Z buteleczki strzał rzeczywiście wodą toaletową z lat "realnego komunizma", potem te chińskie gumki do mazania, zestarzała szminka i również przeterminowany puder sypki, taki mdląco słodkawy... Flaszeczka i zapach z toaletki Mieczysławy Ćwiklińskiej, gdyby żyła... To nie jest wytrawny, męskawy szypr, to raczej coś podsłodzoneo miodem, trochę jak Margaretha Ley, może kwiat pomarańczy + nuta "starokosmetyczna". Miniaturkę mogę zużyć, bo pomijając ten tandetny początek, jest to zapach noszalny, kobiecy, trąci nutką z Tentations od Palomy. Pomimo, że edp, nie przytłoczył mnie, prawie go nie czuję, muszę nos przystawić do miejsca aplikacji... Natomiast jest wyczuwalny w pomieszczeniu, przestrzenny. Dobrze, że mnie nie zauroczył, bo praktycznie nie do zdobycia, pomijając próbki i miniaturki, śliczne zresztą - ta flaszeczka jest jak dynia zmieniona w złotą karetę dla Kopciuszka...
Perfumy pasowałyby do madam Trouvel...
Owszem retro, ale stają się tak miękko pudrowe, leciutko mydlane.... wciąż nie potrafię dociec co mi tak przypominają, ale podoba mi się to... Niezwykła wytworność innej epoki... Oj ta miniaturka niedługo mi posłuży, znaczy będzie pełna... Ale to nie jest mój zapach, to zapach dla jakiejś chwili, okresu zadumy, pewnej jesiennej nostalgii, dojrzałej kobiecości, ale dystansującej, tworzącej podziały klasowe...
Chyba jestem bardziej retro niż się do tego przyznaję, bo zapach ten mnie zauroczył - najpiękniejszy puder w perfumach, do futrzanej etoli, eleganckiej sukni, ale w ciemnej tonacji i cięższej materii... zostawia cudowną słodką poświatę na odzieży... i wypadałoby zakupić w związku z tym jakąś większą pojemność...
Używam tego produktu od: paru dni wersja mini 4ml edp
Ilość zużytych opakowań: