Pixie Cosmetics My Secret Mineral Rouge Powder Róż mineralny

Widzę, że opinie są tu podzielone. Ja jestem w grupie, która ten produkt lubi. Oczywiście nie będę tu ściemniać. Forma sypka różu jest mniej wygodna niż tej w kamieniu. I to jest logiczne. Czasem, gdy mi się spieszy, to po prostu z niego nie korzystam, tylko sięgam po inny róż. Ale, kiedy mam czas i się nie spinam, to chętnie go używam. Kosmetyk niezwykle wydajny. Zależało mi na chłodnym brudnym różu i taki znalazłam w ofercie Pixie. Moim zdaniem nie robi żadnych plam. Łatwo i przyjemnie się go nakłada. Ładnie się rozprowadza na twarzy i utrzymuje się cały dzień. Wygląda naturalnie na buzi. Jedynie trzeba uważać z ilością, bo jest dobrze napigmentowany. Produkt bezzapachowy. Kupiłam w Kontigo. Jest całkowicie matowy. A to dla mnie bardzo ważne. Nie znoszę produktów rozświetlających. Za 30zł myślę, że warto. Naprawdę fajny róż.

Mam kilka odcieni różu w formie próbek w słoiczkach. Na jakimś blogu wyczytałam, ze nie ma sensu kupować pełnowymiarowego opakowania, bo róż jest wydajny aż nadto. Zgadzam się. Te moje próbniki wystarczą mi na lata (mam też róże innych marek i używam zamiennie). Są naprawdę nieźle napigmentowane. Przy aplikacji nie używam dużej ilości produktu, bo mistrzynią makijażu nie jestem. Minusem jest to, że po kilku miesiącach używania róż zaczął mocno oksydować - na twarzy jest pomarańczowy.

Róż jak i większość produktów Pixie można kupić w saszetce, w tradycyjnym słoiczku jak i formie próbki. Jest to produkt naturalny, mineralny - nie zawiera parabenów, silikonów, talku, nanocząsteczek, sztucznych barwników i substancji zapachowych, olejów mineralnych i produktów ropopochodnych, a także składników pochodzenia zwierzęcego. Dostępnych mamy aż 20 kolorów w różnej tonacji - ja wybrałam kolor Innocence jest to zgaszony, chłodny malinowy odcień z matowo satynowym wykończeniem. Bardzo uniwersalny myślę, że sprawdzi się dla większości karnacji, które lubią róże w różowych kolorach. Na skórze wygląda pięknie, świetnie się rozciera, nie robi plam. Nakładałam go pędzlem do różu, zarówno na podkład mineralny jak i tradycyjny podkład wykończony zwykłym pudrem i nie sprawia problemów. Nadaje makijażowi świeżości, lekkości i dziewczęcego, zdrowego rumieńca :) Produkt jest dobrze napigmentowany więc trzeba zachować umiar przy nakładaniu. Używam dosłownie odrobinę dlatego jest na prawdę mega wydajny, pełnowymiarowe opakowanie wystarczy na wieki :) Jeśli szukacie naturalnego różu to strzał w dziesiątkę :)

Słyszałam wiele dobrego o różach pixie, więc zdecydowałam się na zakup dwóch odcieni: plum blossom i blushing berry. Róż nakładło się dość ciężko, trzeba było się przyłożyć, by nie narobić plam, co zajmowało sporo czasu. Najgorsze było to, że oba odcienie, które wybrałam, choć nie mają nic wspólnego z kolorem pomarańczowym, właśnie tak wyglądały na mojej twarzy - pomarańczowe... Tragedia.

Jeśli chodzi o kolory to miałam ich z 10 albo więcej, kupowałam próbki. Kolory kwestia gustu, mnie się podobały wszystkie i te bardziej pomarańczowe i różowe, odcienie od jasnych jak pale do soczystych jak melon. Wszystkie cechuje wspólna cecha, bardzo trudno je ładnie nałożyć, plamią, a co gorsza, są kompletnie nie trwałe. Znikają w ciągu paru godzin a jeśli zostają, to w postaci bliżej nie określonych plam. Ja nie mogę polecić.

Mam próbki wielu kolorów i jestem z nich niesamowicie zadowolona. Wydajność, wystarczy dosłownie kilka okruchów, by pięknie podkreślić policzki. Gama kolorów jest ogromna, każdy znajdzie coś dla siebie. Trzeba jednak uważać z pigmentacją, by nie zrobić plam.

Mam próbkę odcienia INNOCENCE. Była w saszetce, więc przerzuciłam ją do plastikowego pojemniczka i zabieram ze sobą w podróże. Zabieram i zabieram, muskam nim policzki i muskam, maluję i maluję, a różu wcale nie ubywa :D Jest mega wydajny, ja już nawet nie pamiętam skąd tę próbkę mam, a dalej jest w mojej kosmetyczce, więc taki jeden pełnowymiarowy produkt to chyba jest do dożywotniego użytkowania ;) Mój odcień jest brudnym różem, już minimalna ilość pięknie podkreśla policzki i nadaje lekkości całemu makijażu. Owszem, sprawia trochę trudności dokładne nałożenie, tak by nie było plam, ale jest to raczej cecha wspólna kosmetyków sypkich, a i to można szybko opanować wyrabiając sobie odpowiednią technikę ;) Jest bardzo fajnie napigmentowany, a w ciągu dnia nie traci na swojej intensywności - nie ściera się i nie bleknie. Osobiście nie widzę wad, jednak nie wiem czy zdecyduję się na pełnowymiarowe opakowanie, gdyż z prasowanymi różami pracuje mi się łatwiej ;) PS. Zdjęcie bez widocznej nazwy odcienia lepiej oddaje jego kolor.

Mam ciepły odcień cery wpadający lekko w żółć i o ile podkładów używam ciepłych, róże do policzków i cienie do oczu wypadają u mnie lepiej w chłodnych i nieokreślonych barwach. Z tego względu z takowej gamy wybrałam Poison Berry. Początkowo przeraził mnie, bo jest dość ciemny. Jednak idelalnie wygląda jako puder konturujący i róż jednocześnie. Taki 2w1 :) To jakby chłodny brąz, pomieszany z różem. Śliczny i naprawdę cudnie modeluje twarz, wyszczuplając policzki :) Jest naprawdę kosmicznie wydajny. Pełnowymiarowym opakowaniem można by obdzielić kilka osób. Jakość bez zarzutu, trwały, nie zapycha. Ma świetną pigmentację i skład równie świetny. Wadą jest trudność aplikacji. Jednak jest to wada wszystkich sypkich róży, a nie tego konkretnego. Sypki róż ciężko równomiernie nabrać na pędzel, a tym samym ciężko uzyskać równomierny i powtarzalny efekt. O ile w przypadku jasnych odcieni, które nakładamy tylko na szczyty, nie ma to większego znaczenia, to ciemniejsze kolory mogą zrobić nam pasy, które ciężko rozblendować. W pielęgnacji przeszłam już na naturalne produkty, z makijażem jest ciężej. Ale róż Pixie mogę zaliczyć do udanych zamian. Z pewnością zaznajomię się z innymi odcieniami i produktami.

Mam kolor Rosy Temptation - brudny róż. Posiadam opakowanie miniaturowe /chyba 1 g/ , które używam już od kilku miesięcy, więc duże jest jak nic na kilka lat :) Róż jest mocno napigmentowany, więc trzeba uważać żeby nie zrobić sobie różowych licek. Posiadam miniaturę , więc wysypuję dosłownie odrobinkę na dłoń i bardzo delikatnie nabieram pędzlem, otrzepuję nadmiar i delikatnie muskam policzki. Jest trwały.

W moim codziennym makijażu nie może zabraknąć różu. Z pixie mam 3 kolory w opakowaniach pełnowymiarowych: terra cotta, dusky rose i baroque rose. Najpierw ich cechy wspólne: - są bardzo wydajne- nie wiem, czy w ogóle jest możliwe zużycie całego opakowania, - bardzo wygodne opakowanie- ta solniczka to strzał w "10", chociaż niektórym może to przeszkadzać- wieczko jest bardzo małe, więc nie nabierzemy z niego kosmetyku, ja używam plastikowej podstawki pod kwiatki ;) - przychodzą pięknie zapakowane- w codziennym użytkowaniu nie jest to szczególnie potrzebne, ale zawsze to taki miły drobiazg, - duży wybór kolorów, a jeśli nie potrafimy się zdecydować, można zamówić próbki lub skonsultować decyzję ze sklepem drogą mailową (obsługa wkłada w to wiele serca). Teraz po kolei kolory: Terra Cotta- mieszanina różu i brązu. Bardzo ładnie wyglądał na mnie w lecie, jak byłam opalona (podkreślał kolor naturalnej opalenizny, jak już przestanę być czerwona od słońca, to moja skóra robi sie złotawa, a Terra Cotta jest idealnym uzupełnieniem tego); Dusky Rose- u mnie wygląda bardzo subtelnie, to kolor brudnego różu. Nadaje subtelnego rumieńca, mimo szarugi za oknem twarz wygląda świeżo i promiennie. Nie daje takiego "ciężkiego" efektu dowalenia różem, który w efekcie mógłby byc kiczowaty. W ciągu dnia niestety gdzieś znika :( Baroque Rose- ten lubię najmniej. Dlaczego? Każdy wie, jak wyglądają ogrodowe krasnale- mają czerwone mordki. U mnie to wygląda dosyć podobnie, muszę z nim bardzo uważać przy aplikacji, żeby sobie nie zrobić krzywdy.

Mam odcień "Sweet Nectar" jasna, ciepła, matowa brzoskwinka, pasuje do jasnej karnacji o ciepłym odcieniu. Róż jest naprawdę wspaniały! ma jakby jedwabistą konsystencję, jest napigmentowany, ale nie robi plam, dobrze się rozciera. Wydajność jest po prostu KOSMICZNA. Mam od ponad miesiąca pełnowymiarowe opakowanie, ale wciąż używam zakupioną wcześniej próbkę w saszetce, która nie chce się skończyć (chociaż używam go niemal codziennie od około 2 miesięcy!!). Opakowanie ma formę solniczki, która mogłaby mieć nieco większą średnicę, ponieważ gdy wsypujemy odpowiednią ilość na zakrętkę trochę ciężko nabrać produkt na pędzel. Prawda, że cena jest dosyć wysoka, ale biorąc pod uwagę wydajność i inne uroki produktu, można to przeboleć.