Miodowo-pudrowy szal.
''Co tu tak śmierdzi?! Chryste, to TY?! Jak stara baba...'' - takimi słowami powitała mnie przyjaciółka. Miło, prawda? :D. Ale ja się wcale nie obraziłam - Ona po prostu tak ma, zresztą znamy się od ćwierćwiecza, to i można sobie na takie komentarze pozwolić i co więcej! Nawet się nie obrazić, nie prychnąć, nie odwrócić się na pięcie, tylko roześmiać na całe gardło ;).
Jestem starą babą, przynajmniej jeśli chodzi o wybór perfum. Kocham ciężkie perfumy, kwiaty, szypry (słynny Chique noszę z lubością, kosząc komplementy!), kocham orient, gourmandowce... Mogę nosić wszystko to, czego inni nie znoszą i co więcej, będę w tych kompozycjach dobrze odbierana.
L'Instant kupiłam w ciemno, przyznaję się bez bicia. Już od dawna przewijały się na różnych forach, na Fragrze, nawet i tutaj, na Wizażu. Przeanalizowałam nuty, wyczytałam, że miód, że puder, że kwiaty, że słodko, że otulająco...I kupiłam. 80 ml EDP, bo akurat było w korzystnej cenie w jednej z perfumerii internetowych.
Czekałam aż tydzień na paczkę, nie mogąc się doczekać tych perfum. W końcu są! Kurier przybył, wręczył karton, a ja podziękowałam i pognałam odpakować.
Wyjęłam z pudełeczka ciężki, totalnie minimalistyczny flakon - żadnych ozdobników, jedynie napis na dole. Spryskałam nadgarstek i kurczę...to jest genialne!
Znałam ten zapach, jak się okazało. Wyczuwałam go najczęściej na kobietach dojrzałych, starszych ode mnie, najczęściej na paniach 35+. Zawsze niesamowicie zadbanych, podkreślających swoje atuty i bardzo kobiecych. Żadne tam wytarte jeansy czy trampki. Zawsze były to kobiety eleganckie, ale nie staroświeckie. Kobiety takie, które podziwiałam i podziwiam nadal, chcąc być taką samą za x lat.
L'Instant to rzeczywiście miód podbity śmietankowym pudrem i czymś zielonkawym, leciutko gryzącym oraz odrobiną cytrusów. Przyznaję, że nie będę bawiła się w rozkładanie nut na czynniki pierwsze, bo nie potrafię w tym przypadku. L'Instant to całość, spójna kompozycja, wszystko przeplata się idealnie w swej doskonałości i czyni te perfumy tak niesamowitymi.
Gdzieś wyczytałam skojarzenie z lipami i myślę, że to dobre porównanie - to lipowa aleja, słodka i gęsta, aż wykręcająca nos z początku, dopóki się nie przyzwyczaimy. Bardzo ciepła, zmysłowa i po prostu piękna.
Mają sporą projekcję, są komplementowane przez otoczenie, ale trzeba je dozować oszczędnie - pamiętam gdy pewnego poranka, będąc w fazie euforii na ich punkcie, spryskałam się nimi dosyć obficie. Kolega z pracy zapytał, czy mam nowe perfumy, na co ja odpowiedziałam, że tak i spytałam, czy mu się podobają. A on mi na to, że owszem, ale są albo tak cholernie mocne, albo ja z nimi przesadziłam ;). Od tamtej pory spryskuję szyję tylko dwa razy i wiem, że to wystarczy mi na wiele godzin.
Nie napiszę zbyt wiele o L'Instant - dla mnie to zapach kobiety, zadbanej, pięknej, z pewnym bagażem doświadczeń. Zapach dla kobiet, które kochają puder i miód w perfumach, gdyż podkreśla to ich urok i ciepło, które bije od nich samych. Zapach dla mnie, bo czasem też chcę odpocząć od drapieżnych i narkotycznych perfum - L'Instant to zapach spokoju i błogości. Nie znajdziecie tutaj tajemnicy, seksu, erotyzmu, wulgarności. Ale to dobrze, to mój osobisty otulaczo-uspokajacz, który pozwala mi się wyciszyć, nie zabierając mi przy tym tego, co najpiękniejsze - bycia kobietą.