Dobra robota to mało...
Opus to najbardziej seksualny, sensualny i rozbierający zapach męski, jaki mialam szczęście poznać. Po zużyciu (przez 3 miesiące w małych dawkach) jednej próbki mam do niego tak osobisty stosunek, że ręce mi drżą przy pisaniu recenzji.
Wejście pieprzne, wiercące w nosie, potem kolendra, a po 20 minutach na mojej skórze dziki taniec rozpoczynają goździki (całe szczęście pozbawione akordów rożanych). Pieprz w Opus, to najczystsza forma przyprawy, bez jakiejkowiek syntetyki, pieprz przewijający się przez głowę, serce i bazę, niknący i pojawiający się, ale zawsze obecny. Jesli w tle przebija się jakiś cytrus, to na pewno nie w formie żywego, świeżego owocu, ale raczej w postaci lekko przysuszonej skórki.
Opus to zapach lata, łąki, plaży, ziół, wiatru, wakacji nad Morzem Śródziemnym...Otula, unosi, kołysze, jest jak hamak rozpięty między drzewami oliwnymi, jak długa biała sukienka i sandały, jak rozpalona słońcem skóra. Uwodzi, przyciąga i nie chce puścić. Może byc kojarzony z Ogródkiem Śródziemnomorskim, nie przeczę, że mają coś współnego, ale jest zupełnie pozbawiony goryczy, którą Ogródek na mojej skórze uwalniać lubi. Baza cedrowo-ziołowa, senna i rozleniwiająca...
Równie dobrze gra ze skórą męską jak i damską. Flakon prosty i nie odwracający uwagi od piękna kompozycji.
Całość jest niezwykle spójna, nie zmieniłabym ani jednej nuty. Zapach trafiony w punkt, bardzo trwały ale w sposób zwany zwykle "przyskórnym". Niech się dzieje co chce, ja go muszę mieć. Tylko ta przyprawiająca o zawrót głowy cena, jeśli już się w ogóle trafi...
Używam tego produktu od: 3 miesiące
Ilość zużytych opakowań: próbka...buuuuuu...:(