Sama nie wiem..
Markę kojarzę głównie ze względu na kilka maseczek do twarzy, które kupiłam jakiś czas temu, ale kompletnie się u mnie nie sprawdziły. Nieco zniechęciłam się do tej marki i unikałam jej produktów, choć kusiły mnie pięknymi opakowaniami. W końcu jednak uległam. Skusiłam się na maseczkę regenerującą do włosów już jakiś czas temu będąc w B., jednak jej nietypowy wygląd dosyć długo zniechęcał mnie do jej zastosowania. Maseczka ma 100 ml pojemności i kupiłam ją za niecałe 5 zł. Skusił mnie opis producenta i właśnie ten nietypowy wygląd.
OPAKOWANIE
Na pewno na uwagę zasługuje bardzo ładne opakowanie tej maski, które sprawia, że raczej nie przejdziemy koło niego obojętnie. Szata graficzna jest prosta, ale niezwykle dopracowana. Mamy tutaj Panią o pięknych włosach, idealnie gładkich, zdyscyplinowanych, nie puszących się, bez śladów zniszczeń i o pięknym odcieniu – któż by takich nie chciał? Reklama dźwignią handlu i w tym przypadku również się sprawdziła. Na przedniej części tej tekturowej nakładki znajdziemy logo marki, nazwę produktu i główne jego funkcje. Odwracając opakowanie ukaże nam się druga część fryzury imitującą jakby kucyka oraz maseczka w saszetce przyczepiona do tekturki. Na papierowej części znajdziemy opis, sposoby stosowania oraz skład. Producent zaleca zużycie maseczki podczas 1 zabiegu. Stwierdzam, że jest to raczej niemożliwe przy pojemności 100 ml nawet dla osoby o włosach do talii jak ja, choć jej nie oszczędzam. Saszetka wykonana jest z grubego, przezroczystego materiału dzięki czemu widzimy jej zawartość. Problem stanowi przechowywanie, bo należy część, która nam została zatrzymać do kolejnego razu.
MASECZKA
Ma bardzo nietypowy kolor – jest to ciemna zgnita zieleń z ciemnymi drobinkami węgla w proszku, które są nieliczne. W sumie to nie wiem po co mają być te drobinki, bo nie widzę ich wpływu ani sensu obecności w masce do włosów. Kolor jest wręcz odstraszający i na początku to właśnie on mnie zniechęcał, ale w końcu się przełamałam. Stosowałam ją jako maseczkę na włosy, raz zastosowałam jako kurację, ale z powodu obciążenia włosów i sklejenia zaprzestałam tego sposobu. Maseczka ma dość neutralny, kremowy zapach, jest bardzo gęsta, przypomina bogaty krem. Nałożyć na włosy jest ją bardzo łatwo, trudniej zmyć. Maseczkę zwykle pozostawiam na 15-30 minut, nakładam foliowy czepek, podgrzewam całośc suszarką i zakładam ręcznik. Po upływie wskazanego czasu zmywam dużą ilością wody uważając, aby wypłukać całość, jest to nie lada wyzwanie. Po całym zabiegu włosy łatwo się rozczesują i są gładkie. Kiedy już całkiem wyschną są zdyscyplinowane, miękkie, gładkie, lśniące i puszyste, choć końcówki wymagają dodatkowej porcji serum, aby je ujarzmić. Maska dobrze nawilża, odżywia i pomaga w zapobieganiu powstawania zniszczeń, ale zniszczonych pasm na pewno nie zregeneruje, może jedynie poprawić ich stan wizualny. Efekty są całkiem dobre, ale znam dużo lepsze produkty. Maska w składzie posiada na 3. miejscu glicerynę, nieco dalej pantenol, węgiel w proszku.
PLUSY
+ wygładzenie, zdyscyplinowanie fryzury
+ włosy są puszyste
+ dobrze nawilża i dyscyplinuje
+ produkt wydajny
+ ładna szata graficzna
+ niska cena
+ wydajność (3 aplikacje)
MINUSY
- stosowane jako serum bez spłukiwania obciąża włosy
- trudno ją wypłukać
- niepraktyczne opakowanie saszetka
- niemożność zużycia takiej ilości produktu za 1 razem
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie