Obecnie w swojej kolekcji mam 3 Macowe róże Mineralize - Dainty, Warm Soul i New Romance. Jednak z racji tego, że dwa ostatnie kupiłam dopiero 2 miesiące temu to swoją recenzję skupię najmocniej na kolorze Dainty, bo jego mam już ze 2 lata, a o Warm Soul i New Romance dorzucę tylko kilka słów.
Róż Dainty stał się obiektem moich marzeń, kiedy dowiedziałam się, że jest idealny dla bladolicych, że ma piękny kolor, który ożywia cerę i dodaje twarzy subtelnego rumieńca. Wypiekane minerały zapewniają wyjątkowo delikatną i prostą aplikację, nie dając efektu ciężkiego krycia.
Opakowanie typowo MACowe, klasyczne i czarne, kwestia upodobań, ale ja je bardzo lubię.
Odcień Dainty jest opisany na stronie MAC Cosmetics jako jasny, żółty róż ze złotą perłą.
Moje odczucia względem tego produktu są takie, że jest to jeden z najświetniejszych, najpiękniej wyglądających, najwydajniejszych i najprostszych w obsłudze róży. Aplikacja jest całkowicie bezproblemowa, kolor należy do kategorii tych, którym nawet przy wielu warstwach nie zrobimy sobie krzywdy, może troszkę się pyli, kiedy nakładamy na pędzel, ale nie mocno. Trwałość na twarzy całodniowa, kolor - stworzony dla bladolicych dziewczyn. Dainty zawiera niewielką ilość błyszczących drobin (zależy, jak się spojrzy), ale ich nie widać na twarzy, wykończenie to coś pomiędzy perłą, ale nie błyszczącą, a satyną, ciężko mi to dokładnie określić, ale nie jest całkiem matowe. Coś przepięknego. Mam wrażenie, że to jest produkt z serii nigdy nie kończących się, a biorąc pod uwagę moje zbiory różowe chyba nie prędko będę musiała ponowić zakup. Fajnie jednak, że nie jest to żadna limitowana edycja, tylko standardowa kolekcja, więc nawet jeśli jakimś cudem mi się skończy, to będę miała możliwość odkupienia, bo nie wyobrażam sobie go nie mieć. Kolor ten ożywia moją twarz i nawet jak jestem mocno zmęczona to wygląda ona promiennie i świeżo.
Podsumowując - Dainty jest cudowny, to jest produkt tak doskonale dopasowany do moich potrzeb, że w zasadzie nie mam potrzeby szukania nic innego (nie, żeby nic innego mi się nie podobało, oczywista:D), ale jak nie wiem, który róż nałożyć danego dnia na twarz, to mogę brać w ciemno Dainty i zawsze będzie dobrze. Jednym słowem - kocham! Ubytek w opakowaniu nawet po dwóch latach (choć niecodziennego używania) jest znikomy, także róż jest mega wydajny.
Dwa pozostałe kolory, które posiadam również są przepiękne, super trwałe na twarzy i nie mam im nic złego do zarzucenia. New Romance jest bardziej brzoskwiniowy niż Dainty, ma też delikatne złote drobinki (bardzo podobny do Orgasmu z Narsa, ale zdecydowanie delikatniejszy i ladniej wyglądający na twarzy - sama osobiście za Orgasmem nie przepadam), natomiast Warm Soul jest ciepłym brązem odpowiednim dla jasnej cery i ja sama używam go jako bronzer do ocieplenia mojej twarzy, bo jako róż nie do końca go widzę.
Podsumowując jednak 3 produkty jako całość - uważam, że seria Mineralize jest super, uwielbiam zarówno róże, jak i rozświetlacze. Pięknie wyglądają na skórze, są super wydajne i trwają cały dzień. Kwestia tylko wybrania odpowiedniego koloru/kolorów dla siebie. Ja jestem super zadowolona i jeśli tylko pojawi się w kolekcji Mineralize jakiś kolor, który by mnie interesował prócz tych 3, to na pewno go kupię.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie