Guerlain Samsara EDP 

Naprawdę duży plus za trwałość tego zapachu, na ubraniach/szalikach pozostaje bardzo długo. Co do samego zapachu, jest dla mnie bardzo trudny do zniesienia w początkowej fazie, jakbym wąchała kamforę i środki do dezynfekcji. Na szczęście po ok 2-3 godzinach zapach się ociepla, robi się lekko słodkawy i otulający, kojarzy mi się z ciasteczkami imbirowymi, jest w mim również wyczuwalny zapach świeżo -mydlany. Nie do końca mój klimat, ale przyznam, że fajnie by było, gdyby wszystkie perfumy miały podobną trwałość.

Ja mam sentyment do Guerlaina... Nie ukrywajmy. :D Mam trochę kosmetyków do makijażu tej firmy i perfum. Uważam jedne i drugie za warte uwagi. Moja kolekcja nie mogłaby się obyć bez takiego klasyka. Niestety nie można już chyba kupić tego pierwotnego flakonu... Nie mniej jednak szronione szkło w pszczółki też jest urocze. Na początku, na skórze wybijają bardzo mocno bergamotka i nuty zielone. Otrzymujemy nieomal chlust orzeźwienia rodem z wody kolońskiej. Wybrzmiewają tez jakieś niezidentyfikowane zioła. A może to tylko gorycz bergamotki?... Następnie czujemy puder retro, rodem z babcinej toaletki(w dobrym sensie). Potem do gry wchodzi sandałowiec i ociepla całość, układając zapach delikatnie na skórze. Kwiecie w nim zawarte jest sprytnie ograne. Nie męczy, nie przytłacza. Wiruje lekko skropione wanilią, piżmem, bursztynem. Wytwornie żyje na skórze właścicielki, wprawiając w dobry nastrój, dodając pewności siebie, kiedy to kroczy w szpilkach na ważną kolację. Współgra idealnie z małą czarną i czerwoną szminką. W taki sam sposób wzbudza zainteresowanie i nie pozwala oderwać wzroku od właścicielki. Uwodzi. Kocham!

Nie bójcie się tej odmiany Orientu. To nie jest typ Opium YSL, to pudrowa baśń irysa i róży, upojność jaśminu oparta na drzewie sandałowym i wanilii. Nie ma tu ostrych przypraw, żadnego kadzidła. To delikatny, baśniowy Orient, tak pięknie wykreowany przez Guerlaina. Jest bardzo trwały i chwalony przez otoczenie. Moja wersja to najnowsza seria w buteleczkach z pszczółkami-są przepiękne, choć wolałabym ten pierwszy, czerwony flakon Samsary....

Są to perfumy o zapachu, który jest oryginalny, interesujący, kremowy, ciepły i otulający. Kremowe nuty zapewne zawdzięcza irysowi, wanilii, fiołkowi i fasolce tonka. Nuty drzewne natomiast to zasługa drzewa sandałowego, które tutaj króluje. W tle daje się wyczuć róża, ylang-ylang, trochę jaśminu i piżma. Czuć wysoką jakość składników. Są to perfumy eleganckie i kobiece. Polecam na jesienne i zimowe dni oraz wieczory. Trwałość i projekcja bardzo dobre. Cena- 50 ml dostaniemy już za ok. 170 PLN.

Absolutnie mój zapach. Pierwszy raz Samsarę poczułam mając 9 lat i oczarowana orientem, zapamiętałam, czego mam szukać w dalszej przyszłości. Dziesięć lat później, kiedy w PL nie było jeszcze Sephory czy Douglasa, udało mi się kupić flakonik za cały wakacyjny zarobek. Dziś mija 30 lat, a ja nadal jestem zakochana w tym zapachu. Zapach nie zmienił się przez 3 dekady. Ciężki, słodki, ale zmysłowy, tajemniczy, kuszący, wytworny, szykowny. Cudny, mój ukochany sandałowiec i piżmo, w połączeniu z nutami cytrusów i kwiatów, dają wrażenie przepychu orientalnej świątyni. Niezwykle trwały, wyczuwalny na skórze następnego dnia, a na niektórych ubraniach nawet po praniu. Używam tego produktu od: 20 lat Ilość zużytych opakowań: kilkanaście

Myślę, że Samsara jest jednym z najbardziej przystępnych klasyków rodziny Guerlain. Nie jest tak agresywna, aż tak bardzo zmienna. Samsara otwiera się intensywnie pudrowo, delikatnie drzewnie. To tak jak by w kosmetyczce wysypało się wielkie pudełko pudru i zakryło wszystkie inne kosmetyki. Odbiór Samsary to szukanie poszczególnych nut właśnie w takiej pełnej pudru kosmetyczce. W tle przewijają się delikatne nuty kwiatowe. Zapach z czasem robi się bardzo mleczny, z wyraźną nutą sandałowca. Całość jest bardzo słodka i w moim odczuciu wcale nie orientalna. Jest to zapach buduarowy, typowy dla francuskiego perfumiarstwa. Kobiecy i niezwykle klasyczny. Nie jest to propozycja kontrowersyjna. Samsara może stanowić idealne, nie nachalne dopełnienie francuskiego stylu. Używam tego produktu od: Nie dawno Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszego

Miałam dawno temu flakon tego cudeńka i po wielu, około 20 latach, postanowiłam do niego wrócić no i jak kulą w płot.Kojarzył mi się z orientem, luksusem, przepychem.Dziś trącą mi myszką, zapachem minionej epoki, zapach jest postarzająco kwiatowo ciężki.Pomimo, iż mam na karku 47 lat, czuję się na niego za młoda.Nie dodaje mi uroku, kobiecości, czy zmysłowości.Kojarzy mi się ze starą bordową zakurzoną kotarą z teatru i aktorami oblepionymi pudrem i doczepionymi sztucznymi rzęsami i okrągłymi różowymi rumieńcami na polikach:((Gusta się zmieniają i nawet przy powrotach trzeba uważać, czy trafi się w swój gust.Ja nie polecam.Flakon jest piękny, zapach bardzo trwały i za to plusy.Może jesienią i zimą wróci do moich łask, ale wątpię. Używam tego produktu od: 20 lat Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego po 100 ml.

Rodzina Guerlain ma niebywały talent do nazewnictwa swoich kompozycji - są tak intrygujące względem zawartości flakonu, że człowiek się cały czas zastanawia "co poeta miał na myśli" i którymi to drogami skojarzeniowymi podążała myśl twórcy. Daje to dodatkowego bonusa w postaci zagadki, o ile zapach u nosicielki wywołuje przynajmniej zaciekawienie. Samsara to jeden z tych zapachów, które są tak skonstruowane, że nie potrafię "wywąchać" go na czynniki pierwsze. Potrafię opisać wrażenia i emocje jakie wywołuje. I tutaj ciekawostka - mój własny zapach w jakiś sposób spacyfikował Samsarę. Dla mnie nie jest to zapach absolutnie ciężki, jedynie mocny i to na samym początku. Szybko łagodnieje i osiada eleganckim woalem tuż przy skórze. Tak jak napisałam w temacie - tak pachnie szal z francuskiego butiku do tego stopnia koszmarnie drogiego, że stać było tylko na kupno szala zwiewnego jak mgiełka w fikuśny wzorek. Dla mnie nie ma w tej kompozycji żadnego orientu. Jest bardzo kwiatowo, drzewnie, przyjemnie, ciepło i kobieco. Trwałość końcowej fazy baaardzo duża. Mimo wszystko nie pragę ich posiadać - dla mnie jest to bardziej zapach wnętrza, szeroko rozumianego luksusu, świeżych kwiatów i miękkiego zamszu, niż kompozycja, którą chciałabym czuć na sobie. Używam tego produktu od: testy ogólne Ilość zużytych opakowań: próbki

był to wiele lat jeden z moich faworytów. Gust mi się pozmieniał i są dla mnie teraz za mocne, jednak nie zmienia to faktu, że uważam je za perfumiarskie dzieło. Są orientalne ale nie jakies kadzidlano-pizmowe, czego nie znoszę. Nie umiem wg nut opisywac perfum, więc powiem ze są ciężkie nachalne ale bardzo nieypowe i oryginalne w swej woni. Napewno jest to tzn zapach "dający po nosie" a nie subtelniaczek, więc psikam się nimi, gdy tęsknię za tą mocą lub ...aby się ogrzać jesienią lub zimą:) Pasuje do pewnych siebie lubiących apatowac kobiecoscią kobiet, jednak na codzień moze zamęczyc otoczenie trochę jak Słoń KENZO (choc absolutnie to inne zapachy!) Ja dwukrotnie kupowalam w swym zyciu butelke 100ml i za kazdym razem szybko dochodzę do wniosku, ze chyba jednak za mocne są dla mnie. Moja siostra zrobiła podobnie:) takze chyba przyjdzie mi się z nimi definitywnie rozstac po latach. Używam tego produktu od: wieli lat sporadycznie Ilość zużytych opakowań: 2 lub 3 na raty

Samsara to kołowrót wcieleń prowadzący do nirvany. Piękne słowo, piękna nazwa dla perfum. Czy spełniły oczekiwania zawarte w nazwie? Na razie nie... Rubinowa,ładnie rzeźbiona butelka ze złotymi napisami zawiera pozornie płaską kompozycję.Zapach jest jakby matowy, wyraźnie pudrowy, lekko słodki. Ćmi się blisko skóry jak dym.Nie rozwija się, niczym nie zaskakuje, nie kokietuje. Jest cichy i spokojny. I najwyraźniej o to właśnie chodziło twórcy kompozycji. Guerlainowska Samsara może sprzyjać medytacji, refleksji i wewnętrznemu wglądowi. Wdycham, wydycham i czekam..... Może nirvana nadejdzie, ale niekoniecznie w aurze tego zapachu. Bardzo lubię wersję w balsamie aplikowaną na noc. Trwałość bardzo dobra dzięki znakomitej jakości składników.

Samsara... Symbol klasycznego perfumiarstwa... Legenda wśród wyrobionych (mniej lub bardziej) nosów... Nazwa nawiązująca do filozofii wschodu... Oczekiwałam olfaktorycznego katharsis i mistycznych przeżyć. W konfrontacji z rzeczywistością moje fantazje niestety legły w gruzach. Wyobrażałam sobie pałac maharadży w Indiach, tudzież komnaty sułtana, przepych, kadzidło i rytuały. Co otrzymałam w zamian za pałac sułtański? Hotel Ritz w Abu Dhabi w latach 80. Tak, Samsara pachnie jak noc w bardzo drogim hotelu. Wymaglowane ręczniki, nieprzyzwoicie drogie mydła i świeże kwiaty na stole. Jest to zapach przyjemny, ale zupełnie nie taki jakiego oczekiwałam. Mimo to zdecydowanie mogłabym go nosić (szczególnie do spania : D), ma w sobie coś uspokajającego. Nie wyczułam w nim żadnego brudnego akordu, jest idealnie harmonijny i czysty. Odrobinę przypomina mi Champs-Elysees. Oprócz nut wyszczególnionych w spisie wyczuwam jeszcze pobrzmiewające w tle akordy herbaty. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że na bloterku zapach po paru dniach przypomina...perfumowane karteczki z notatników dla dzieci z lat 90! Czyżby lata 90 były na tyle dekadenckie że karteczki perfumowano Samsarą? : D : D : D EDIT: Odkryłam, co odpowiada za ten "papierowy" zapach. To...Ylang-Ylang! Tak, czy inaczej, to dekadencja. : D Używam tego produktu od: Kilku dni. Ilość zużytych opakowań: ...

Gdybym miała porównać te perfumy do jakiegoś literackiego utworu byłaby to mickiewiczowska ballada Lilije. Bo ja w nim czuję właśnie białe kwiaty. A one jakoś cmentarnie mi się kojarzą. Zapach zimny, wyniosły, czysty, biały. Orient czuję tylko na początku i wtedy są miłe dla nosa, potem zostają już tylko wspomniane białe kwiaty, których nie lubię. Perfumy długo utrzymują się na skórze. Jeśli komuś się spodobają będzie to niewątpliwie ich duża zaleta. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: próbka

Coś mi się w głowie poprzestawiało chyba. Albo w nosie raczej. W zimie szalałam za cytrusowymi świeżakami a w lecie mnie wzięło na killery z lat 80 i 90 :D Generalnie zaczęłam ostatni łaskawszym okiem patrzeć na starsze zapachy. I oczywiście musiałam wrócić do Samsary. Moja mama miała kiedyś Un air de Samsara, które jej oczywiście szybko podprowadziłam. I mimo, że gówniarą wtedy byłam to zapach mnie urzekł. Tak więc zaczęłam testować samsarę. Pierwszy test przeprowadziłam nadgarstkowo w perfumerii. Było fajnie ale nie oszalałam na pukcie Samsary. Po czym zegarek, który miałam wtedy na ręce odłożyłam na kilkanaście dni do szuflady. Po tym czasie do niego wróciłam...i jakież było moje zaskoczenie gdy bransoleta zegarka (metalowa!) nadal pachniała. I właśnie wtedy Samsara mnie urzekła. Ponowiłam testy wielokrotnie po czym oczywiście zainwestowałam we własną flaszkę bo od Samsary uwolnić się nie mogłam. Ład i harmonia? Ja bym powiedziała, że przepych. Nie dziwię się, że zapachy tego typu nazywa się "babcinymi" czy "ciotkowatymi". Ja się tego wystrzegam bo nie wiek jest najważniejszy. Ale gdy czuję Samsarę to naprawdę staje mi przed oczami pani po 50 odziana w wielkie futro i obwieszona złotą bizuterią. I to wszystko w stylu wczesnych lat 90-tych. Mi jest daleko. I do 50tki i do futra. Ale mimo to Samsara mi się podoba. Jest gęsta, mocno orientalna. Początek jest lekko zatęchły i bardzo gęsty, trochę mnie drażni. Zapewne to sprawka ylang-ylang. Ale po jakiś czasie gdy przeminie pierwsza faza robi się naprawdę fajnie. Samsara jest naładowana mnogością kwiatów, w szczególności jaśminu i róży do spółki z ambrą ale jednoczesnie ma w sobie cudowną przestrzeń i oddech. No i gdzieś w środku przewija mi się nuta kojarząca się z zapachem panującym w starych kościołach. Zapach słodki, orientalny, bardzo klasyczny. Na razie tetsuję i używam minimalnie ale myśle, że jesienia i zimą już się ograniczać nie będę. Trwałość świetna, ok 12 godzinna. Ogon-spory. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: testy i zaczeta flaszka

Orientalny uscisk? Lad i harmonia? Matko Swieta! Wielkie klasyki od Guerlaina okazuja sie dla mnie calkowicie niestrawne, a Samsara wiedzie prym w tej niestrawnosci, bo zostala pierwszym zapachem, który doprowadzil mnie do... wymiotów. Wiem, ze uzycie w stosunku do perfum slowa obrzydliwa zupelnie nie pasuje, ale inne nie przychodzi mi na mysl... Bo co innego dusić, wywolywac migrene, nie podobac sie - a co innego powodowac fizjologiczny dyskomfort przy przebywaniu w poblizu tego zapachu... Kiedys czytalam, ze polaczenie brzoskwini i ylang ylang daje taki podduszajacy efekt - na pewno bede omijac te nuty w duecie z daleka... W jakiejs recenzji ktos napisal, ze nie przepada za Guerlainem, bo jego zapachy to albo ciezkie, staromodne killery typu wlasnie Samsara albo rozwodnione Aqua Allegorie - ja zdecydowanie jestem wdzieczna za te drugie... Używam tego produktu od: nie uzywam Ilość zużytych opakowań: odlewka

Gdyby Christian Grey z " 50 twarzy Greya" był kobietą, na pewno używałby tych perfum... Zapach odurza, oszałamia, onieśmiela... Odkryłam ten zapach zupełnie przypadkiem i byłam zaskoczona, że funkcjonuje on na rynku perfumiarskim od tak dawna. Samsara rozkocha w sobie miłośniczki perfum o zdecydowaniej, orientalnej nucie zapachowej. Przy pierwszym kontakcie ze skórą Samsara wydaje się wręcz odurzającym kadzidłem, zapach jednak rozwija się w kolejne nuty zapachowe i utrzymuje przez cały dzień. To jeden z tych zapachów, które dodają kobiecie siły i pewności siebie. Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1

Te piękne perfumy wzbudziły moje zinteresowanie po przeczytaniu artykułu w gazecie o perfumach. Przy zakupach w perfumerii odrazu dostałam próbkę. Wrażenia?Famme fatal z taką kobietą kojażą mi się te perfumy.Czuje w nich ylang-ylang i jaśnim.Zapach jest trochę świeżo-orientalny.Klasyk.Czerwony falkonik pasuje bardzo do całóści..Trwałóść?Ogromna. Używam tego produktu od: niedawna Ilość zużytych opakowań: 1 próbka

Ciężki do opisana... najpierw poraża dziką namiętnością później rozkochuje delikatnie aż w końcu otula waniliowym ciepłem i slodyczą. Niesamowity mało który może się z nim równać po flakonie spodziewać się można niewiele a tu taka niespodzianka. Niesamowicie trwały uwielbiam psiknąć się dwa razy wieczorem przed snem i rano czuć tę waniliową słodycz. Po kilkunastu testach gdy to nie mogłam oderwać nosa od nadgarstka kupiłam swoją 30:D jako że wydałam na nie ostatnie zachomikowane w skarpecie zaskórniaki używam z rozwagą ale i ogromną przyjemnością. Zrodziła się moja nowa miłość KWC Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: testy i 30 w użyciu:D

To mistrzostwo perfumiarstwa! Prawdziwa uczta każdego chłodnego dnia! Tyle juz napisano o tym zapachu, że trudno cos jeszcze dodać! Ale ylang-ylang i jasmin w połaczeniu z irysem, jaśminem, narcyzem, ambra i piżmem po prostu OSZAŁAMIAJĄ!!!!! Ocenia tylko i wyłącznie EDP- tylko ona jest godna uwagi! Dla mnie to niedościegnione mistrzostwo świata!! I zawsze, co roku wzbudza niespotykany wręcz zachwyt otoczenia- do tego stopnia,że wiele razy jestem pytana czym tak genialnie pachnę!! Oj, niech go produkuija do końca świata!!!