Li tylko wyraz hołdu i wielkiej tęsknoty za swoim "signature scent", gdyż tych perfum już nie ma
Odbywa mi się tu właśnie coś, czego zazwyczaj bardzo nie lubię – strasznie wieśniackie "a-la-corpo" nagromadzenie słów w mowie zza wielkiej wody, ale dobrze ("OK"), użyję jeszcze dwóch, aby oddać ducha recenzji.
Uwielbiam wszelkie "tribute to".
Począwszy od coverów utworów muzycznych, przez biblioteki, galerie sztuki i muzea, po pomniki oraz cmentarze. W zakresie pielęgnacji kultu przeszłości jestem niczym słoń, masochistycznie acz godnie drepczący przez sawannę czcić pamięć przodków.
I mnie aż skręca z żalu za perfumami, które były tak bardzo – "moje", jak żadne inne ani wcześniej, ani później, i po spożyciu lata wstecz 3 lub 4 dużych flakoników, honorowa recenzja-tren się im należy.
Delikatne i eleganckie, choć w bardzo wdzięczny, nie "usztywniony" lub onieśmielający sposób, a do tego nienachalne, bliskoskórne, zmysłowe, dzięki czemu te perfumy o złocistych, promiennych akordach białych kwiatów (akacja, jaśmin), słodkich (lima, pszenica), migdałowych (wiadomo), ambrowych (benzoes), orzechowych i drzewnych (brazylijskie drzewo różane), mogły podobać się i pasować zarówno Nastolatkom, jak i Damom-W-Pewnym-Wieku, a właściwie to Bez-Wieku, i to pasować na wiele okazji. Zarówno do ultraszykownej wieczorowej sukni, jak i do swobodnych dżinsów z koszulką.
Ta niezwykła uniwersalność perfum bywała im zresztą wytykana przez oponentów. Że niby nazbyt zachowawcze, za spokojne, nijakie... Taki "zwyklak-nude" (skłamałam wcześniej, i obcy wyraz jeszcze raz się przydarzył). Tylko, że ja... też jestem zwyczajna, w tych swoich ulubionych spódniczkach do kolan (przyznaję – czasem w "kocie" printy (jeszcze jeden wyraz...), najwyraźniej z powodu których, ku mojemu zdumieniu, niedawno usłyszałam, że ubieram się "odważnie"), i nie czuję się predestynowana do mocnych aromatów, które do tego nieładnie na mnie pachną.
Sensi – sensualne były ogromnie, i bardzo trwałe, choć pozbawione zbędnej mocy w brutalnym rozumieniu tego pojęcia. Perfumy były piękne, pojęcia nie mam, dlaczego rozpłynęły się w niebycie, natomiast w przypadku ewentualnej reformulacji – rzucę się z pewnością niecierpliwie do przetestowania, co Wszystkim na wypadek takowej (oby :-) ), gorąco polecam.
Zalety:
- kompozycja – przepiękny, elegancki i wdzięcznie sexy klasyk o akordach białych kwiatów, słodkich, migdałowych, ambrowych, orzechowych i drzewnych – dla Dziewcząt i Pań w każdym wieku, i na różne okazje - uniwersalny, choć nie nużący – wbrew pozorom to rzadkość,
- trwałość – bardzo dobra – to dość delikatne, ale niezwykle trwałe perfumy,
- projekcja – doskonała – wszystkie akordy ciekawie się w perfumach łączyły i przeplatały sprawiając, że nie męczyły w dzień i latem, a wieczorami lub zimą – subtelnie otulały złocistym ciepłem,
- flakonik – piękny – udane połączenie klasyki (masywne, ciężkie szkło, złoty koreczek i litery) z nowoczesną formą (wygięty kształt buteleczki, zmatowienie jej ścianek i korka, bardzo prosta czcionka)
Wady:
- cena – wysoka – kiedy ich używałam, zaczynałam karierę zawodową i kosztowały 1/6 mojej pensji, ale miesiącami dzielnie na nie oszczędzałam, bo było warto