Black Perfecto by La Petite Robe Noire to jeden z moich niedawnych nabytków - nie ukrywam, że skusiłam się na nie w ciemno, jedynie po szybkiej analizie nut zapachowych. Ale wiecie co? Absolutnie nie żałuję tego zakupu - tak bardzo ja polubiłam ten flanker Małej Czarnej i tak bardzo on zgrywa się z moją skórą!<3
Co skrywa w sobie ten czarny jak smoła flakon?
Skrywa całkiem sporo, trzeb przyznać...
Dymna wiśnia, kremowe migdały, herbata (czarna i mocna), lukrecja, odrobinka róży i do tego akord skórzany - czyli mamy tutaj to, co najlepsze z klasycznej sukienki, ale podbite leciutką nutą skóry, bez owocowych akordów, za to z przepięknym piżmem, tonką i paczulą.
Na pewno jest tu mniej słodyczy, niż w klasyku - nie ma tych owocowych, optymistycznych akcentów, mamy natomiast coś dymnego, eleganckiego i enigmatycznego. Jest w tych perfumach coś mrocznego, powiedziałabym - niezaprzeczalnie kojarzą mi się z jesiennym, zachmurzonym dniem, z zapachem palonych liści i herbatą z wiśniową konfiturą w tle - tutaj nie uświadczymy beztroskiej, lekkiej słodyczy, oj nie...
Mimo, iż to klasyczna Sukienka jest z nami dłużej, to ja uważam wersję Black Perfecto za starszą w tej rodzinie - jest poważna, dostojna, mniej figlarna od pierwowzoru, ale nie znaczy to wcale, że gorsza - jest po prostu nieco inna :).
Wprost stworzona na jesień, choć ciekawa jestem, jak ułożą się na mojej skórze w temperaturach ujemnych - coś czuję, że może być ciekawie...
Wspomnę jeszcze o projekcji oraz trwałości - ta pierwsza jest na długość ramion, tak więc spokojnie możemy wyjść w tych perfumach ''do ludzi'' i nikogo nie udusimy, trwałość natomiast jest zadowalająca - na mojej skórze trwają jakieś 7-8h, co uważam za niezły wynik (zwłaszcza w tej cenie ;)).
I do tego ten flakon...magia Guerlaina, ot co!
Uważam, że warto poznać Black Perfecto, tym bardziej, jeśli cenicie pierwszą, klasyczną odsłonę Małej Czarnej - ta wersja jest cięższa, nieco dymna, herbciano-wiśniowa, ale nie można odmówić jej elegancji i kobiecości, absolutnie.