Musiałam sprawdzić, po prostu musiałam...
Podkłady z NYX z nowej odsłony tejże serii testowałam w ramach Klubu Recenzentki Wizaż i to właśnie nowa wersja tego podkładu była największym niewypałem całej paczki...
Porozmawiałam z koleżanką na ten temat, która już parę lat temu zachwalała tę starszą wersję, nie znając nowej, dałam jej spróbować nowej i stwierdziła, że to są niemal całkowicie różne podkłady (i że mam rację, że to niewypał). Ona ma cerę suchą, ja mieszaną, a tamten "stary" już dawno zużyła, więc chciałam sama się przekonać, czy ma rację czy też nie, sama chciałam porównać sobie te dwie, choć podobne to inne formuły.
Całkowicie przypadkiem trafiłam na wyprzedaż w Rossmannie, właśnie starej edycji, uwaga... za 9,99zł. Oczywiście kolory są inne, ja wzięłam Porcelain, którego w paczce nie ma (najjaśniejszy to Alabaster, który jest neutralny ale ciut ciut żółtszy względem dokupionej porcelanki, która lekko skręca w różowe tony - co mi nie przeszkadza). Więc cena z 70 na dychę - no lepszej okazji bym nie trafiła.
Od razu zwróciłam uwagę na to, że kartonik jest zaklejony z obu stron - czego nie ma w nowej wersji - więc kupując stacjonarnie można się naciąć. Tu pierwszy plus dla "starej" wersji. Na kartoniku w obu jest wypisane ile kropelek na stopień krycia, ale ja się się do tego nie stosuję, wykraplam ile potrzebuję i nie liczę tego. Buteleczka jest matowa - i moim zdaniem wygląda ładniej, ale to tylko moje widzi-mi-się i bardziej chodzi o to jak podkład się zachowa, niż jak jest opakowany. Pipeta - zupełnie inna, bardziej jak z serum, mocna, ogólnie bardziej czuć "piniądz", gdyż w nowej wersji była bardziej licha, "wypluwała" "glutka" gęściejszego od reszty porcji podkładu. W "starej" działa już bez zarzutu, aż nawet myślę, że to właśnie kwestia "modelu/rodzaju" pipetki w stosunku do tego jak ten produkt jest ciekły. No i nie wiem, dlaczego w nowej, w pipetce produkt przystygał i gęstniał, niezależnie od koloru, być może jakoś tam dociera powietrze od strony gumowego ścisku z góry - nie wiem, ale kolejny plus dla "staruszki".
Konsystencja wizualnie jest taka sama - płynny pigment, natomiast w "starszej" podkład tak nie "chlapie", jakoś łatwiej go okiełznać, nie brudząc buteleczki i wszystkiego dookoła, ale wraz jest bardzo wodnisty - i to też słowo klucz. Starsza wersja jest wodnista, a nie oleista jak nowa. To się czuje pod palcami i nakładając podkład na twarz. W obu wygląda to jak zatopiony puderek pigmentu w cieczy, natomiast w nowym Total Control Pro on się zdecydowanie bardziej osadza na porach i nierównościach i o wiele częściej robi brzydkie smugi. Toteż w tamtej recenzji sprawdzałam go na różnych "bazach", różnych konsystencjach kremu czy serum pod makijaż jak i na "gołej mocno wypeelingowanej skórze" i zawsze, ale to zawsze wyglądał od razu jak zważony i nienaturalnie "leżący" na cerze. "Stary" Total Control też nie jest ideałem, ale o wiele ładniej wygląda, chociaż też ma dużą tendencję do podkreślenia suchych skórek i porów, natomiast da się go ograć i wygląda to względnie ok i miejscami bardzo gładko. Także lepiej go rozłożyć bez prześwitów i smug, niezależnie od kremu pod spodem. Trochę też lepiej się utrzymuje (chociaż i tak się wyświecam przy nim dość szybko, po 3-4h) - bo umie zastygać, czego nie potrafi nowy oleisty Total Pro.
Muszę przyznać, że koleżanka miała tutaj rację, "stara wersja" jest o wiele, wiele lepsza, chociaż dalej nie popieram ceny za taką ilość produktu.
To jest doskonały wręcz przykład tego, że nie trzeba czegoś ulepszać, wystarczy nie wiem, zmienić szatę graficzną (nawet zmiana butelki na błysk z matu mogłaby śmiało przejść, gdyby zostali przy starej pipecie).
Lepsze wrogiem dobrego - najlepsze podsumowanie.
Zalety:
- Lepszy od nowej edycji Total Control Pro
- Duży wybór kolorów i mixerów kolorów w gamie
- Kolory ładne, stonowane, neutralne
- Zastygający na satynowy mat
- Utrzymuje się o wiele dłużej niż nowa wersja, z tym, że także się wyświeca szybko, ale nie złazi płatami, tylko np. nie wytrzyma maseczki na nosie
- Wygładza
- Praktycznie niewyczuwalny, leciutka konsystencja pełna pigmentu
- Nie rozwarstwia się tak jak nowa wersja, chociaż i tak trzeba wstrząsnąć
- Ładna matowa buteleczka z porządną pipetką
- Poręcze opakowanie + nie brudzi się tak jak nowa edycja
- Cena promocyjna/wyprzedażowa
- Zaklejony kartonik
Wady:
- Wydajność (opakowanie tylko 13ml)
- Wyświeca się niestety po 3-4h niezależnie od rodzaju bazy i pudru
- Dostępność
- Cena regularna
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie