Trafiłam na nią maseczkę już dość dawno, podczas wyprzedaży kosmetyków tej marki w sklepie sieci Tesco. Nabyłam drogą kupna kilka produktów Fitokosmetik za naprawdę niewielkie pieniądze. Nie jest to moja pierwsza przygoda z marką, znam już kilka ich produktów i lubię je za stosunek niskiej ceny do dobrego działania. Zdecydowałam się między innymi na maseczkę glinkową, bo ze względu na mój typ cery takich produktów nigdy nie za wiele w łazience. Moja cera jest mieszana, z mocno przetłuszczającą się strefą T i obecnie przesuszonymi bokami. Jest wrażliwa, niestety od kilku miesięcy walczę też z trądzikiem. Z jakiegoś powodu ostatnio jest podrażniona.
Opakowanie jest bardzo proste, to po prostu spora saszetka z 75 gramami proszku w środku. Ja odcinam róg, przez który go dozuję, a potem łatwo mi resztę przechowywać. Z przodu napisy jedynie w języku rosyjskim, za to z tyłu mamy sporą wlepkę ze wszystkimi niezbędnymi informacjami po polsku.
Jest to glinka w proszku, do samodzielnego rozrobienia z wodą bądź hydrolatem. Hydrolaty mogą podbijać działanie glinek, ja jednak najczęściej używam po prostu przegotowanej wody. Zawsze mam problem z prawidłowym odmierzeniem proporcji, najczęściej daję za dużo wody. Muszę chyba kupić jakąś miarkę, bo tak na oko nigdy nie udaje mi się utrafić i rozrabiam jej za dużo, przez co produkt mi się marnuje. Ze względu na to, że to tylko proszek, to skład jest w całości naturalny, nie znajdziemy w nim nic innego oprócz glinki. Pachnie typowo dla tego typu produktów, dość ziemisto, ale dla mnie jest to woń przyjemna. Wyczuwalna cały czas, kiedy mamy ją na twarzy. Jak to glinki w trakcie zasycha, ja nakładam po prostu grubszą warstwę. Trzymam ją około kwadransa. Pod koniec tego czasu robi się dość nieprzyjemna na twarzy, leciutko ściąga i odrobinę mnie swędzi. Jest to jednak do wytrzymania. Producent zaleca użycie co 1-2 dni, ale to za mnie zdecydowanie za często na taką zabawę, więc używałam jej kiedy widziałam, że moja cera jest w gorszym stanie, a wiec niezbyt regularnie. Nakładanie nie stanowi większego problemu, po zmieszaniu z wodą robi się kremowa, natomiast spłukanie jej kończy się pobojowiskiem w łazience – glinka ma czarny kolor i schodzi dość opornie, ale to w glinkach normalne i kupując ją liczyłam się z tym. W każdym razie wszystko wokoło jest do gruntownego mycia. Zmywam ją po prostu dłonią i letnią wodą, na koniec doczyszczam całość żelem. Wacików nie używam, poszłoby chyba jednorazowo całe opakowanie. Wydajność jest w porządku, pod warunkiem, że macie wprawę w odmierzeniu proporcji. Cena niska jak barszcz, z dostępnością jest gorzej, bo wcześniej w produkty tej firmy zaopatrywałam się w Tesco, ale zwija się ono z polskiego rynku, więc chyba najłatwiej będzie kupić ją w internecie.
A efekty? Te są super i widoczne już od pierwszego użycia. Tak więc przede wszystkim podoba mi się koloryt cery po jej użyciu. Jest taki ujednolicony, buzia wydaje się rozjaśniona, pełna blasku. Pory są oczyszczone, sebum dokładnie usunięte. Cera jest wygładzona, miękka w dotyku, wypielęgnowana. Zdecydowanie ma działanie łagodzące. Ostatnio borykam się z bolącym trądzikiem i po jej aplikacji jest on uspokojony, wyciszony. Lubię jej używać prewencyjnie, kiedy czuję, że pojawia mi się jakiś nowy nieprzyjaciel. Sprawia, że jest on mniejszy i szybciej się goi. Na pewno stosując ją regularnie efekty będą jeszcze lepsze. Jak jednak mówiłam, mnie nie chce się jej nakładać co kilka dni, a i tak jestem zadowolona z działania. Denerwuje mnie tylko jej rozrabianie, więc sama nie wiem, czy kupię ponownie. Na razie mam chęć raczej na gotowce.
Zalety:
- dobrze oczyszcza, zwęża pory
- wygładza
- odświeża
- łagodzi podrażnienia
- lekko matuje
- produkt naturalny
- niska cena a dobra jakość
Wady:
- trzeba ją samodzielnie rozrabiać
- czarny kolor, mocno brudzi łazienkę
- dostępność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie