Chanel Joues Contraste [Powder Blush] Róż do policzków

Rzadko zdarza mi się zużyć róż do końca, ale Chanel Joues Contraste był absolutnym wyjątkiem. To produkt, do którego sięgałam niemal codziennie – za każdym razem dawał piękny, subtelny efekt świeżości i zdrowego rumieńca. Formuła jest aksamitna, łatwa w aplikacji i doskonale się rozciera, nie tworząc plam. Kolor był idealnie wyważony – ani zbyt chłodny, ani zbyt ciepły – pasował do każdej okazji i makijażu. Do tego charakterystyczny zapach i eleganckie opakowanie sprawiały, że używanie go to była czysta przyjemność. Zdecydowanie wrócę po kolejny – to róż, który naprawdę warto mieć.

Uwielbiam ten róż do policzków, daje delikatny i dziewczęcy efekt. Idealnie uzupełnia makijaż. Lubię go stosować cały rok, szczególnie latem, gdzie do niego mogę sobie dołożyć rozświetlacza i efekt wtedy jest na prawdę wow. Jedyne do czego mogę się doczepić to ten pędzelek... Wolę używać swój, konkretny i mocny, ten jest mało wygodny w stosowaniu.

Róż jest bardzo dobrze napigmentowany i bardzo wydajny. Róż w opakowaniu ma lusterko i pędzelek. Róż bardzo dobrze trzyma się na twarzy, ma w sobie połyskujące drobinki. Róż nie podrażnia i nie uczula, nie wysusza, nie zapycha porów. Opakowanie różu jest czarne, zamykane na ,,klik", zmieści się do każdej kosmetyczki, czy torebki.

Fanką tego różu jestem już od dawna, przerobiłam trzy różne odcienie aż w końcu poprzestałam na cudownym Pink Explosion, ta różowa eksplozja genialnie wygląda zwłaszcza latem przy cerze muśniętej słońcem. Róż jest bardzo mocno napigmentowany i naprawdę jest mistrzem wydajności, co sprawia że o wiele łatwiej znieść jego cenę. Zamknięty w klasycznym stylowym opakowaniu z lusterkiem - już za nie można pokochać kolorówkę Chanel, do tego zabezpieczający puderniczkę aksamitny pokrowiec, lubię takie smaczki, w zestawie pędzelek ale nigdy go nie używałam. Róż bardzo dobrze trzyma się na twarzy, nie wymaga poprawek, a do tego nieziemsko pachnie lekko różanym aromatem. W zasadzie pozbawiony wad... tylko no właśnie z ostatnio kupionym opakowaniem stało się coś dziwnego, okrągła tafla produktu jakby zapieka się cienką ciemną warstwą, nie wiem czy zmieniono coś w jego składzie, bo to pierwszy róż Chanel z którym mam taki problem, ściągam ją co jakiś czas patyczkiem kosmetycznym, może ktoś z Was wie o co chodzi...

Czasami wydaje mi się, że niektóre kosmetyki wcale nie są tak dobre, a po prostu jadą na znanej marce. Wszyscy się zachwycają, bo to przecież Chanel! Ja dla siebie znalazłam tańszy, a lepszy róż. Ten jest oczywiście dobrym różem, ale jakość do ceny pozostawia co nieco do życzenia. Nie zrobił na mnie wrażenia „wow”. Kupiłam dla siebie odcień 71 Malice - jest naturalny, bardziej w ciepłych tonach brzoskwini niż różu i odrobinę ciemniejszy. Ten kolor sprawdza mi się zimą, kiedy chcę intensywnego koloru na buzi, ale bez używania wielu kosmetyków, wtedy rezygnuję z bronzera i rozświetlacza. Z rozświetlacza dlatego, że ten róż ma w sobie połyskujące drobinki i daje efekt rozświetlenia. Jest to bardzo subtelny efekt. Sam róż daje na twarzy naturalny efekt. Minusem tego kosmetyku jest kiepska trwałość, łatwo go zetrzeć i sam też szybko ściera się z twarzy. Także nawet przy ciemnych odcieniach nie można nim sobie zrobić krzywdy. Jest naprawdę wydajny, jest wrażenie, że prawie go nie ubywa. Na pochwałę zasługuje klasyczne solidne opakowanie z lusterkiem z wyraźnym logo marki oraz mały pędzelek z napisem marki, który o dziwo jest też solidny i przydatny. Pędzelkiem można się ładnie pomalować, mimo że jest mały. Róż pachnie różano, uprzyjemnia to aplikację. Nie podrażnia i nie uczula. Nie wysusza. Nie zapycha porów. Ładnie współgra z innymi kosmetykami. Polecam!

Róż kupiłam za ok. 200zł w Douglas. Opakowanie różu jest czarne, zamykane na ,,klik", minimalistycznie zdobione logo Chanel i wewnątrz ma dobrej jakości lusterko i mały pędzelek. Jest bardzo wytrzymałe, noszę je często w torebce ze względu na lusterko i nie ma nawet rysy. W komplecie jest też zamszowe, czarne etui. Uwielbiam kosmetyki Chanel. Są to jedne z niewielu drogich, luksusowych marek, gdzie mając w ręce taki produkt można pomyśleć, że rzeczywiście wygląda to jak rzecz, za którą płaci się nawet kilkaset złotych. Mam kolor 320, odcień lekko wyblakłego, zgaszonego wina, któremu dotychczas nie znalazłam tańszego odpowiednika. Na mojej bardzo bladej karnacji wygląda bardzo naturalnie, pomimo czerwonego koloru. Formuła różu jest mocno napigmentowana. Pędzelek wewnątrz nie jest zbyt wygodny do aplikacji produktu, ale jest zdatny do użycia. Produkt jest wypiekany, ma matowo-satynowe wykończenie bez drobinek i rozciera się jak kremowa formuła. Trwałość jest bez zarzutu, utrzymuje się aż do zmycia. Produkt jest też baaaardzo wydajny, używam go od 1,5 roku i nie wydać, aby był jakkolwiek ruszony, a jestem z osób, które róż nakładają w sporej ilości. Podsumowując, jest to jeden z moich ulubionych róży, a mam ich kilkanaście. Czy jest to produkt, który da niesamowity efekt niemożliwy do osiągnięcia różem za 30zł? Nie sądzę, ale dla wielbicieli droższych kosmetyków, klasyki i wizualnie estetycznych produktów jest to produkt wart zakupu, szczególnie, że w polskim Douglas często są na niego obniżki.

Jestem wielką fanką Chanel, przeczytałam o niej wszystkie książki, jestem na bieżąco z pokazami a kosmetyki pielęgnacyjne i kolorowe uwielbiam. A wszystko zaczęło się właśnie od tego różu, to był mój pierwszy kosmetyk Chanel. Opakowanie plastikowe z lusterkiem w środku, standardowo z aksamitnym woreczkiem przeciwkurzowym. W opakowaniu znajduje się pędzelek z naturalnego włosia, jest bardzo solidnie wykonany. Róż nie jest to twardy kamień, którego trzeba wydrapywać, wystarczy omieść pędzlem i wszystko jest ok. Ożywia cerę, podkreśla jej naturalny rumień i nadaje skórze zdrowy blask. Posiada delikatną, pudrową konsystencję. Łatwo się z nim pracuje i nie można sobie zrobić krzywdy, ponieważ dobrze się rozprowadza i rozciera . Cera wygląda promiennie, a sam róż bardzo długo utrzymuje się na skórze. Plus za to, że jest matowy i nie ma żadnych drobinek, skóry z rozszerzonymi porami go polubią ( akurat ten kolor , który ja miałam, dostępne są też odcienie z drobinkami ) . Sam róż delikatnie pachnie różami i kamelią, coś cudownego i luksusowego. Róż nie osypuje się ale lekko pyli, nie jest to uciążliwe, ot jak każdy wypiekany produkt. Kosmetyk jest bardzo wydajny, mi starczył na prawie 3 lata, a nawet wtedy nie zbrylił się i nie stał się twardym kamieniem.

Róż jest idealny pod każdym względem. Długo się utrzymuje, piękny kolor Rose Temptation, który niestety został wycofany! Pięknie rozświetlał moją cerę, wyglądałam promiennie, utrzymywał się całą noc i był bardzo wydajny. Jeśli któraś z was znajdzie zamiennik tego odcienia dajcie znać. Kolejny mój HIT został wycofany :(

Najlepszy róż ever! Wygląda bardzo naturalnie. Dobrze napigmentowany, trwały. Ma delikatny różowy zapach. Nie osypuje się. Eleganckie opakowanie i wygodny pędzel.

Aby uzupełnić kolekcje cieni Les Contrastes de Chanel, Chanel stworzyła trzy najpiękniejsze róże Joues Contraste Powder Blushes jakie widziałam z tej linii od naprawdę długiego czasu. Rose Temptation (ciepły i lśniący różowo-brązowy), Plum Attraction (błyszcząca, głęboka śliwka) i Pink Explosion (lśniący chłodny róż) zachwycają mnie w sposób, w jaki nie zrobił tego zeszłoroczny Fresque. Zakupiłam Pink Explosion, ale miałam okazję wypróbowania trzech wariantów, mówiąc szczerze miałam sporą zagwostkę który wybrać, kolorystyka wszystkich trzech dobrze leżała na manie. Warto upomnieć o uroczym i eleganckim opakowaniu w którym znajduje się pędzelek z naturalnego włosia, jest bardzo solidnie wykonany, co pozwoli nam używania go przez lata. Osobiście nie przepadam za akcesoriami do makijażu w opakowaniach, zazwyczaj są niedoprecyzowane, (nabierają za dużo produktu i wyglądamy jak pandy) jednak Chanel ma się czym pochwalić. Wszystkie trzy nowe odcienie z limitowanej edycji mają niebanalną pigmentację, a jednocześnie nadal wyglądają całkiem naturalnie. Receptura zastosowana przez Chanel z subtelnych, połyskujących pudrów i maślanych, mieszanych kolorów po prostu działa i wprowadza mnie w zachwyt. Noszenie jest przyjemnością, delikatny kobiecy zapach, towarzyszy mu przy nakładaniu, a perfekcyjnie wygląda przez cały dzień bez żadnych poprawek, wiec czego więcej chcieć. Myślę, że Chanel przeżywa ważny moment makijażu z Les Contrastes de Chanel, a dla mnie Powder Blush jest jako lidera w tym wydaniu.

To mój ulubiony kolor tego różu <3 Kiedyś się z nim nie rozstawałam. Reflex oczarował mnie swoimi mieniącymi drobinami, a ja lubię takie efekty :) Sam kolor określiłabym coś pomiędzy łososiem, brudnym różem. Niby w opakowaniu nijaki... Ale jak on wygląda na polikach<3 obłęd Samo opakowanie jest bardzo eleganckie, czarne z białym logo. Bardzo gustowne. Można je spokojnie nosić w torebuni W środku nasz wypiekany róż z lustreczkiem i małym pędzelkiem z naturalnego włosia. Specjalna forma wypiekanego różu powoduje to, że róż jest bardzo wydajny ale zarazem miękki i jedwabisty. Efekt makijażu jest dość delikatny. Tym rózem nie da rady zrobić sobie krzywdy i go przedawkować. Trwałość jest naprawdę porządna. Róż jest na policzkach cały dzień, a zawarte w nim drobinki (w przypadku mojego koloru) trzymają się równie długo. Efekt: podkreślone, zdrowe, lekko lśniące kości policzkowe Zapach- lekko kwiatowy, bardziej jest to kwiatowa świeżość niż słodkość. Chyba róża i kamelia? Cena - tu jest jedyny minus tego kosmetyku. Mimo, że starcza spokojnie na parę lat mi osobiście jest ciężko wydać ponad dwie stówki na róż, chociaż warto. Marka Chanel jest świetna, jeżeli chodzi o jakość kosmetyków, ale też swoje kosztuje... W prezencie chetnie przyjmę :D

Róż Chanel Joues Contraste posiadam w dwóch kolorach: -Rose Petale (idealny, świeży rumieniec dla blondynek, bez drobinek), -In Love (bardziej brzoskwiniowy, z odrobiną złotych drobinek). Pomimo tego, że podobny efekt można uzyskać trochę tańszymi odpowiednikami (np. Bourjois Blush), to lubię wracać do tego produktu i zawsze mieć jakąś kasetkę 'na stanie'. Samo opakowanie sprzedawane jest w kartoniku i welurowej saszetce. Czarne, eleganckie puzderko z tłoczeniem Chanel skrywa duże wygodne lusterko, pędzelek z miękkim włosiem i 4 g produktu. Opakowanie jest bardzo wytrzymałe, wielokrotnie zdarzało mi się upuścić je gdzieś w łazience, lub wypadało z torebki, ale za każdym razem pozostawało bez najmniejszego draśnięcia. Pędzelek, choć mały, bardzo dobrze rozprowadza produkt, wytrzymuje bez zarzutu wieloletnie (!) szorowanie wodą z mydłem bez zgubienia nawet jednego włoska. Sam róż delikatnie pachnie różami, coś cudownego. Z łatwością nabiera się na pędzelek i jest bardzo dobrze napigmentowany. Wystarczy odrobina, żeby uzyskać efekt świeżego, naturalnego rumieńca na policzku. Nie osypuje się, ale muszę przyznać, że odrobinę pyli. Nie nazwałabym tego wadą, chyba raczej jest to specyfika produktów wypiekanych. Nie twardnieje pod koniec użytkowania, jak to mają w zwyczaju róże Bourjois, konsystencja pozostaje identyczna przez cały czas. A opakowanie wystarcza mi średnio na ok. 1,5 roku użytkowania. Róź utrzymuje się na skórze przez cały dzień, choć jego poprawki jeżeli np. wychodzimy gdzieś wieczorem, to sama przyjemność. Jest to produkt, który zawsze lubię mieć w torebce, zarówno dla cudownego rumieńca, jak i komfortowego lusterka. Podsumowując, jest to kosmetyk luksusowy, nie tylko ze względu na producenta, ale także na jakość samego produktu i wykonania kasetki. Różowe KWC :)

Kosmetyk, klasyk. Róż pierwszy jaki używałam. Podkradałam go mamie, a ta zła była, bo bała się że go upuszczę, a tani to on nie był (i nadal nie jest). Przede wszystkim jest bardzo wydajny. Przy regularnym stosowaniu starcza spokojnie na 1-3lata. Pudełko jest małe zgrabne, można brać je ze sobą i dodatkowo ma pędzelek, który nadaje się do nakładania różu. Kosmetyk ten ma piękny kolor, pięknie pachnie i jest on bardzo elegancki i luksusowy. Można zrobić sobie nim łatwo dwa rumieńce na policzkach, ale używając głową pięknie podkreślamy naszą urodę. Pięknie stapia się z każdym podkładem i pudrem, i również z innymi kosmetykami. Jest bardzo trwały - kilka godzin i na wielkie wyjścia. Można używać go na wiele sposobów, np. cienie do powiek. Teraz na rynku jest wiele róży, które również są bardzo dobre, ale do takich klasyków z muzeum warto wracać. ^^ Myślę, że kupię go jak będzie na jakieś fajnej promocji i będę na nowo się nim zachwycać.

Marki Chanel chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Opakowanie jest pięknie wykonane i klasyczne, jak wszystko co oferuje ta firma. W opakowaniu oprócz różu znajduje się również mały pędzel do nakładania. Jak dla mnie pędzel się sprawdza, jest niewielki i można precyzyjnie rozprowadzić produkt. Do wyboru jest cała gama odcieni, ja wybrałam kolor 15 Orchid rose. Kolor ten pięknie współgra z moim naturalnym odcieniem skóry. Róż jest dobrze napigmentowany, nie osypuje się podczas aplikacji. Dobrze kryje i przylega do skóry, nie trzeba dużej ilości aby uzyskać ładny efekt. Jest drogi ale wart swojej ceny, wystarcza na długo więc warto zainwestować.

Dla mnie to geniusz wśród róży (chociaż mam jeszcze chrapkę na Estee Lauder Signature). Pędzelek dołączony jest zbyt mały, ale jeśli chodzi o włosie to mi akurat odpowiada. Cena adekwatna do jakości i wydajności.

Jak w tytule. Ponadto ma bardzo ładny kolor, idealnie wpasowuje się w moją cerę, ładnie rozświetla buzię i nadaje jej bardziej uroczego wyglądu. Nie sypie się, trzyma się skóry. Jest baardzo wydajny, użwam kilka miesięcy a nie widzę żeby dużo ubyło :)

Roz mam w odcieniu malice. Piekne a zarazem proste czarne opakowanie. Kolor przepiekny roz z domieszka brzoskwini.... I na tym plusy sie koncza... Roz jest wypiekany - u mnie niestety jest to minusem. Uzywalam roznych rozy ale zaden nie zachowywal sie w ten sposob... Wierzchnia warstwa zasycha i musze ja skrobac patyczkiem do uszu by wydobyc kolor. A nie po to wydajemy tyle pieniedzy by marnowac taka ilosc produktu... A moze ktoras z Was ma na to jakis patent? Jak dla mnie za duza cena jak na to, by sobie samemu radzic z takim produktem....

Słusznie uznany jako kosmetyk wszech czasów - nie ma sobie równych. Używam od ponad 10 lat - był to chyba mój pierwszy kosmetyk z wyższej półki. Do dzisiaj uważam, że jest niezastąpiony. Pięknie pachnie, mega wydajny (1 opakowanie na co najmniej dwa lata przy codziennym stosowaniu), elegancki. Czasem zmieniam tylko odcienie ;)