Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Femme de Mont Blanc, choć minęło 7 lat, czas nie zdołał zatrzeć tego wspomnienia:
Niezdecydowana stałam na środku małej, aczkolwiek eleganckiej perfumerii, czując się tak oszołomioną, jak mała dziewczynka w wykwintnej i przebogatej cukierni...
Właścicielka dwoiła i troiła się, podsuwając mi pod nos wszelkiego rodzaju Angele, ulegając niesprecyzowanej sugestii z mojej strony, że poszukuję zapachu mocnego, wyrazistego, bogatego, słodkiego choć bez przesady, innego niż wszystkie i skłaniającego się w stronę orientu - całkiem poważnie uznała to za wyzwanie.
Wśród ogromnej ilości podsuwanych mi pod nos [dosłownie ;-)] bletterków i korków, w momencie zbliżającej się zgoła nieodwołalnie kapitulacji tej, skądinąd nadzwyczaj uprzejmej i zaangażowanej Pani, pojawiła się flaszeczka Mont Blanc. Po odpaleniu flary ostrzegawczej przez moją przewodniczkę w tej krainie rodem z bestselleru Carolla - "wie pani, to raczej nie jest zapach dla młodej kobiety, ale niektórzy uważają, że jest naprawdę interesujący" - z oszołomienia wyrwałam się w krainę błogiej rozkoszy...
Femme de Mont Blanc jest kompozycją jedyną w swoim rodzaju, bogatą, słodko-pikantną, elegancką i bardzo bardzo wyrafinowaną, a przede wszystkim skomplikowaną i dość kontrowersyjną.
W nucie głowy wyczuwam świeżość cytrusowej bergamoty i słodycz maliny podszytą przyprawowym aromatem gorzkawego, suchego i ostrego kardamonu [który uwielbiam!], gdzieś tam błąka się jeszcze ananas, i coś co przypomina mi zapach z dzieciństwa, mianowicie guma balonowa Donald ;-).
Serce zapachu, ponoć kwiatowe, na mnie właściwie się nie ujawnia, za to nuty bazowe wpływają na przyspieszoną produkcję endorfin w moim organizmie! Ambra i czekolada przy akompaniamencie odrobiny wanilii i piżma CUDO!
Tę część kocham najbardziej, mimo tego, że gdy przychodzi smutny moment agonii pachnidła, jestem zmuszona wciskać nos w nadgarstek by wyławiać jego ostatnie akordy.
7 lat temu nie kupiłam Femme de Mont Blanc, cena 100 ml [a taka pojemność była jedynie dostępna] katastrofalnie przekraczała fundusze studentki, o ile mnie pamięć nie myli kupiłam wtedy Ninę Niny Ricci, tak na otarcie łez, opuszczając perfumerię z nozdrzami wypełnionymi przepięknym zapachem Femme...
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: w trakcie miniatury 5 ml