Bottega Veneta Eau de Velours EDP 

Na rynku jest wiele dobrych perfum, jednak ten jest tym jedynym...Absolutnie idealny od początku do końca. Aksamitny, ciepły, luksusowy zapach, jedyny taki. Inny niż wszystkie. Za każdym razem kiedy mam go na sobie słyszę komplementy od obcych osób, czy to w pracy, sklepie, czy kawiarni. Jest niesamowicie trwały, bluzki i swetry pachną nim tak długo aż ich nie wypiorę, na skórze calutki dzień. Jest to jedyny zapach, który poprawia mi humor swoim ciepłem- jest po prostu przytulny. Jedyny zapach który mogę nazwać swoim zapachem :) Wśród wszystkich "oklepanych" zapachów ten jest intrygujący, z lekką nutą tajemniczości, przyciągający i absolutnie uzależniający.

Przezornie kupiłam najpierw próbkę i dzięki temu oszczędziłam prawie 400zł. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, nie przepadam za różą draceńską, ale na mnie w tym zapachu trudno jej szukać. Czuję za to zapach kadzideł i kościoła. Robiłam 4 podejścia i za każdym razem po kwadransie szłam go biegiem zmyć. Niestety nie polubimy się, choć trzeba mu przyznać, że projekcja jest bardzo dobra. Był kiedyś w Oriflame podobny zapach.

Mocna, palona śliwka. Bardzo elegancka, słodka. Jest lekko męska, ale bez przesady, w mojej ocenie wyczuwalna jest także wanilia. Dla kobiety zdecydowanej, śmiałej, pełnej życia. Kolejne na liście do kupienia.

Pierwszy odruch po psiknięciu - ohyda. Stary "duchem" i duszący.Jednak po dniu -dwóch, po ponownym powąchaniu blottera - zapach był piękny. Zaryzykowałam 30 ml w Sephor'ze. Popsikane nim materiały czuć jakąś "kosą" i przytłaczającą, starą wonią. Jednak na skórze pięknie się wtapia. Jest ciepły i miękki. Przestaję go nawet czuć po całkiem niedługim czasie (co jest chyba dla mnie dobre). Dopiero zaczęłam używać eau de velours, ale jest to niewątpliwie trudny zapach. Jest teraz u mnie na granicy ohydy i unikatu, którym nie pachną inni. Nie ukrywam , że moją miłością jest Midnight poison Dior'a - jest w nim moc ,ale przyjemna i piękna od pierwszego użycia =chce się nim "zalewać" dość sporo, a Bottega jest groźna - pierwszy raz mi się zdarza, że używam edp dość ostrożnie - dwa psiknięcia maksymalnie. Sama jestem ciekawa co będzie dalej :) Szkoda, że tak mało jest tu jego recenzji, może jeszcze będę edytować i opiszę jak rozwija sie nasza "znajomość" :):)

Dziwnie recenzuje się perfumy, które są niemal identyczne jak Armani Cuir Amethyste. Mam Cuir, które bardzo lubię - tych mam tylko próbkę, ale od pierwszego niucha czuć ogromne podobieństwo . Pierwowzór wypada jednak nieco lepiej - jest bardziej drzewny, mocniejszy, suchszy i trwalszy. Podobieństwo nie jest oczywiście przypadkowe - oba zapachy stworzył ten sam człowiek. Nie sądziłam, że można przekazać niemal identyczną recepturę 2 różnym koncernom... Bottega Veneta pachnie sucho, cicho i bardzo elegancko: silne nuty skóry i suchego drewna (brzozy) grają pierwsze skrzypce. Nie jest to jednak mocna, świeżo wyprawiona skóra z Kelly Caleche czy Equipage. Ta jest delikatna, niemal aksamitna, zamszowa i miękka. Wyczuwam nieco pudrowego, pylistego irysa, jednak nie jest to absolutnie zapach pudrowy, bez obaw. Na mojej skórze jednak dość szybko się wysładza (tego nie lubię), zyskuje taką słodko-mdlącą, nieco męczącą nutę. Piękny, klasyczny, moim zdaniem będzie hitem - jest zupełnie inny niż większość butelek na drogeryjnych półkach. Zostanę przy pierwowzorze, ale wróżę mu duży sukces wśród bardziej wymagających nosów.