znowu z drugiej niesamowicie mnie denerwuje. Drażni mnie ten ostrawo-słodko-mdły zapach, jest taki dziwny (ale nie brzydki), jednak to wszystko sprawia, że mi się nie podoba. Nie lubię mieć na sobie tych perfum. Trwałość kiepska. Jedna gwiazdka za butelkę :) Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

W skrócie- właśnie na powyższe okazje nadaje się (wg mnie) ten zapach. Kompozycja na pierwszym planie ma slodycz osmanthus i fiołka (którego zwykle nie lubię, tutaj jest bardzo przyjemny), fajnie, bardzo delikatnie przypudrowana różą. Do tego otulacz wanilii i ambry (mmmmmmm......). I byłoby pięknie, gdyby nie przyprawy- pieprz i ziele angielskie zmieszane z jaśminem. Nie są męczące, nie świdrują w nosie, Jednak czuć je wyraźnie. Dają pazura, ale tutaj życzyłabym sobie łagodnego pazurka. Trwałość na skórze skandaliczna, nawet nie 2h. Na włosach i ubraniach kilkanaście, -dziesiąt godzin, wyczuwam je następnego dnia. Nosząc je czuję, że mam na sobie zapach z wyższej półki. Super się nosi w cieplejsze dni, jest zmysłowym, ale wesołym i zadziornym zapachem. Sama już raczej nie kupię, ale chętnie przyjęłabym w prezencie ;) Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: odlewka 2ml

Jest wyjątkowo kobiecy, drapieżno-ciepły i tajemniczy, lekko syntetyczny ale mi to nie przeszkadza. Kupiłam w ciemno i nie żałuję. Na pewno pozostanę mu wierna na dłużej niz 1 opakowanie. Ładny flakonik o nieco futurystycznym kształcie. Używam tego produktu od: miesiaca Ilość zużytych opakowań: 1 szt 50 ml w trakcie

Jestem szczupła blondynka i zawsze uważałam, że zdecydowanie bardziej pasują mi perfumy świeże z nutami trawy cytrynowej- takie niezobowiązujące i "wietrzne";) Ultravioletu użyłam po raz pierwszy do wieczorowego wydania bo szukałam eleganckiego zapachu. Musze przyznać, że był to strzał w dziesiątkę choć należy go psikać z umiarem albo powściągliwością sknery . Teraz nawet gdy jestem ubrana na sportowo mam go na nadgarstku bo jest zupełnie jak legendarny Hattrick- nie moge się uwolnić :D Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: 30ml

Z tym zapachem to dziwna historia. Wiele lat temu wywąchałam go na kimś i chodził za mną, chodził i chodził. Kiedy tylko odkryłam co to jest to od razu kupiłam i….przeleżał na półce dobre trzy lata. Nie byłam w stanie go używać. Był duszący, obezwładniający, migrenogenny. Ale cały czas chodziło mi po głowie że przecież kiedyś tak mi się podobał wiec może by spróbować go oswoić. I właśnie oswajam i znowu jestem oczarowana. Już wiem dlaczego wcześniej nie byłam w stanie docenić jego uroku. To zapach na mroźna, groźną, śnieżną zimę. Jak słupek rtęci nie spada poniżej 15 stopni to nie ma co po niego sięgać bo wtedy zamęczy i zamdli. Ale jak tylko mróz zaczyna szczypać w uszy, akumulatory padają a w domu grzejniki trzeba rozkręcić na maxa Ultraviolet ukazuje całe swoje piękno i wyjątkowość. Otula jak ciepły koc, rozgrzewa jak herbata z rumem, relaksuje jak dobra książka. Nie jestem w stanie rozebrać go na czynniki pierwsze i nie rozpoznaję w nim żadnej z nut które są wymienione w opisie. Dla mnie pachnie słodko i metalicznie zarazem. Jest niezwykle trwały (to chyba najtrwalsze perfumy jakie mam) i ogoniasty. W Polsce ciężkie mrozy zdarzają się niezwykle rzadko więc te 30 ml. starczy mi pewne na następne kilka lat. To zapach dla cierpliwych. Używam tego produktu od: 3 lat Ilość zużytych opakowań: w trakcie 30 ml.

Zapach słodki ale nie męczący. Bardzo trwały, zmysłowy i ciepły, lubię go na sobie zimową porą. Wiele osób, pyta się czym tak pieknie pachnę. Używam go jednak na zmianę z innymi zapachami, bo może się znudzić. Nie polecam raczej nastolatkom. Używam tego produktu od: 5 lat Ilość zużytych opakowań: dwa

Zapach bardzo przyjemny, słodki z gatunku "jadalnych" ;) tak pachną lody waniliowe z jagodami. Nie wyczuwam w nich nielubianego przeze mnie fiołka za to wyraźnie czuję jaśmin. Ładny ale bez wielkich zachwytów. Nie męczy, nie ma ogona i jest raczej średnio trwały - mam wersję z balsamem który pachnie ładniej niż perfumy. Minus za trwałość i niestabilną flaszeczkę :) Używam tego produktu od: rok Ilość zużytych opakowań: 80ml