Nie przepadam za kosmetykami pielęgnacyjnymi TBS, uważam że są przereklamowane.
Jeśli chodzi o peelingi, staram się unikać „sklepowych”, bo mam problemy z suchą skórą na nogach i najlepiej sprawdza się u mnie najzwyklejszy peeling kawowy.
Scrub kokosowy dostałam w prezencie, więc używałam, mimo iż nie znoszę zapachu kokosowego. Zapach był nawet gorszy, niż przypuszczałam – to nie jest kokos, tylko jakiś deser lodowy, przebija się tam czekolada, kokos, wanilia i wszystko co słodkie. Na początku nawet mi się podobało, ale później nie mogłam tego znieść. Zapach bardzo mdły i przesłodzony.
Drobinki ścierające są bardzo drobne, ale jest ich dużo, mimo to właściwości ścierne są bardzo średnie. Oprócz drobinek kawy zauważyłam też mniejsze, białe drobinki (kokos? sól?), które po spłukaniu peelingu zostają na ciele (dlatego obstawiam sól).
Skóra po tym peelingu jest miła w dotyku, gładka, miękka, ale to zasługa kremu, w którym zatopione są drobinki ścierne. Kosmetyk ma po prostu tak piękny, naładowany nawilżaczami skład, że skóra go pije i dlatego efekt po kąpieli jest powalający, ale niestety martwy naskórek nie jest usuwany, co widać po kolanach, łokciach, stopach, łydkach (gdzie przy słabej eksfoliacji mam problem z wrastającymi włoskami, przy skrubie TBS oczywiście ten problem powrócił).
Kilka pierwszych składników to gliceryna, olejek kokosowy, krzemionka, alkohol cetylowy, olejek z arbuza, olejek ze słodkich migdałów, olejek sojowy, czyli same nawilżacze, które rozpieszczają skórę, co mogłoby tłumaczyć cenę tego scrubu.
Krzywdy nie robi, nie powoduje podrażnień, nawet może polepszyć stan skóry, ale nie jest to kosmetyk pierwszej potrzeby, a ja nie lubię za takie płacić tak kosmicznych kwot, jak w tym przypadku.
Taki umilacz życia, do domowego Spa, dobre na prezent, oczywiście jeśli ktoś jest odporny na takie mdlące zpachy.
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: jedno