Ten zapach pasuje do lalki Barbie - kobiety słodkiej, radosnej, kochającej życie i stereotypowo pięknej; wydawać by się mogło, że na pierwszy rzut oka głupiutkej (o ile ktoś opiera się na pozorach). Jest w nim wszystko, co w latach 2000 było uznawane za atrakcyjne: kicz, tandetna, brokat, gwiazdki, cekiny, kule dyskotekowe, musująca oranżada, jakieś egzotyczne drinki, szampan, fajerwerki w noc sylwestrową, srebrne holo, plastik, owocowo-kwiatowa słodycz, trzepotanie rzęs i posyłanie błyszczykowych całusków.
Zatem "Darling" to słodka, landrynkowe woda toaletowa. Ma w sobie coś lolitkowego... Pewną infantylną młodzieńczą kokieteryjność, która przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o nastolatkach uganiających się za chłopakami (czasem natrętnie, a czasem pokątnie). Nie jest to żaden zarzut! Opisuję jedynie zapach, a niekoniecznie grupę kobiet, rozkochanych w tych perfumach, które nie muszą mieć cokolwiek wspólnego z tym obrazem. Mam tu na myśli tylko tyle, że te perfumy odmładzają swoją nosicielkę.
Wyraźnie czuję w nich wanilię z bazy i marakuję, owoc liczi oraz z frezję z głowy, lilia zaś jest dyskusyjna. Nie wiem, jak pachnie boronia, która jako jedyna jest w sercu perfum, więc się nie wypowiadam. Czy jest to kompozycja, która zdradza obecność orientu, a więc drzewa sandałowego? Tak, choć orientalnymi bym ich nie nazwała. Są to wyraźnie słodkie perfumy. Słodkie. Każdy owoc z kompozycji, każdy kwiat co prawda zachowuje swoją kwaskowatość i kwiecistość, niemniej jednak wszystko to posypane jest sporą dawką cukru. Nie martwcie się - wbrew temu opisowi nie są ulepne. Niby jest w nich słodycz owoców egzotycznych, ale odnoszę wrażenie, że gdzieś się czai gotowy do skoku liść czarnej porzeczki, ewentualnie toczy się jakaś kandyzowana malina... Widzę pewne podobieństwo do "La vie est Belle" ("Darling" był pierwszy, wiem, i "Darling" bardziej mi się podoba; uważam, że jest noszalny, czego niestety nie mogę powiedzieć o LVEB). Taki przykwiecony gourmandziak - lżejszy niż znane, obecnie dostępne w drogerii perfumy z tej grupy, bardzo typowy dla ery lat 2000. Lżejszy, przyjemniejszy, ale niestety szybciej znikający... :( i to jest właśnie główny minus "Darlingu". Gdyby były trwalsze, to bardzo bym je lubiła. Ciężko jest mi wyznaczyć idealną dla nich porę, bo są to raczej całoroczne EDTy, ale skoro używam ich na wiosenne dni i dobrze mi się noszą, to właśnie tę porę dla nich wybiorę. :)
Myślę, że warto wspomnieć o flakoniku - jest dokładnie na kształt i modłę lat '00 , a więc kiczowaty, trochę 'tani', ale przy tym wszystkim bardzo miły dla oka i ściągający uwagę swoją holograficzną buteleczką o nieokreślonym falującym kształcie. Zapewne była inspirowana bańką mydlaną, bo dokładnie w taki sposób się mieni. Śliczna jest. :) Zarówno flaszeczka, jak i sam zapach przywodzi mi dobre wspomnienia z mojego dzieciństwa (wychowywałam się na początku lat dwutysięcznych, choć byłam już na tyle "duża", że dokładnie je pamiętam).
To są urokliwe, wdzięczne, migoczące słodyczą, bardzo przyjemne perfumy, które nie powinny zmęczyć nawet w upał, pomimo swojej słodyczy, o której nie mogę przestać mówić, ale nie jest to w zasadzie nic oryginalnego. Z drugiej strony ciężko jest je zdobyć, więc ujęłabym je w ten sposób: można nosić zapach, który nie wyszedł z mody, który spodoba się chyba każdemu, a jednocześnie nie jest to kolejny LVEB, czy inny popularny groumardziak. Polecam, jeśli nie przeszkadza Ci szybkie wietrzenie. Ja bym im wystawiła 4 ze sporym minusem – za całokształt, a nie za sam zapach!
A dlaczego...?
Już tłumaczę...
Zalety:
- ogólnie zapach jest bardzo przyjemny i uroczy, kojarzy mi się cudownie, ale obiektywnie nie jest zniewalający (gdybym była dzieckiem, to bym była w nim zakochana) - ocena to naciągana sentymentem: 4/5
- flakonik również wzrusza nostalgicznie i nawiązuje do migoczących refleksów baniek mydlanych +4/5
- w ogóle te perfumy w całej swej krasie przywołują masę sentymentów z lat '00, jednak przy ocenie nie mogę się tym kierować, więc staram się odsunąć na bok moją stronę emocjonalną na tyle, na ile mogę.
- jest to słodkie pachnidło, ale całkowicie noszalne i niemęczące: 5/5
- mając na sobie te perfumy można iść zgodnie z obowiązującą linią, a jednocześnie mieć świadomość, że nikt tak nie pachnie (są trudno dostępne) 5/5
- zapach całoroczny, dla pań w różnym wieku 5/5
- dzięki tej kompozycji panie +40 będą się czuły natychmiastowowo odmłodzone, jak gdyby wskoczyły do wehikułu czasu 5/5
Wady:
- nie jest to żadna oryginalna, nietuzinkowa kompozycja zapachowa - powiedzmy to sobie szczerze: 3/5
- te perfumy niestety po chwili znikają - zupełnie jak spadająca gwiazdka... 1/5
- są dość drogie, biorąc pod uwagę ich trwałość i potrzebę częstotliwości dopsikiwań: 1/5