Krótko o samej paście-gęsta i z drobinkami, nie pieni się i nie daje poślizgu podczas szczotkowania(dziwne uczucie, nie lubię).
Zapach dla mnie zupełnie neutralny-nie jest przyjemny, ale też nie wypala jamy ustnej atomową miętą, co akurat mi pasuje, bo nie lubię past mocnych w smaku.
Myje i odświeża poprawnie, zęby po myciu są bardzo gładziutkie i optycznie wybielone, moim zdaniem bardziej niż po większości past (niby)rozjaśniających których miałam okazję używać. Myślę, że przy używaniu codziennym przed okres 2-3 miesięcy miałaby szansę naprawdę widocznie wybielić zęby, oczywiście jeśli z natury mamy je białe, bo jednak wszystko zależy od tego jaki kolor szkliwa dała nam matka natura i ciocia genetyka.
Pasta dobra jeśli chodzi o rozjaśnianie, ale tyko jeśli masz mocne, zdrowe i bezproblemowe zęby, których nic nie rusza.
Ok, rozumiem, że pasty wybielające mogą mieć swoje skutki uboczne-nadwrażliwość, podrażnienie dziąseł. Rozumiem-coś za coś, żeby rozjaśnić zęby to naprawdę trzeba zadziałać konkretnie. Zwłaszcza jak się takowych produktów używa regularnie, często i dłuższy czas.
Ale, że taka drogeryjna, zwykła pasta wybielająca bez zacięcia na pro i Hollywood całkiem spustoszy moje zęby i dziąsła-tego nie rozumiem. Zwłaszcza, że szybko przerzuciłam się na używanie jej sporadycznie, bo przy używaniu najpierw 2xdziennie, później 1xdziennie (nawet!) powodowała wyczuwalną nadwrażliwość, więc używałam jej raz na kilka dni.
Moje zęby to chyba mój największy kompleks, bo nie dość, że nierówne i załamują ortodontów to do tego są bardzo słabe i łatwo się psują. Mimo, że nie jem często słodkości(za to dużo wapnia, bo kocham nabiał), nie piję żadnych dosładzanych napoi, myję dokładnie, dbam, używam miękkich szczoteczek. Jednocześnie szybko łapią przebarwienia, bo piję mnóstwo herbat, codziennie też rano muszę strzelić sobie konkretną i dużą czarną kawę, co niestety odbija się na ich kolorycie, który z natury i tak nie jest biały.
Regularnie używam pasty Colgate Herbal White, która dobrze myje, łagodnie obchodzi się z zębami i naprawdę delikatnie wybiela(potwierdzone przez innych), używałam też jakieś pasty węglowej, pasty Colgate niby rozjaśniających, nierzadko myję też zęby pastą Colodent Super Biel, no ale jako kobieta chciałam bardziej, postanowiłam kupić już taką lepsiejszą pastę stricte wybielającą.
No i mam za swoje.
Odsłonięte szyjki zębowe.
Dwa zęby do leczenia. Przed przygodą z tą pastą Blend-A-Med wszystkie moje zęby był zdrowe. W ciągu kilku krótkich tygodni dwa z nich popsuły się widocznie, błyskawicznie i nagle, obowiązkowo do leczenia, bo ból.
Krwawiące i podrażnione dziąsła.
Dokuczliwa nadwrażliwość, boli mnie na samą myśl o moim ukochanym soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy, nie mówiąc o lodach.
Doprowadzam wszystko do porządku bardzo miękką szczoteczką, Elmexem, rosyjską pastą Babuszki na dziąsła, płuczę szałwią i płynami na nadwrażliwość. Biorę Rutinoscorbin na dziąsła.
Panicznie boję się dentysty, więc mogę oskarżyć ten produkt o szkody na psychice ;)
I wiem, że to wszystko wina tej pasty, bo nie zmieniłam szczoteczki ani nawyków żywieniowych, cały czas te same i było ok. Po używaniu tej pasty to wszystko nagle bardzo się pogorszyło.
Przypadek?
Nie sądzę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie