Elizabeth Arden 5th Avenue Royale EDP 

5th Avenue Royale nie ma absolutnie nic wspólnego z resztą serii 5th Avenue. Royale to zapach nietuzinkowy i nie dla wszystkich, intensywny i dla wielbicieli paczuli. Właściwie od początku do końca czuć przewagę nut drzewno zamszowych, ja osobiście nie wyczuwam w nim niczego więcej. Jakiekolwiek inne nuty są zdominowane przez paczulę i zamsz. Zapach na zimę i na wieczór. Intrygujący, ciekawy, dla zdecydowanej, silnej kobiety. Rozumiem się z nim dobrze ponieważ zamsz i paczula to jedne z moich ulubionych nut zapachowych. Royale to świetny zapach signature, intensywny, trwały, projekcja najlepsza ze wszystkich zapachów z linii 5th Avenue. Zdecydowany hit.

5th Avenue Royale pachnie jak pudelko czekoladek z likierem, zamkniete w debowym kredensie... W dawnych czasach komuny bombonierka byla czyms luksusowym. Do tej pory pamietam ten zapierajacy w piersiach dech moment , kiedy przy jakiejs wyjatkowej okazji takie pudelko otwierano w naszym domostwie. Pudelka sie nie wyrzucalo. Mama trzymala w nim pocztowki, listy i znaczki pocztowe. Zapach czekoladek i likieru wciaz trwal, miesiacami. Bardzo lubie te kreacje od Elizabeth Arden bo przypomina mi wlasnie zapach tego pudelka czekoladek, bombonierki z dziecinstwa. Moim zdaniem zapach mogly smialo konkurowac z niszowcami. Cieply, slodki, skorzano-zamszowy z nutka alkoholowa i drzewna. Uwielbiam na jesienny wieczor z kieliszkiem nalewki lub czerwonego wina. Trzyma sie intymnie, bliskoskornie. Pasuje bardziej do swetra, skorzanej kurtki i dzinsow niz wieczorowej sukienki...

Ciekawe, ładne, dość mocne, choć o przeciętnej trwałości perfumy, o których naczytałam się i nasłuchałam swego czasu, a i wprost wynika to z ich nazwy, że są desygnowane na perfumeryjną oprawę iście królewskich kreacji. Nie zgadzam się, i wręcz zdumiewa mnie taka teoria, ponieważ ze swoimi akordami skórzanymi, alkoholowymi i paczulowo-owocowymi, ten zapach bardziej pasuje na rockowy koncert i do ramoneski, niż do balowej sukni. Zbyt wyraźne są w nim dość mocne, zdecydowane w odbiorze, nuty zamszu i likieru, choć przełamane wdziękiem malin, kwiatu pomarańczy i paczuli, dzięki którym perfumy brzmią miękko, otulająco i kobieco. Do tego to perfumy o dość przeciętnej trwałości, przy czym dzięki temu nie męczą, a ładnie ewoluują, i spokojnie z czasem wygasają, a do tego są bardzo przystępne cenowo. To raczej zatem kompozycja dla młodych, energicznych Dziewczyn, lub Dziewczyn nieco starszych, ale z rock'n'rollowym zacięciem. Ja tych perfum używam, i szczerze je polecam.

Na Royale ze stajni Arden ostrzyłam sobie zęby już około roku, wylądował na liście chciejstw bo się naczytałam jaki to cud. No i tak był opowiadany na grupach i zachwalany, że w końcu poległam i kliknęłam. Duże halo, opowieści o buduarach, zamszach, malinach itd.. o jego wyjątkowości, że napaliłam się jak szczerbaty na wiadomo co. Po gruntowym ponoszeniu wiem jedno: na każdym pachnie co innego inaczej: wiem odkrywcze bardzo;), ale zapach tak przejrzysty nie jest i nigdy nie bedzie otulaczem. Ma może nie tyle syropowatości, a słodkiej kompotowości. Dla mnie pięknych i smakowitych nut z akcencikiem czegoś zamszowego, z słodkim aromatem... jednak jest z konstrukcji lekkiej, żeby nie powiedzieć lekuchnej. No i niestety nietrwałej w moim pojęciu, bez zamaszystych ogonów. Na szczęście jest tani to można się dopsikiwać bez bólu... Podoba mi sie że jest to coś innego niż wcześniejsze produkty Elizabeth Arden, na pewno się wyróżnia jako coś innego. Ale to nie żaden buduar , jak dla mnie, tylko "hierbatka popołudniowa". Nie nastawiaj się na zmysłowe body, a może klapeczki z puszkiem... ;) tyle z tego buduaru... Flakon ok, zasługuje na 4 gwiazdki, bo mimo że projekcja zawodzi to sama kompozycja jest przyjemna zwłaszcza przy cenie 90zł za 100ml ;)

Nie wiem czemu nikt nie pokusił się o recenzje tych perfum, bo odkąd je poznałam są numerem 1. Piękne z ogonem,, z tym czyms". Cudne!Kwiaty w połączeniu z zamszem, przestają być banalne i robią się ciekawe.