Kupiłam ten balsam, bo namówiła mnie do tego sprzedawczyni w drogerii. Mam z natury bardzo suche usta, a odczucie spierzchniętych, piekących warg często mi towarzyszy i równie często doprowadza mnie do szału. Więc nie żałuję pieniędzy na kosmetyki do pielęgnacji. Tym razem dałam się zwieść obietnicom sprzedawczyni, że ten balsam "mistrzowsko" nawilża, odżywia i regeneruje. Niestety, te obietnice pozostały bez pokrycia.
KONSYSTENCJA, KOLOR, ZAPACH
Balsam w opakowaniu ma stałą konsystencję. Przypomina wazelinę kosmetyczną, a odrobinę delikatny krem. Jest biały. Po dotknięciu palcem, pod wpływem ciepła, staje się mięciutki i płynny jak olejek. Ładnie pachnie kwiatami. Nie ma smaku.
Powiem szczerze, że w konsystencji niesamowicie przypomina mi masełka do ust z Bielendy, takie w plastikowych słoiczkach w kolorowych kartonikach, do kupienia za ok. 10 zł w każdej drogerii i hipermarkecie. Naprawdę ich konsystencja jest niemal identyczna. Tylko że masełka z Bielendy mają różne wersje, fantazyjne kolory, zapachy i smaki, i ośmielę się napisać, że sprawiają o wiele więcej przyjemności podczas używania niż balsam Chanel.
DZIAŁANIE NAWILŻAJĄCE
Ten balsam przede wszystkim nawilża - i szczerze mówiąc nie robi niczego więcej. Nie regeneruje, nie odżywia, nie rozpulchnia ust, nie powiększa. Nie robi efektu "wow" ani wizualnie, ani pod względem pielęgnacji.
Efekt nawilżenia utrzymuje się u mnie przez kilka godzin po jego nałożeniu. Absolutnie nie jest to kosmetyk trwały. Znika podczas picia, jedzenia, a nawet sam z siebie.
W moim odczuciu daje nawilżenie na poziomie kosmetyków do ust z Bielendy albo Perfecty. Oczywiście jest to przyjemne, ale umówmy się, nie po to wydałam 167 zł, żeby mieć przyjemnie nawilżone usta przez kilka godzin i nic więcej.
Znam drogie balsamy, które gwarantują miękkie i nawilżone usta na cały dzień, otulają, regenerują, dają wyjątkowy komfort, a nawet powiększają i nabłyszczają (np. balsam nawilżający z Clarins w niebieskiej tubce). Tymczasem balsam z Chanel jest słabiakiem. Zamiast niego równie dobrze można kupić jakikolwiek produkt do pielęgnacji ust w cenie do 15 zł i mieć ten sam, a nawet lepszy efekt.
BEZPIECZNY DLA SKÓRY
Na plus zaliczam, że ten balsam nie szkodzi. Nie podrażnia, nie powoduje wyprysków ani wysypek.
WYDAJNOŚĆ
Na plus oceniam również wydajność tego balsamu. Wystarcza na kilka miesięcy codziennego używania.
OPAKOWANIE
Najfajniejsze w tym balsamie jest jego opakowanie. Marka Chanel kojarzy mi się z historią, klasyką. Coś za tym logo stoi, co urzeka i rozgrzewa serce. Nie powiem, miło jest na ten słoiczek popatrzeć i mieć go w ręce. Jest niezwykle elegancki, pięknie wygląda na półce w łazience, bezproblemowo się otwiera, nie rozpada się podczas używania.
CENA
Wydałam na to cudo 167 zł i prawdopodobnie to było najgorzej wydane 167 zł w moim życiu. Ten kosmetyk, oceniany jako całość, po prostu się nie opłaca.
PODSUMOWANIE
Nie polecam, sama go więcej nie kupię. Szlachetne opakowanie to za mało.
Zalety:
- nawilża
- ma przyjemną konsystencję (w opakowaniu jest stały, pod palcami zamienia się w olejek)
- ładnie, kwiatowo pachnie
- ma piękne opakowanie
- mam szacunek do marki Chanel
Wady:
- kosmicznie wysoka cena
- nie jest trwały
- słabo pielęgnuje
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie