Marka Vianek ma ciekawe kosmetyki ale o specyficznych, ziołowych zapachach, które nie do końca mi odpowiadają. Jednakże sposób stosowania, opakowania i działanie są zadowalające, dlatego często po nie sięgam. W przypadku tego produktu, aromat jest dodatkowym atutem więc i radość podwójna ;-).
O MNIE
Cera mieszana coraz bardziej w stronę suchej. Posiadam dużo nierówności i zmian trądzikowych. Skłonność do podrażnień średnia. Lubię fizycznie poczuć proces złuszczania, nie znoszę tłustej warstwy na twarzy.
OPAKOWANIE
Produkt znajdziemy w zgrabnej, plastikowej tubce posiadającej przyjemną szatę graficzną charakterystyczną dla marki. Przyznam że pierwszy raz spotkałam się z umieszczeniem tak treściwej konsystencji w tubie. Trochę ciężko się z niej wyciska, ale i tak wolę tą formę niż nabieranie ze słoika. W ten sposób jest bardziej estetycznie.
WNĘTRZE
W środku bardzo gęsta pasta koloru bursztynowego, pełna dużych, kanciastych drobin. Drobiny są mega ostre, producent informuje że to drobno zmielone pestki malin. Może i drobno ale za to bardzo kanciasto ;-). Przyznam szczerze że trochę się ich wystraszyłam. Mam bardzo wrażliwe oczy i jak taka ostra drobina dostałaby się do środka to sama nie wyjdzie. Zdecydowałam się jednak na ostrożne stosowanie, jeszcze bardziej omijałam okolice oczu a podczas dokładnego spłukiwania nie otwierałam ich aż do samego końca.
Zapach, jak już wspomniałam, jest naprawdę przyjemny, czuć tam delikatny aromat truskawki. Pasuje mi on bardziej do lekkiego musu do twarzy niż peelingu zdzieraka, co jeszcze bardziej zwiększa moje zainteresowanie tym produktem.
Skład bardzo mi się podoba, mamy tam to co powinno być m.in. dużo dobroczynnych olejów, drobiny pestek malin, emulgatory, kompozycję zapachową.
STOSOWANIE
Sposób stosowania jest dokładnie opisany i stanowi pewnego rodzaju zabieg, przeprowadzany etapami. Mamy tu kilka w 1, czyli m.in. peeling i maseczkę za jednym zamachem. Do tego całość w czasie około 15 minut czyli takim, jaki jestem w stanie wyrezerwować.
Etapy:
- zwilżam oczyszczoną twarz wodą
- nakładam produkt i wmasowuję kolistymi ruchami (wtedy konsystencja zmienia się na mleczną plus drobiny)
- po masażu twarzy polecam od razu zrobić peeling dłoni, bo naprawdę sporo drobin zostaje na rękach
- pozostawiam na 10 minut
- dokładnie zmywam przy zamkniętych oczach (!).
DZIAŁANIE/EFEKT
Peeling należy do naprawdę porządnych zdzieraków; chyba jeden z mocniejszych jaki miałam. Dlatego super że bazą są oleje które nieco łagodzą odsłonięty naskórek. Po całym rytuale skóra jest mega gładka, pozostaje cieniutka warstwa olejowa (nie lubię tłustości na skórze a ta mi nie przeszkadza), która stosunkowo szybko się wchłania i aż prosi się o jakieś serum czy odżywczy krem. Do tego gładkie dłonie, które również kremuję na końcu. Naprawdę czuję się jak bym wróciła ze spa ;-). Producent nie napisał jak często powtarzać ten zabieg, według mnie raz w tygodniu w zupełności wystarczy. Przy takiej częstotliwości, myślę że ta mała tubka posłuży mi 2-3 miesiące co uważam za dobrą wydajność.
Po miesiącu stosowania zaobserwowałam nieznaczną poprawę jakości mojej cery.
Bardzo lubię produkty, które przyjemnie zaskakują. Ten zdecydowanie do nich należy. Mamy tutaj ciekawy wygląd pasty, zapakowany w nietypowym dla niej opakowaniu, ładny zapach, delikatny jak na moc działania, do tego wielozadaniowość kosmetyku (plus moja inwencja z peelingiem dłoni ;-). Wszystko to sprawia że trudno znaleźć odpowiednik innych firm a taka innowacja połączona z zadowalającym efektem sprawia że na pewno wrócę do niego ponownie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie