Kłopotliwe dobro z natury...
Uwielbiam naturalne kosmetyki z Organic Life, które poznałam plus minus półtora roku temu. Powoli kupowałam kolejne produkty marki, aby sprawdzić ich działanie. W końcu przyszedł czas na biopastę do zębów. Stosowałam ją na wakacjach przez tydzień, bo użyczyła mi jej kuzynka i się do tego produktu przekonałam. Zakupiłam więc własną tubkę i to nie jedną.
Do tej pasty się trzeba przyzwyczaić. Początkowo przez dwa pierwsze dni szukałam w niej bezskutecznie efektu pienienia się, co występuje w przypadku innych past drogeryjnych. Ale pokonałam tę niedogodność. Po prostu coś za coś – pomyślałam. Pasta ma przecież tak naturalny skład, że warto się trochę pomęczyć i się do niej przekonać. Tak, jak na typ etapie użytkowania, przekonałam się ja.
Biopasta nie zawiera fluoru ani SLS. Skomponowano ją z sześciu wyciągów botanicznych, ksylitolu i naturalnego aromatu miętowego. Wśród tych komponentów są m.in.: Dąb szypułkowy, Szałwia lekarska, Arnika górska cz Rumianek pospolity. I już same te fakty przemawiały za tym, by porzucić pasty drogeryjne na jej rzecz. Tak też zrobiłam i przynajmniej przez jakiś czas byłam zadowolona. Pasta dobrze myła zęby, pozostawiała je odświeżone. A ja czułam zadowolenie, że wyeliminowałam fluor, który zdrowy nie jest, z higieny mojej jamy ustnej.
Ale im dalej w las tym nie było lepiej, a gorzej. Ale po kolei. Takie są moje wrażenia z użytkowania tego produktu: Pasta ma niezbyt zbitą konsystencję, można to określić, że nawet rzadką. Smakuje jak słodkawo-miętowy cukierek ziołowy. Nie pieni się. W swoim spektrum działania ma: czyszczenie, odświeżanie, nawilżanie oraz walkę z paradontozą i kamieniem nazębnym.
Jeśli o kamieniu mowa… Stosowałam tę pastę z dwa tygodnie, gdy wypadła mi wizyta u dentysty, gdzie miałam mechanicznie usuwany kamień nazębny. Moje zęby znów pięknie lśniły i wyglądały ok. To ważna informacja w kontekście tego, o czym chcę opowiedzieć. Po czterech miesiącach stosowania biopasty zaczęłam zauważać niepokojące sygnały. Powierzchnia moich zębów się zmieniła. Płytka się przyciemniła, stała się jakby porowata, tępa i miała ciemne smugi. Wyglądało to tak, jakbym brązowym cienkopisem namalowała sobie nieregularne kreski na zębach. Nie dowierzałam własnym oczom. Próbowałam to usunąć, jeszcze częściej myjąc zęby biopastą. Bezskutecznie. Po kilku dniach doszłam do wniosku, że muszę coś z tym zrobić, bo czułam się niekomfortowo. Znów pobiegłam do dentysty. Moja pani, gdy zobaczyła w jakim stanie są moje zęby zapytała co z nimi zrobiłam? No, jak to, co? Myłam biopastą, bez fluoru! Stomatolog orzekła, że ewidentnie coś jest na rzeczy, bo zna moje zęby i nie jest możliwe, abym w cztery miesiące dorobiła się tak widocznego kamienia. Poza tym stwierdziła, że to nie jest kamień, a inny rodzaj przebarwień.
Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że najprawdopodobniej winę za to ponosi ta naturalna pasta. Zęby zostały wyczyszczone, a ja, nie mając innego wyjścia, zmieniłam pastę na chemiczną. Opisana sytuacja już więcej mi się nie przytrafiła. Można więc przypuszczać, że zawiniła pasta.
Nie dawało mi to jednak spokoju i postanowiłam dociec prawdy. Bo lubię wiedzieć:) Zastanawiałam się więc, który ze składników mógł mi zrobić taką przykrą niespodziankę. Pewności stuprocentowej nie mam, ale mam mocne poszlaki. W paście jest szałwia lekarska. A, jak wyczytałam, napar z szałwii, może silnie, ale na szczęście odwracalnie przebarwiać zęby. Stosowanie płukanek z szałwią może prowadzić do powstawania brązowych przebarwień na zębach! Myślę, że coś w tym jest. Skoro odwar z jego liści stosowany jest też, jak się dowiedziałam, do przyciemniania włosów. Na szczęście w porę to zauważyłam i niepożądane działanie udało się odwrócić.
Dlaczego o tym wspominam? Otóż dlatego, że być może nie tylko ja miałam po tej paście takie problemy. Może komuś ten szczegółowy wywód po prostu się przyda. Dla równowagi muszę uczciwie powiedzieć, że mojej kuzynce, która mi te pastę rekomendowała, nic takiego się nie przytrafiło. Ale to nie ona ocenia tę pastę i jej działanie, tylko ja...
Choć więc pasta jest naturalna, nie zawiera fluoru, dobrze smakuje, to jednak nie mogę jej ocenić wysoko, bo u mnie się kompletnie nie sprawdziła i narobiła szkód.
Zalety:
- fajny smak ziołowego cukierka
- przyzwoita wydajność
- naturalny skład
- ładne opakowanie
- nie zawiera fluoru ani SLS
Wady:
- powoduje przebarwienia na zębach i to ją w u mnie dyskwalifikuje
- potrzebna jest wizyta u stomatologa, by usunąć ciemne smugi, samemu nic się nie zdziała
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie