Mam ten balsam już tak długo, a zawsze zapominam napisać recenzję, więc nadrabiam. Kupiłam go głównie dlatego, żeby porównać jak wypada z Diorowymi Lip Balmami, które uwielbiam. Produkt przy zakupie otrzymujemy w kartoniku, natomiast wewnątrz mamy śliczne holograficzne opakowanie, które skradło moje serce.
Wybrałam sobie odcień Teddy Pink głównie dlatego, że do złudzenia przypominał mi Diorowy Lip Balm 001 i miałam nadzieję, że będzie dawał na ustach podobny efekt. Ogólnie w tej serii dostępne jest 5 odcieni, prócz tego spodobał mi się jeszcze Side Dish, ale pomyślałam, że najpierw sobie przetestuję jeden, zanim kupię więcej. I w sumie dobrze, że tak podeszłam do tematu, chociaż o tym zaraz. Muszę przyznać, że moja poprzeczka była zawieszona wysoko, bo jednak Dior mnie rozpieścił i miałam nadzieję, że ten balsam okaże się równie dobry.
Teddy Pink jest jasnym barbiowym różem w opakowaniu. Nie za bardzo rozumiem, co producent miał na myśli umieszczając na stronie opis koloru jako 'czysta czerwień' bo obok czerwieni to nawet nie stało.
Czytając balsam rozumiem oczywiście, że odcień będzie delikatny i niemalże przezroczysty, że będzie dawał tylko odrobinkę koloru i będzie bardziej pielęgnacją z kolorem, niż kolorem z odrobiną pielęgnacji. I taki jest, na moich ustach wypada w odcieniu podobnie do Diorowego 001. Nie jest nachalny, na mnie jest to taki delikatny różyk.
Nie wspomniałam o aplikacji, a jest ona zupełnie bezproblemowa i żadna konturówka nie jest nam potrzebna. Śmiałabym też powiedzieć, że nie potrzeba nam lusterka, ale z drugiej strony jak kolor się nieco zmienia (a przecież to robi chwilę po nałożeniu) to zaaplikowany nieprawidłowo wyglądałby poza konturem ust nieco karykaturalnie. Tendertalk Lip Balm również nawilża nasze wargi, chociaż nie jest to efekt długotrwały. I wszystko byłoby naprawdę fajnie gdyby nie dwie rzeczy, przez które ani nie mam ochoty odkupić tego odcienia, ani nie mam ochoty dokupić innych. Pierwszą z nich jest skandalicznie mała wytrzymałość na ustach, dosłownie półtorej godziny po aplikacji już go nie ma, znika nie wiadomo gdzie, chociaż nawilżenie pozostaje, więc chociaż to jest dobre. Drugą rzeczą jest zbieranie się produktu w takich białych liniach/skupiskach i naprawdę nie wygląda to zbyt estetycznie, a dodając do tego, że owo zbieranie zaczyna się już po 45 minutach od aplikacji powoduje, że jestem trochę zniechęcona i nie sięgam po niego zbyt często. Szkoda, że Mac się nie postarał bardziej, bo myślałam, że stanę się wierną fanką tej serii, jednak nietrwałość i to zbieranie się u mnie go dyskwalifikuje i jak się skończy to już po niego nie sięgnę. Niestety nie jest godnym zamiennikiem balsamu z Diora, szkoda...
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie