Poszukiwałam wielu podkładów, testowałam, próbowałam. Żaden nie spełniał moich oczekiwań, albo zapychał, albo był to tępy mat. Albo wyglądałam jak w karnawałowej masce.
Collistar Tenuta Perfetta to mój numer 1. Dlaczego?
A dlatego, że idealnie się rozprowadza, nie pozostawia smug i piękne, cudownie ujednolica moją mieszaną, skłonną do wyprysków cerę.
Dlatego, że w połączeniu z bazą Kanebo stanowi duet idealny, cera wygląda jak u porcelanowej lalki, jest idealnie wygładzona.
Dlatego, że dzięki niemu cera nie wygląda na ziemistą, ale ciepłą, zdrową, odżywioną i nawilżoną. Nie matuje tępo, ale pozostawia tak zwany "glow", dzięki czemu nie musimy obawiać się, że będziemy wyglądać sztucznie.
Tenuta Perfetta bawi się też doskonałym kamuflażem. Wszelkie przebarwienia i niedoskonałości są pokryte podkładem, niczego nie widać.
Zachęca też swoją trwałością. Utrzymuje się na twarzy cały dzień. Uwaga: nie muszę stosować pudru w kamieniu, by zmatowić skórę. Dla mnie, jak pisałam, numer jeden w kategorii podkładów matujących.
Jedynym zastrzeżeniem może być to, że gama kolorów jest dość ciemna. Spowodowane jest to tym, że Collistar to włoska marka, a tam kobiety mają raczej oliwkową karnację, niczym nie przypominającą naszej, słowiańskiej.
Ja, choć jestem Polką z krwi i kości, jestem też posiadaczką właśnie oliwkowej karnacji, więc dla mnie nie było problemu z doborem podkładu.
Drugim minusem może być brak dozownika - podkład nakładamy szpatułką. Mi to także nie przeszkadza, jednak miałam sytuację, gdzie podkład "uciekł mi" na dywan i niestety została brzydka plama... Dlatego odejmuję pół gwiazdki. Poza tym kosmetyk to absolutnie mój typ.
Warto wypróbować, tym bardziej, że cena także nie jest aż tak wygórowana (stosowałam droższe podkłady).
Używam tego produktu od: 1,5 miesiąca
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego