Prada Candy Gloss EDT 

Jak w tytule no po prostu musiałam , mam klasyka w lżejszej wersji- jest świetny co prawda planowałam kupić en flankier który wejdzie do obrotu za miesiąc , ale jak zobaczyłam opakowanie w szminki to mnie po prostu zawołało. O ! I tej wersji się trzymam Flakonik też uroczy prosty charakterystyczny dla tej serii w bardzo zmysłowym kolorze magenty , pięknie wygląda na toaletce ( chociaż jak dla mnie to wszystko co mam na toaletce wygląda pięknie--> nie jest to obiektywne , przepraszam :) Kompozycja otwiera się ciekawie nutą głowy jest niby czereśnia ale ja czuje bardziej aromat drzewka czereśniowego , chodzi mi o te piękny czasy gdy jako dziecko wdrapywałam się na takowe , by napchać kołdun przejrzałymi i soczystymi czereśniami :) , no wiecie o co chodzi :) Ten aromat dość mocno przykrywa władcza róża w pełnej formie rozkwitu esencjonalna i lekko kremowa , śliczna wtóruje jej dzielnie brzoskwinia w wersji sorbetowej. Baza jest przepiękna kremowy migdał na waniliowej chmurce złamany piżmem , takim lekko dymnym i rozżarzonym . Nie jest to taki dosłowny ulepek , jest bardzo rześki i dziewczęcy Idealny na wiosenne przesilenie do legginsów płaskich butów i okularów przeciw słonecznych. Kobiecość figlarna , z lekkim przymrużeniem oka , bardzo optymistyczna Polecam testy :)