La Rive Hello Beauty EDP 

Pierwsze nuty, to uderzenie zielonej herbaty prosto w nos. Dosłownie, nokaut. Jakbym Ardenkę kupiła przez pomyłkę i przez chwilę aż zgłupiałam - mam dwie Ardenki w kolekcji, to rozpoznaję tą charakterystyczną nutę od razu. Dopiero jak woda "odstała" swoje i wróciła po transporcie do temperatury pokojowej zaczęły dziać się cuda. Oczywiście, nie jest to podróbka 10/10 odnośnie Le Secret. Wg mnie to mix Arden i Le Secret, zresztą BARDZO udany. W ogólnym wydźwięku po tym jak się ułoży na skórze zbliża się bardziej w stronę Le Secret, tej ice tea, ale nadal zielona herbata dominuje. Nie ma też iskierek charakterystycznych dla Givenchy - ale nie ma co oczekiwać cudów od perfum 10 razy tańszych ;) Bardzo przyjemny, dość długotrwały i jak całe życie walczyłam z podróbkami, tak zrobiłam wyjątek i nie żałuję absolutnie :D I tak będę kupować i Le Secret i Hello Beauty jednocześnie, tak jak robię z Angelem oraz Seveline Secrets de Vanille Chocolate. Plus oczywiście Rasha zamiast Rush Gucci (jakoś bardziej olejkowe Al Rehaba są trwalsze, to Gucci odpadło).

Bardzo dobre perfumy w niskiej cenie. Zapach utrzymuje się przez wiele godzin na mojej skórze oraz ubraniach. Produkt jest wydajny i ma świetny flakon. Ogólnie propozycje od La Rive są niezwykle trafione.

Heat Rush - takie moje pierwsze niuchnięcie. Zapach stabilny nie rozwija się ale nie jest to jego wada. Trwałość jak zwykle bardzo przyzwoita. Kwiatowo - owocowy, przyjemny. Wytestujcie, bo warto :)

Ostatnio przy zamówieniu w internetowej drogerii dostałam gratisowo kilka roletek. Między innymi Hello Beauty. Lubię wody La Rive jednak ta na tle innych wypada bardzo blado. Zapach jest delikatny, jak dla mnie zbyt delikatny. Jestem fanką mocniejszych zapachów. I może dlatego bardzo szybko przestałam go czuć.