Byłam całkiem pozytywnie nastawiona do tego produktu pomimo, że 2 produkty z tej samej serii (miodowy krem do ciała i rąk oraz krem do rąk) okazały się średniakami. Nie skreślam przedwcześnie innych kosmetyków z danej linii, bo zdarzało się, że obok niewypału stoi perełka:) Niestety, w tym przypadku się tak nie stało..
Na pierwszy rzut oka opakowanie przedstawia się bardzo ładnie: smukły kształt, miękka tubka i głęboki kolor złota - prezentują się na mój gust naprawdę ładnie. Nie mam trudności z wyciskaniem zawartości, w tym aspekcie nie mam się do czego przyczepić. Zapach - piękny, mleczno-miodowy, za którym bardzo przepadam. Uważam też, że cała seria pachnie pięknie.
Ale to chyba tyle jeśli chodzi o pozytywy. Ten produkt bardziej przypomina krem do rąk niż scrub. Ma gęstą, kremową konsystencję i czuć to podczas rozprowadzania kosmetyku na dłoniach. Konsystencja nie przeszkadzałaby mi, gdyby nie przyćmiewała i tak już licho ulokowanych drobinek. Jest ich tak niewiele, że doprawdy ciężko ten kosmetyk nazwać peelingiem.. raczej bliżej mu do kremu niż do peelingu. Zazwyczaj kiedy chcę uzyskać większą moc ścierania naskórka stosuję takie kosmetyki na sucho (ale tylko w przypadku dłoni) i ten sposób też nie zdaje egzaminu. Może gdybym bawiła się przed 10 minut w masowanie dłoni tym kosmetykiem to uzyskałabym jakiś efekt wygładzenia, ale blokuje mnie przed tym jeszcze jeden (i to zasadniczy) problem tego produktu - podrażnienie.
Nie wiem który składnik działa na moją skórę tak reaktywnie, ale bardzo mi ją podrażnia. Jest wiele peelingów, które mogę stosować nawet przy podrażnionej skórze czy nawet popękanej. Oczywiście staram się tego nie robić, ale kiedy dłonie niemal wołają o zdarcie z nich zalegającego naskórka to chcę przynieść im ulgę i stosuję scruby ( jest to w 100% przeze mnie kontrolowane) i przynosi to nie lada ulgę moim dłoniom, bo pozbywam się swędzącego naskórka i odsłaniam nową, znacznie lepiej wyglądającą skórę. Inny plus jest taki, że peelingi pobudzają skórę do regeneracji i ja to odczuwam bardzo wyraźnie (w pozytywnym sensie, rzecz jasna). Niestety, w przypadku miodowego peelingu z Oriflame przy najmniejszym zaczerwienieniu po prostu nie mogę go stosować. Uczucie pieczenia i wzmożone podrażnienie są tak dotkliwe, że nie ma szans. Mało tego, nawet przy dobrze wyglądającej skórze (w mojej opinii), bez rozcięć czy pęknięć ten peeling już powoduje zaczerwienienie. Chyba po prostu nie jest dla mnie, bo reaguję na niego typowo alergicznie. Osoby z atopową czy wrażliwą skórą przestrzegam przed użyciem, bo może być z tego więcej szkody niż pożytku.
Niestety po kilku podejściach nie będę go więcej używać, po prostu nie jest to warte cierpienia moich rąk. Jeśli któraś z moich sióstr będzie chciała to go sobie weźmie, one mają normalną skórę dłoni i w przypadku takiej być może scrub się sprawdzi, w moim przypadku - zdecydowanie nie. Z tego też powodu uważam go też za kosmetyk drogi i nie warty zakupu (kosztuje około 20 złotych za pojemność 75ml). Dobrze, że kupiłam go za grosze w zestawie kosmetyków miodowych, więc wydatek mnie tak nie boli, ale mimo wszystko pozbywam się go i nie wrócę już do niego. Lepiej działa na mnie peeling z Ziaji za 10 złotych a pojemność jest 4-krotnie większa.
Moje dłonie - bardzo suche, wrażliwe, ze skłonnością do atopii, bardzo problematyczne w pielęgnacji.
Zalety:
- ładne opakowanie
- przyjemny zapach
Wady:
- ma bardzo mało drobinek, przez co siła ścierania naskórka jest niemal na poziomie zera (nawet na sucho)
- nie złuszcza
- nie wygładza
- bardzo podrażnia moją skórę i wywołuje uczucie pieczenia
- nie nadaje się do suchej skóry jak napisano na opakowaniu
- nie ma nic wspólnego z nawilżeniem dłoni
- cena regularna nieadekwatna do jakości
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie